Rewolucja (1/2) [9]

17 1 0
                                    

Niko i Themmo uciekli z saloonu cali. Niko pojechał do domu ojca i dowiedział sie że podobno Hiszpanie dowiedzieli sie kto zabił Riana i Galla. Szykowała sie wojna na którą Niko nie miał czasu...25 lipca 2011r.

1:20

Niko siedział z Carlosem na dachu saloonu rodzinnego. Rozmawiali o sporze z hiszpanami i o ucieczce Niko.

- A nie myślałeś o poprostu zmianie wyglądu? Persony? - Carlos

- Oczywiście że myślałem ale to chyba nie jest takie łatwe...a poza tym chce być sobą...wole uciec - Niko

- Yhm...dobrze - Carlos łyknął zimnego piwa.

- Ale też nie chce was zostawiać szczególnie że zaczyna sie ten cały spór. - Nicollo miał mętlik w głowie. Nie wiedział co jest słuszną drogą. Carlos pomógł mu w decyzji.

- Synu, nie patrz na nas. My damy sobie rade z grupką szmat. Jeśli chcesz uciec to uciekaj. Jeśli chcesz zostać to zostań. Ale pamiętaj że najważniejsze jest to żebyś uważał. - Carlos spojrzał na Niko i poklepał go po ramieniu.

- Dziękuje... - Z Niko zeszły troche emocje.

- Chodźmy spać - Carlos wstał.

- Idź...ja jeszcze chwile posiedze. - Niko
Carlos obglądnął sie na syna.

- Dobrze. Dobranoc Niko. - Carlos przymknął drzwi prowadzące do budynku.
Nicollo siedząc na dachu myślał jeszcze kilka godzin nad tym jak uciec z miasta bez zwracania uwagi policji. Narazie przychodził mu do głowy tylko plan z kolejnym przemytnikiem, który mógłby przepłynąć z nim lub przelecieć gdziekolwiek indziej niż Włochy. Trudne przemyślenia spowodowały że Niko usnął.

6:50...

Ktoś nagle wleciał na dach przez drzwi z krzykiem.

- Niko wstawaj! - Henry (członek mafii) dał Niko broń.

- Co sie dzieje Henry?! - Niko.
Obydwaj zbiegali po schodach a na dole było słychać strzały.

- Themmo podobno nas wydał policji! A teraz robią na nas obławe. Niektórzy z nas już odjechali do hangaru przy ulicy Juana-Pablo II w ciężarówkach. Tam jest nasza tymczasowa baza. - Henry

- Themmo? Nie zrobił by... - Niko

- Nie znam prawdy. Ale moge w to uwierzyć. Jedziesz do hangaru czy zostajesz i zabijamy tych skurwieli? - Henry
Niko potrzebował chwili zastanowienia.

- Zabijmy ile sie da - Nicollo

- Rozumiem ha - Henry.
Obydwaj wybiegli i zaczeli syrzelać w wszystkich policjantów których tylko widzieli. W środku było mało ludzi mafii.

- Jest ich coraz więcej! Ta walka jest bez sensu! - Niko krzyczał do Henrego.

- To coś wymyśl! - Henry
Niko spojrzał na żyrandol z rozwalonymi żarówkami. Przyszedł mu do głowy pewien plan.

- ...Henry idź odkręcić gaz! - Niko

- Po co? - Henry

- Zaufaj mi - Nicollo
Henry pobiegł a Niko go osłaniał strzelając w funkcjonariuszy. Henry odkręcił gaz i pobiegł w strone Nicollasa. Nagle jeden z policjantów oddał dwa strzały. Obydwa trafiły. Jedna kula trafiła w brzuch Henrego a druga w udo.

- Aua! Kurwa! - Henry upadł za zasłone.

- Japierdole... - Niko

- Wykonaj swój plan! - Henry krzyczał wykrwawiając sie.

- Ale wtedy umrzesz! - Niko

- ...trudno...powiedz że walczyłem - Henry

- Nie moge... - Ncollo

- Idź! - Henry
Niko kiwnął głową i pobiegł do wyjścia chwile przed wybiegnięciem nacisnął włacznik żyrandola. Nagle cały saloon stanął w płomieniach. A Niko czuł wyrzuty sumienia co do śmierci Henrego.
Niko przebiegł kilkaset metrów.

- Gdzie on mówił...Hangar..Juan-Pablo II...musze tam iść - N.S.


_________________________________________
(1/2)

N.N.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz