Rozdział 25

49 1 0
                                    

Dziewczyna niechętnie otworzyła swoje oczy, nadal była w sali gdzie badali ją. Leżała tu już dobre 2 dni, Evan przychodził do niej bez przerwy. Nawet Avengers sprawdzali jak miewa się dziewczyna, Fury był również co dość zdziwiło dziewczynę. Chociaż w głębi duszy czuła ze przyjdzie, ale najważniejsze było ze przychodził tez on. Mężczyzna którego tak bardzo potrzebowała, ale nie chciała go ranić ani nikogo innego. Nie mogłaby żyć ze świadomością że on, James Buchanan Bucky Barnes i ona, Hailey Victoria Addams mogliby razem wszystkich zabić, przez kilka cholernych słów. Wiedziała ze do końca i tak zostanie sama, niezależnie co ją spotka. I tak zawsze będzie sama. Spojrzała na zegar, wskazywał dziewiątą trzydzieści trzy. Odkąd tu leży czuje ze wariuje, cały czas leży, przez co ma wrażenie ze tym bardziej się męczy niż przez jakikolwiek trening fizyczny. Bruce wraz z Tonym przychodzą codziennie by pokazać jej co się zmienia w jej ciele oraz ją przebadać i pogadać. Najchętniej by wyszła stąd i wróciła do domu, gdzie mogłaby w końcu odpocząć jak należy, a nie w łóżku w sali gdzie jest podłączona do różnych urządzeń.

- Cześć, przyniosłam śniadanie - Powiedziała uśmiechnięta dziewczyna wchodząc do sali.

- Hej Wanda - Odparła spoglądając na nią

- Jak się czujesz? - Spytała, podając jej śniadanie

- Jest dobrze, ale chciałabym już stad wyjść. Powoli dostaje szału w tych czterech ścianach - Powiedziała przecierając twarz

- Nie dziwie się, ale jeszcze musisz wytrzymać. Chcemy mieć pewność co to jest, i czy nie zagraża tobie - Hailey delikatnie się uśmiechnęła, fajnie było poczuć ze ktoś się martwi.

- Mam nadzieje że Tony z Bruce'm szybko to ogarną, chyba zaraz zacznę tracić czucie w nogach - Powiedziała, na co Wanda się zaśmiała

- Oby nie - Uśmiechnęła się - Musze już lecieć - Powiedziała spoglądając na telefon

- Coś się stało? - Spytała

- Nic takiego - Odparła - Jakieś zebranie - Powiedziała wychodząc z sali

Dziewczyna wzięła śniadanie i powoli zaczęła jeść. Nie było najgorsze. Po zjedzonym posiłku, nie mogąc dalej leżeć postanowiła się przejść. Po odpinała wszystkie rzeczy, co zrobiła z małym syknięciem przez zbyt gwałtowne wyrwanie. Powoli stawiała kroki, co bardziej wyglądało jakby była dobrze upita. Mijała lekarzy, oraz pielęgniarki którzy patrzyli dość....krzywo? Cóż nie codziennie chyba trzymają dawnego agenta hydry u siebie. W końcu dotarła do windy, która otworzyła się ukazując dwie osoby.

- Ahoj piracie - Przywitała się dziewczyna z uśmiechem

- Gdzie się wybierasz? - Spytał stojąc jak zwykle w swojej pozie oraz kamienną twarzą

- Spacerek - Odparła - A ty to jak mniemam Maria - Kobieta kiwnęła potwierdzające głową

- Wracaj na sale - Powiedział

- Dobrze już idę - Mruknęła cicho

Gdy w końcu Maria wraz z Furym ruszyli w innym kierunku, dziewczyna szybko wskoczyła do windy. Pojechała na piętro mieszkalne, domyślała się ze skończyli zapewne swoje zebranie, skoro Fury tu był. Gdy trafiła do salonu, zobaczyła jakiegoś chłopaka. Miał nie więcej niż siedemnaście lat oraz brązowe włosy. Spojrzała na niego próbując sobie przypomnieć, czy to jakiś Avenger.

Nic z tego.

- Kim pani jest? - Spytał chłopak gdy zauważył kobietę

- Raczej kim ty? - Podparła się rękami na biodrach

- Parker - Powiedział - Peter Parker - Poprawił się szybko

- Ty raczej nie jesteś Avengersem - Zauważyła kierując się w stronę kuchni, te śniadanie może było dobre. Ale całkiem nie żeby się najeść

- Chciałbym, jestem na stażu u pana Starka - Powiedział idąc za kobietą

- Ale oficjalnie „Pana Starka - Uśmiechnęła się szukając czegoś w lodówce

- A pani chyba nie jest Avengersem? - Powiedział

- Broń Boże! - Odparła - Za żadne skarby! - Powiedziała

- Aż tak źli jesteśmy? - Spytał Stark wchodząc do kuchni

- Gorsi - Odparła i ruszyła z jogurtem na kanapę

Czasami myślę tylko o tobie / Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz