Rozdział 29

112 5 0
                                    

Na kolejny dzień wszyscy byli wypoczęci. Każdy szykował się na misje, na którą mają wyjechać zaraz. Hailey stała właśnie w swoim pokoju, zapinała pasek z bronią. Nagle do pomieszczenia wszedł nikt inny jak Bucky.

- Cześć Buck - Przywitała się, pogodnie.

- Hailey....chciałem z tobą pogad...chwila nazwałaś mnie Buck? - Spytał lekko rozbawiony, Słowami kobiety.

- No...Coś nie tak? - Spytała marszcząc przy tym zabawnie brwi

- „Nie jesteśmy przyjaciółmi" - Zacytował słowa kobiety, na co ta palnęła go w głowę

- To po co przyszedłeś? - Spytała, wiążąc buta

- Chciałem zobaczyć czy jesteś gotowa, i przy okazji z tobą pogadać - Powiedział, na co kobieta wstała.

- Pięć minut - Usłyszała głos steva, który mówił do Avengers za ile będą startować.

- No cóż, rozmowa musi poczekać. Chodźmy - Powiedział, gdy chciał już wyjść kobieta złapała go za rękę. Ten odwrócił się do niej, i spojrzał na nią niezrozumiale

Po chwili jednak poczuł na sobie jej malinowe usta, zdezorientowany nagłą sytuacją oddał pocałunek. Po chwili mogli usłyszeć kolejny komunikat Steva, który oznajmia o zebraniu się na samej górze wierzy. Oderwali się od siebie, na twarzy Hailey widniał mały uśmiech. Barnes nadal lekko oszołomiony, tez się uśmiechnął.

- Widzimy się na górze - Oznajmiła wychodząc z pokoju

——————————

Wszyscy Avengers, właśnie wsiadali do samolotu. Każdy był lekko zirytowany, tym ze za każdym razem nie mogli ich złapać. A teraz mieli okazje.

Hailey usiadła na miejscu zaraz obok Wandy oraz Steva. Dalej siedział Barnes oraz Falcon, Tony oraz Rhodey, który postanowił im pomóc. Bruce nie uczestniczył, Natasha wraz z Clintem sterowali. Thor siedział bawiąc się swoim młotkiem, obok niego siedział pajączek. Który został poinformowany o wszystkim odrobine później, Stark oczywiście na początku protestował. Ale jak Fury to określił „Potrzebna każda para rąk"

Droga minęła bez większych komplikacji, gdy w końcu zaparkowali na polanie powoli wyszli. Clint obserwował wszystko z drzewa, Natasha wraz z Tonym zaczęli obezwładniać ochroniarzy. Rhodey oraz Falcon poszli od drugiej strony, Wanda poszła razem z Hailey gdy teren pozostał czysty. Peter oraz Thor zaczęli walkę z agentami, do tego dołączył jeszcze Steve wraz z Buckym.

Była to ogromna baza.

Wanda została z Thorem oraz Peterem. Steve i Bucky poszli z Hailey przeczesywać dalsze zakątki bazy. Co jakiś czas pokonywali bez trudu agentów.

- Piętro pierwsze, czyste - Oznajmiał Falcon

- Góra czy dół? - Spytała

- Wanda, idźcie na górne piętro. Sprawdźcie wszystko, ja i Bucky wraz z Hailey będziemy na dole - Powiedział Kapitan, po chwil można było usłyszeć dźwięk zgadzania

Gdy mieli już iść zaczepił się za nimi Tony oraz jego podopieczny Pajączek. Ruszyli z nimi windą, strasznie tam śmierdziało.

Kiedy w końcu wyszli, kierowali się długim korytarzem. Co jakiś czas Agenci wyskakiwali z różnych kryjówek. Dotarli do głównego pomieszczenia które było ogromne. Nie było niczego podejrzanego, a jeśli coś nie jest podejrzane, to znaczy ze jest coś złego. Na tej zasadzie działali w Hydrze.

- Coś jest nie tak, jest zbyt cicho - Powiedziała rozglądając się

- Dobrze was wyszkoliłem, żołnierzu - Powiedział zachrypnięty głos. Po chwili wyszedł z ukrycia.

Już chcieli wycelować w niego, jednak on się odezwał.

- Zróbcie to, pokażcie. Już zawsze będziecie żołnierzami - Powiedział, po chwili w jego brzuchu pojawił się sztylet który wyszedł na wylot.

Tym kto za tym stał, była kobieta. Zawsze chciała to zrobić. Poczuła pewną satysfakcję i ulgę lecz to nie koniec.

Zapomnieli o najważniejszym.

Hailey szybko odwróciła głowę, w czasie kiedy oni byli ucieszeni. Zobaczyła Tylera, celował do nich. Wydał serie strzałów, które kobieta osłoniła swoim ciałem. Avengers spojrzeli przerażeni na kobietę, która właśnie trzymała się ledwo na nogach. Wściekłość Barnesa nie znała granic, hamulce puściły. Oddał również serie strzałów w chłopaka.

Podbiegł do dziewczyny która właśnie była pod ścianą. Siedziała uciskając brzuch. Miała czerwone plamy na całym jej brzuchu, a jej twarz była zakryta włosami.

Wszyscy spojrzeli na nią z przerażeniem, pierwszy otrząsnął się Barnes.

- Hailey! - Powiedział Bucky. Steve ogłosił w słuchawce o wypadku. Na co Avengers odrazu ruszyli

- Buck? - Spytała cicho, ten odsłonił delikatnie jej włosy

- Jestem tu, nie zamykaj oczu - Potrząsnął ją - Hej! Patrz na mnie - Jego oczy szybko stały się wilgotne

- Jestem zmęczona - delikatnie zamknęła oczy - Nie dam już rady, Buck...proszę daj mi odejść. Zrobiłam to bo chciałam.....

- Dobrze, odpocznij. Należy ci się - Uśmiechnął się słabo zgarniając lekko włosy za jej ucho.

- Kocham cie Buck - Po jej policzku spłynęła łza.... Łza ta była pełna miłości, smutku i nadzieji. Złożył ostatni delikatny pocałunek na jej czole, i położył rękę na jej dłoni.

On już jej nie zobaczy.

Obiecała ze nie będzie płakać, obiecało to rodzicom. Których zaraz spotka. Żeby dołączyć do osób które kochała musiała opuścić osoby które kochała.

——————————

Lekko zmieniłam ten rozdział, ale mam nadzieje ze wyszło :))

Czasami myślę tylko o tobie / Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz