Wspólne Święta cz. 1

86 10 16
                                    

To był ostatni dzień pracy przed świętami. Niski, rudowłosy chłopak wracał właśnie do swojego mieszkania walcząc z otaczającym go wiatrem i śniegiem.

-Jak to dobrze mieć ciepłe mieszkanie w taką pogodę-
mruknął do siebie Chuuya Nakahara, egzekutor portowej mafii.

Miał 17 lat a dla mafii pracował od dwóch. Szybko awansował dzięki niezwykłym umiejętnościom bojowym oraz swoim potężnym darze.

Potrafił on mianowicie kontrolować grawitacje przedmiotów które dotknął. Dzięki tej umiejętności mógł między innymi odbijać pociski, co czyniło go kuloodpornym.
Przydatny dar.

Nie mógł mu jednak pomóc w obronie przed śniegiem oraz wiatrem.

Mrucząc pod nosem różnorakie przekleństwa chłopak parł w stronę swego apartamentu. Jego droga prowadziła obok wysypiska śmieci i innych toksycznych odpadków. Wśród nich majaczyła ciemna bryła.

Był to kontener do przewozu aut.
"Jak to dobrze jest mieć ciepłe mieszkanie" Chuuyi przypomniały się jego własne słowa z przed chwili.

Nie każdy miał ciepłe mieszkanie i jedną z takich osób był jego partner, Dazai Osamu.
To on właśnie mieszkał w kontenerze na wysypisku.

Ten chłopak budził lęk w szefie mafii, który kazał mu mieszkać w tych skrajnych warunkach. Szef bał się, że Dazai zabije go i zajmie jego miejsce jako szef. Dlatego kazał trzymać go na odludziu w okropnych warunkach. Kontener w którym mieszkał partner Chuuyi był metalowy, nie izolowany więc w zimę temperatura była w nim tak niska jak na zewnątrz a w lato wnętrze przypominało rozgrzany piekarnik.
Właśnie w takich warunkach mieszkał Dazai Osamu.

Rudowłosy przystanął na chwilę i popatrzył na kontener. Sam nie wiedział czemu po prostu nie idzie w stronę swojego mieszkania tylko stoi i myśli o Dazaiu. Jakąś jego część mówiła mu, że powinien sprawdzić co się dzieje z brunetem. Chociaż zobaczyć.
-Cholera, nie da mi to spokoju jak go tu zostawię. Durna makrela- mruknął Chuuya i ruszył w stronę kontenera.

~~~

Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Tak jak się spodziewał, temperatura prawie w ogóle nie różniła się od tej na zewnątrz. Wcisnął przycisk włączający małą żarówkę dającą skąpą ilość światła i rozejrzał się.

Było tam biurko, krzesło, mała lodówka, mnóstwo śmieci oraz materac leżący w kącie. A wygląd osoby leżącej na materacu szczerze przeraził rudego.
Był to blady i wychudzony szatyn. Leżał bez ruchu, czasami tylko dostawał dreszczy, chociaż był owinięty w kołdrę.

Chuuya nie wyobrażał sobie, jak Dazai mógł tam przeżyć resztę zimy. Podszedł do materaca i położył dłoń na czole swojego partnera.

Było chłodne.

Znaczyło to, że brunet wcale nie śpi, tylko zamarza.

Rudy mafiozo przez chwilę zastanawiał się co zrobić. Czy powinien zostawić tam bruneta i pozwolić mu umrzeć? Nie wiedział czemu, ale jego serce podpowiadało mu, żeby tego nie robił. Czuł, że chce pomóc szatynowi, ogrzać go i zrobić wszystko co tylko może aby go uratować.
Nie podobało mu się to uczucie.

W końcu podjął decyzję.

"Boże, co ja właściwie robię?" pytał sam siebie biorąc młodszego chłopaka na plecy. Nie było to trudne zważającna małą wagę szatyna. Chuuya ostatni raz westchnął i ruszył z Dazaiem na plecach w stronę swojego mieszkania.

~~~

Droga zajęła mu trochę czasu, bo musiał nie tylko zmagać się z tym przeklętym wiatrem ale też nieść wyższego chłopaka na plecach.

•Wspólne życie makreli i ślimaka, czyli historie z życia soukoku•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz