Dwa lata wcześniej. Wenecja

222 29 151
                                    

Stała na wąskim pomoście

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Stała na wąskim pomoście. Obejmowała się ramionami, chroniąc się przed chłodnym powietrzem. Wpatrywała się w niewyraźny zarys bazyliki Santa Maria della Salute, wyłaniający się z wolno opadającej mgły. Krzykliwe mewy tłoczyły się wokół niej, mając nadzieję na jakiś drobny smakołyk. Siadały na drewnianej barierce. Ostrożnie podchodziły, ale kiedy kobieta nie zwracała na nie uwagi, rozczarowane podrywały się do lotu. Woda leniwie kołysała gondolami w hipnotyzującym falującym rytmie. Mówią, że Wenecja, to miasto zakochanych, ale ona czuła się tu bardzo samotna, bardziej niż kiedykolwiek.

Od trzech lat była narzeczoną Trevora Prestona, który był również wspólnikiem jej ojca. Dlatego całymi dniami, pochłonięty był dbaniem o wspólne interesy. Kiedy wypominała mu brak jego towarzystwa w wycieczkach po mieście, on twierdził, że to wszystko robi dla niej, by mnie musiała martwić o przyszłość. Kiedy chciała wyjść w jego towarzystwie do teatru czy opery, on twierdził, że nie znosi zatłoczonych miejsc. Rzadko ją przytulał, czy okazywał uczucie. Gdy ich rozmowy schodziły na temat wspólnego życia, delikatnie sugerowała mu bliższe poznanie. Oczywiście nie miała intymnego zbliżenia przed ślubem, ale spędzanie ze sobą większej ilości czasu, jak zakochani którzy zamierzają się pobrać. Jednak kiedy próbowała się zbliżyć do niego, on natychmiast się wycofywał. Kiedyś poskarżyła się na to matce, ale ta zrzuciła, to na karb dżentelmeńskiej powściągliwości, mówiąc, że po ślubie wszystko się zmieni.

Co o nim wiedziała? Nic. Nigdy nie mówił o swojej przeszłości. Nie łączyły ich żadne zainteresowania, a przecież mieli w perspektywie, spędzenie ze sobą reszty życia. Ta myśl bardzo ją zasmuciła.

— Eleonora?

Pogrążona w smętnych rozmyślaniach, w pierwszej chwili nie usłyszała, kiedy ktoś ją zawołał.

— Eleonora Eaglewood?!

Zaskoczona obejrzała się za siebie.

Na końcu krótkiego i wąskiego pomostu, zobaczyła wysokiego i niezwykle przystojnego mężczyznę. Idąc wolno w jej stronę, zdjął kapelusz. Poruszał się z gracją i lekkością. Cały był ubrany w głęboki odcień zieleni, idealnie pasujący do oczu w kolorze miodu. Wyjątek stanowiły, biała koszula i nienagannie zawiązany fular. Półdługie ciemnoblond włosy lekko falujące opadały mu na kark, a pięknie wykrojone pełne usta, uśmiechały się do niej.

— My się chyba nie znamy — odparła szorstko. Czasem zdarzało się, że samotnie spacerującą kobietę zaczepiali mężczyźni, ale nigdy tak otwarcie.

— No cóż. Może pani nie pamiętać, rozkrzyczanego chłopca, którego widziała pięć minut, jakieś piętnaście lat temu.

— Wciąż nie rozumiem — uniosła brwi, lekko zaciskając usta zirytowana tym, że ktoś śmiał przerwać, jej niewesołe kontemplacje.

— Wcale się nie dziwię, bo niemal rok spędziła pani z moim bratem, Christopherem, w Domu na wrzosowisku.

Eleonora zmarszczyła brwi, spoglądając na swojego rozmówcę znad okularów.

SekretyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz