Jest jeszcze więcej tajemnic do odkrycia

204 21 129
                                    

Deszcz spływał po szybie sznurami paciorków

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Deszcz spływał po szybie sznurami paciorków. Wiatr obijał się o szybę. Drzewa nachylały się do okien. Stukały gałęziami w szybę, jakby prosiły pozwolenie wejścia do środka, by schronić się przed złą aurą. Z jasnego przedpołudnia zostały tylko marne resztki, błękitu próbującego przedrzeć się przez skłębione szare chmury.

Christopher zatrzymał się w drzwiach biblioteki, oczarowany widokiem, jaki zobaczył. Eleonora stała przy oknie i czytała, korzystając z ostatnich promieni światła. Poruszała lekko ustami, owijając kosmyk włosów wokół palca. Szal, który otaczał jej ramiona, lekko zsunął się, odsłaniając piękną linię szyi.

Podniosła głowę i napotkała spojrzenie przyglądającego się jej mężczyzny. Jego oczy są piękne i wyraziste, pomyślała. Kontrastujące z szarością późnego popołudnia. Przebrał się w coś mniej oficjalnego. Wyglądał na rozluźnionego i spokojnego, ale na twarzy miał wymalowaną irytację. Zapewne z powodu czekającej go rozmowy.

Założyła tasiemkę i zamknęła książkę.
Zatrzymał się obok niej. Tak blisko, że czuła ciepło jego ciała.

— Kolejny raz muszę cię przeprosić. — Oplotła książkę lekko drżącymi palcami.

— Za co?

— Za ogród. Nie miałam pojęcia, że Albert, tak bardzo tam narozrabia.

— Są większe tragedie, niż rozkopany ogród.

— Wiem, ale przez te moje nierozsądne pomysły, naraziłam cię na kolejny wydatek.

— Ell — podniósł dłoń i poprawił jej szal na ramionach. — Jutro przyjdzie ogrodnik, zakopie dziury, a resztę wkrótce pokryją jesienne liście.

— Ale...

— Nie zawracaj sobie tym głowy — poprosił cicho.

Popatrzyli sobie w oczy. Już miał położyć dłonie na jej twarzy i pocałować, gdy nagle, czar prysł. Atmosferę zauroczenia przerwało, bicie zegara stojącego obok w jadalni. Była piąta godzina. Eleonora cofnęła się o krok.

— Lepiej będzie, jak wyjdę. Zapewne chcesz rozmówić się z lady Brachester na osobności.

Chwycił ją za rękę i delikatnie zatrzymał. Jego spojrzenie nie pozostawiało wątpliwości.

— Zostań.

— To chyba nie jest dobry pomysł.

— Proszę.

— Jesteś tego pewien?

— Tak.

Artur wszedł do biblioteki, niosąc tacę, ze świeżo zaparzoną herbatą i słodko pachnącymi wanilią ciasteczkami. Za nim do biblioteki wkroczyła lady Brachester. Eleonora z lekką obawą przyglądała się kobiecie znad szkieł swoich okularów. W bibliotece zaległa kłopotliwa cisza, przerywana jedynie delikatnym pluskiem rozlewanej do filiżanek herbaty.

SekretyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz