Karnawał

218 26 129
                                    

Otaczał ją kolorowy, rozbawiony tłum

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Otaczał ją kolorowy, rozbawiony tłum. Uliczni akrobaci, popisywali się przed widzami. Grajkowie z większym lub mniejszym zainteresowaniem dzielili się z tłumem, swoim talentem. Twarze ukryte pod karnawałowymi maskami były anonimowe. Piękne lub szkaradne. Te kilka dni karnawału, mieszkańcy Wenecji mogli sobie folgować w zabawie, dzięki której mogli zapomnieć o codziennych zmartwieniach. Niezliczoną ilość razy słyszała o tym, jak często były przekraczane wszelkie granice moralności podczas bali i przyjęć.

Stała na Ponte dela Paglia i czekała na Trevora. Obiecał, że ten jeden wieczór pośród jedenastu dni karnawału, poświęci tylko jej. Miała nadzieję, że choć na chwilę porzucił swoje obowiązki, by mogli razem bawić się, spacerować lub tańczyć z tłumem. Czekała na niego ze zniecierpliwieniem, zastanawiając się, czy barkowa suknia jej projektu, z czerwonego i złotego brokatu mu się spodoba. Trójgraniasty kapelusz ozdobiony misterną koronką i efektownymi piórami dopełniał jej strój. Jako że nosiła okulary, nie mogła mieć maski, przylegającej do twarzy, ale spod kapelusza wypływała delikatnie usztywniona gipiura, której nadano kształt maseczki, osłaniającej jej twarz do ust. Wysoki haftowany złotą nicią kołnierz, osłaniał część włosów i szyję.

Rozglądała się ze zniecierpliwieniem, by w końcu przestać czekać. Już miała zejść z mostu, na którym się umówiła z narzeczonym, gdy nagle, delikatnie i poufale ktoś objął w talii.

— Dokąd to moja piękna?

Zaskoczona znieruchomiała czując łagodne pocałunki na szyi i karku.

— Zamknij oczy — usłyszała, cichy szept tuż przy uchu.

Serce zabiło jej z radości, bo nie spodziewała się tak wylewnego powitania. Obejmujący ją mężczyzna delikatnie pociągnął ja pod jedną z wielu arkad, gdzie mogli skryć się przed wzrokiem ciekawskich. Jego wzrok spoczął na pięknych zarysowanych ustach kobiety. Miękkich i kuszących. Pochylił się nad nią i pocałował. Eleonora z cichym westchnieniem zarzuciła mu ramiona na szyję, oddając mu pocałunek namiętnie i mocno.

Coś ją jednak zaniepokoiło. Trevor nigdy nie szeptał i nigdy by nie pocałował ją w taki sposób. Otworzyła oczy. W półmroku widziała twarz ozdobioną złotą maską zakrywającą górną część twarzy wraz z nosem. Zmarszczyła lekko brwi. Podniosła dłoń i zdjęła maskę z twarzy mężczyzny. Zwykle wesołe oczy Adama, teraz wpatrywały się w nią z ogromną powagą.

— Dlaczego to zrobiłeś? — zapytała, nie mogąc ukryć rozpaczy w głosie.

— Bo całowanie twoich dłoni, już mi wystarcza.

— Adamie! — Chciała się od niego odsunąć, ale nie pozwolił jej na to. — Mam narzeczonego!

— Wiem i nie mogę zrozumieć, dlaczego zaniedbuje tak piękną istotę, jaką jesteś.

— Nie jestem piękna.

—  Jesteś idealna, a ja zakochałem się w tym ideale. — Jego głos był niski i uwodzicielski. — Kocham cię i pragnę. Nie mogę spać po nocach, marząc o tobie, a to mnie doprowadza do szaleństwa...

SekretyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz