1. Znak

1K 33 12
                                    

     Pływałam w naszym pięknym oceanie, było późno ale moi rodzice chyba się tym nie przejęli. Pływałam razem z moim Ilu, które nazywa się Ishla. Tę chwilę niestety przerwał mój braciszek razem se swoim kolegą Rotxo, ja go nie rozumiem on się boi sam chodzić? Cały czas chodzi z nim...a może...

- Ronati ojciec karze ci już wracać - Powiedział mój brat.

- Co ty taki miły Aonung? - Spytałam bo to dla mnie nowość.

- Taki jak zawsze, wracaj już bo się ojciec wścieknie. - Powiedział.

     Szłam lekko przed nimi, wsłuchiwałam się w szum oceanu, i za nim się obejrzałam byliśmy już na miejscu.

- Widzę cię ojcze, widzę cię matko. -
Powiedziałam jak mnie nauczono.

- Widzimy cię córko, gdzie ty byłaś tak późno? Wiesz że macie zakaz - ojciec spojrzał się na wszystkich - wychodzenia o takiej porze z Marui. - Powiedział Ojciec.

- Tak wiem, byłam pod wodą i straciłam poczucie czasu przepraszam. - Powiedziałam i popatrzałam w dół.

- Nic się nie stało, następnym razem informuj nas o tym okej? - Spytała matka.

- Tak jest - Odpowiedziałam i położyłam się.

         Szłam nad wodę gdy zobaczyłam

               coś dziwnego w krzakach,

         był to ogon cienki jak sznurek
                    i bardzo niebieski...

          Gdy to się do mnie odwróciło     

zobaczyłam piękne żółto-zielone oczy..

           - Przyjmij nas - Powiedział i znikł,
                                                                  rozpłynął się w powietrzu i wtedy się

obudziłam...

- Co się stało kochanie? - Spytała matka.

- Śniło mi się coś dziwnego, w tym śnie ukazał mi się na'vi tylko nie był jak my...był bardzo niebieski. A i powiedział
,, przyjmij nas ''... - Opowiedziałam mojej rodzicielce sen ale pominęłam fakt o tych pięknych żółto-zielonych oczach...

Gadałam jeszcze przez chwilę z moją mamą, gdy weszła Tsireya przerwała nam i powiedziała że coś nadlatuje na naszą wioskę i akurat usłyszałyśmy alarm. Odrazu poszłyśmy zobaczyć co się dzieje, zobaczyłam 5 ikranów i rodzinę bardzo niebieską rodzine..takie jak z mojego snu...popatrzałam w stronę mojej matki, podeszłam trochę bliżej i wtedy...

- Co was do nas sprowadza Jake Sully? - Spytał mój ojciec Tonowari, wódz naszego klanu.

- Szukamy uturu - Odpowiedział Jake głowa rodziny.

- Uturu? - Spytała moja matka Tsahik.

- Tak, schronienia dla naszej rodziny. - Odpowiedział Jake.

W czasie kiedy dorośli rozmawiali ja obeszłam ich dookoła i zobaczyłam dwójkę chłopców, to byli chyba synowie, ukłonili się i jak się na mnie spojrzeli...jeden z nich miał bardzo piękne żółto-zielone oczy...takie same jak z mojego snu. Odrazu spojrzałam się na matkę, która warczała na żonę Jake'a?

- Toruk Makto i jego najblijżsi zostaną z nami, traktujcie ich jak swoich braci i siostry. Uczcie ich by na żadne nie spadło imię niepożytku i hańby. - Powiedział wódz.

- Co się mówi? - Zwrócił się Jake do swojej rodziny.

- Dziękujemy - Odpowiedzieli chórem.

- Moje córki Tsireya i Ronati zaprowadzą was do nowego domu, ale i także nauczą wasze dzieci wszystkiego co trzeba wiedzieć o życiu w oceanie. - Odrzekł Tonowari.

- Chodźcie, zaprowadzimy was do nowego domu - Powiedziałam i przejełam od nich trochę bagażu.

Nadal nie mogłam uwierzyć że on tu był, ale czemu mi się przyśnił? Te jego oczy ciągle nie dają mi spokoju...

- Zobaczcie tu jest wasz nowy dom. - Powiedziałam z uśmiechem na ustach.

- No nada się - Powiedział Jake, ale jego żona Neytiri nie była chyba zadowolona...
Zobaczyłam jak Tsireya patrzy się na młodszego z braci..zaczyna się coś ciekawego.

- Okej Tsireya, zostawmy ich samych muszą się do końca wprowadzić. - Powiedziałam i odciągnęłam ją cudem od chłopaka.

- Jutro rano po was przyjdziemy, bądźcie gotowi. - Powiedziała Tsireya i zniknęłyśmy zostawiając rodzinę Sully samych. Było już późno, poszłam z Tsireyą nad wodę popływać na Ilu, jednak ona musiała na chwilę mnie opuścić. Jednak nie zostałam sama bo usłyszałam jak ktoś idzie w moją stronę.

- Hej - Usłyszałam ciche hej z tyłu pleców, wystraszyłam się głosu i prawie wylądowałam plecami w wodzie gdyby nie ratunek..zółto-okiego nieznajomego.

- Nic ci nie jest? - Spytał.

- Oh hej, nie zauważyłam cię i się wystraszyłam ale nic mi nie jest dziękuję. - Odpowiedziałam zawsztydzona.

- Neteyam - Podał mi rękę by się zakumplować.

- Neteyam... - Powtórzyłam jego imię.

- Tak to moje imię..a twoje? - Zaśmiał się lekko, jaki on ma słodki uśmiech..

- A ym Ronati..miło cię poznać Neteyamie - Powiedziałam z rumieńcem na twarzy i nasze oczy znów się spotkały...

miło cię poznać Neteyamie - Powiedziałam z rumieńcem na twarzy i nasze oczy znów się spotkały

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(730 słów)
Hejka! To moja nowa historia związana z Avatarem Istotą Wody.
Mam ogromną nadzieję że wam się spodoba, i nie mam pojęcia co ile będą pojawiały się rozdziały ponieważ pracuję nad 4 książkami na raz... Ale możecie podzielić się waszą opinią o tym rozdziale w komentarzu💋. See you later and I see you❣️

Eywa Jednoczy || Avatar ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz