Resztę drogi pokonywaliśmy w ciszy, już po kilku godzinach latania, zauważyłam ogromne drzewa...
Tak jak myślałam, byliśmy blisko klanu Ometicaya. Wychyliłam się trochę żeby się lepiej przyjrzeć..
- Księżniczko, ja muszę pokierować ikranem do końca drogi. Więc proszę byś narazie powstrzymała eksystację, dobrze? - powiedział Neteyam, ciągnąc mnie ręką bym usiadła.
- Oczywiście księciu - odparłam. Byliśmy już naprawdę blisko, zauważyłam tych wszystkich Na'vi. Teraz to ja będę ta inna..ale skoro rodzina Sully dała radę to ja też dam prawda? W końcu mam 17 lat, więc muszę se poradzić. Wylądowaliśmy ikranami chyba przed Eywą, tak mi się wydaje ponieważ była...bardzo piękna i taka ogromna.. Neteyam w końcu pozwolił mi zsiąść z ikrana, odrazu zeszłam i poczułam pod sobą dziwne uczucie mrowienia. Co się dziwić, w końcu byłam tu pierwszy raz.
*** POV: NETEYAM ***
Zauważyłem że moja Rona jest bardzo szczęśliwa, nie to co klan. Nasz wódz umierał a co za tym szło? Mój ojciec pewnie znowu zostanie Olo'yektanem, jednak coś mi nie grało. Jednak po kilku minutach domyśliłem się co, wszystkie oczy padły na Ronati która podeszła do mnie..
- Długo będą się tak na mnie patrzeć? - spytała.
- Zaraz im przejdzie, wiesz. Pierwszy raz widzą kogoś z Metkayina, nie masz co się obawiać będę przy tobie. - odpowiedziałem jej, i zacząłem rozpakowywać mojego ikrana. Zauważyłem że mój ojciec, zaczął się ze wszystkimi witać. Tak samo jak moja matka.
- Neteyam, Ronati, Kiri i Tuk. Możecie proszę rozpakować ikrany i zanieść rzeczy do naszego namiotu? Chyba pamiętacie gdzie on jest hah, ja z waszym ojcem idę porozmawiać z moją matką i Olo'yektanem. Proszę. - powiedziała Neytiri, wszyscy się zgodziliśmy. Każdy wziął po troche rzeczy a ikrany odleciały, Kiri z Tuk szły na przodzie a ja z Neteyamem z tyłu. Rozmawialiśmy o bardzo głupich, śmiesznych i romantycznych rzeczach, a przede wszystkim dobrze się bawiliśmy. Doszliśmy do namiotu Sully'ch, i położyliśmy wszystkie rzeczy przed wejściem. I znowu spojrzało się na mnie kilka setek oczu..
- Neteyam? - spytałam.
- Co jest? - odwrócił wzrok w moją stronę.
- A gdzie będę spać?.. W sensie wiem że dopiero przylecieliśmy i nie ma jeszcze dla mnie łóżka.. -
- Hmm załatwić ci łóżko, czy przez jakiś czas wolisz spać z prywatną poduszką? - spytał z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Hmm wybiorę obcję numer 2 haha, okej a teraz serio. Kiedy będę miała łóżko? -
- Kiedy tylko będziesz chciała, moje jest duże więc narazie się zmieścimy - ciągnął dalej swoje. Ja podeszłam do niego i go przytuliłam, Kiri i Tuk spojrzeli się na nas jak wszyscy inni dookoła. Rozeszliśmy się i zaczeliśmy układać rzeczy gdy do namiotu wszedł Jake wraz z Neytiri.
- Co się stało tato? - spytał Neteyam.
- Właśnie odszedł Olo'yektan naszego klanu.. - powiedział Jake.
- Innym slowem mówiąc wasz ojciec znów obejmie przywództwo, ceremonia będzie wieczorem. Mam nadzieję że wszyscy się zjawicie - powiedziała Neytiri, patrząc się na nas. Spojrzałam na wszystkich i z jednej strony się cieszyli, a z drugiej byli smutni. Po krótkiej wymianie paru zdań, Neteyam stwierdził że może pójdziemy się przejść i przy okazji pokażą mi las. Ich rodzice odrazu się zgodzili, tylko powiedzieli że mamy przyjść wieczorem. Byłam bardzo podekscytowana, nigdy nie miałam okazji..a teraz w końcu mogę to zrobić, i to jeszcze w obecności najlepszych osób w moim życiu..
CZYTASZ
Eywa Jednoczy || Avatar ~
Ficção AdolescenteNeteyam x Ronati ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ - Jest inny czemu miałby być z kimś takim jak ja? - - Ronati...Neteyam powiedział mi że cię widzi... - Ja też go widzę Tis... - ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ⚠️UWAGA⚠️ ~ Przekleństwa ~...