3. Nadzieja

551 19 20
                                    

     Wtedy znowu nasze oczy się spotkały
         i Neteyam się do mnie przybliżył..


Spojrzałam się na Neteyama a on mnie przytulił, to było urocze z jego strony. Bardzo się w niego wtuliłam, znów poczółam te miłe ciepło na moim ciele. ( Mniej więcej tak to wyglądało ):

Po kilku minutach odsuneliśmy się od siebie i się uśmiechneliśmy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Po kilku minutach odsuneliśmy się od siebie i się uśmiechneliśmy.
- Wiesz bardzo cię lubię Ronati...- Powiedział Neteyam.

- Ja też cię bardzo lubię Neteyam..- Odpowiedziałam.

- Gołąbeczki, to miała być lekcja oddychania a nie przytulania. - Powiedziała Tsireya.

- Uspokój się Tis, ale w takim razie skoro wszyscy już umiemy poprawie oddychać. To możemy chyba przejść do oswajania Ilu, co wy na to? - Spytałam.

- Myślę że to dobry pomysł. - Powiedziała Tsireya. Neteyam razem z Lo'akiem poszli po Kiri i Tuk, bo chyba nie chciały tego przegapić. W tym czasie ja i Tsireya weszłyśmy do wody by przywołać Ilu.

- Dobra gadaj, co cię łączy z Neteyamem? - Spytała Tsireya.

- Tsireya już ci mówiłam, nic tylko przyjaźń. Chociaż patrząc na niego to jest mega słodki i przystojny...ale to nie jest istotne.. - Odpowiedziałam Tsireyi a ta po chwili się zaśmiała.

- O co ci chodzi? - Spytałam.

- Dziękuję za komplement słodziaku - Powiedział za moimi plecami Neteyam, bardzo się wystraszyłam. Odskoczyłam i nadziałam się na coś bardzo ostrego w wodzie, zamiast błękitnej wody zrobiła się lekko czerwona. Syknęłam z bólu łapiąc się za noge, przez chwilę przed oczami miałam czarne plamki..

- Ronati?! - Zawołała zaniepokojona Tsireya.

- Jezu ile krwi, przepraszam Ronati to moja wina. Tak bardzo cię przepraszam! - Powiedział rozkojarzony Neteyam, każdy się na mnie patrzył a Tuk i Kiri poszły by nie robić zamiaszania.

- Trzeba ją zanieść do Tsahik - Powiedziała drżącym głosem Tsireya.

- Neteyam pomożesz? - Zwróciła się Tis do Neteyama.

- Dam radę, jest okej. - Powiedziałam ledwo trzymając się na nogach.

- Oj nie marudź. - Powiedział Neteyam i wziął mnie na ręce...Nie dość że słyszał rozmowę to teraz niesie mnie na rękach. Po chwili poczyłam że oczy mi się zamykają...

*** POV: TSIREYA ***

Szliśmy pod Marui, bardzo się bałam o Ronati ona nie może zginąć! Krzyknęłam do naszej matki ale zamiast niej pojawił się Aonung, jak on zobaczył że Neteyam niesie Ronati nieprzytomną to bardzo się wkurzył.. Weszliśmy do Marui a w nim siedziała nasza matka.

- Jezu co się stało Tsireya?? - Spytała matka.

- Ronati nadziała się na coś bardzo ostrego w wodzie. - Powiedziałam drżącym głosem.

- Dobrze Neteyam połóż ją tu a ty Tsireya idź poszukaj tego na co się nadziała dobrze? Chłopcy idźcie z nią jej pomóc. - Powiedziała Tsahik.

- A czy ja bym mógł z nią zostać?.. - Spytał Neteyam. Matka się zgodziła a ja razem z Lo'akiem pobiegłam do miejsca w którym to się zaczęło.

*** KILKA MINUT PÓŹNIEJ ***

- Mamo! Znalazłam to jest nóż! - Krzyknęłam.

- Ooo! Tsireya znalazłaś mój nóż dzięki! - Powiedział Aonung.

- To twój?! Nie no zabiję cię Aonung jeśli ona się nie obudzi! - Krzyknęłam w stronę Aonunga.

- Wyluzuj, co on tu wogóle robi? - Spytał Aonung wskazując na Neteyama.

- W przeciwieństwie do ciebie opiekuję się twoją siostrą głąbie. - Powiedział Neteyam.

- Jeszcze raz się do mnie odezwiesz a podbiję ci te twoje " piękne " oczy jak to Ronati mówi. - Zagroził Aonung Neteyamowi. Neteyam po usłyszeniu słów Aonunga wstał do niego, gwałtownie zbliżając się do niego. ( Tak samo jak z Lo'akiem w filmie)

- Uspokoić się oboje! - Krzyknęła Ronal, Tsahik. A oni odwrócili się od siebie, Aonung gdzieś wyszedł, a Neteyam wrócił do Ronati.

- Nie możecie się poprostu pogodzić? Tylko bez przerwy walczycie między sobą? - Powiedziałam a Lo'ak poszedł za Aonungiem.

- Pogadamy później Tsireya, zaopiekuj się Ronati. - Powiedział Neteyam wychodząc za Lo'akiem, a ja zostałam sama z matką i Ronati.

- Mamo budzi się! - Krzyknęłam.

- Moje kochanie - Ronal natychmiast przytuliła się do Ronati.

*** POV: RONATI ***

- Co się stało? - Spytałam.

- Teraz to nie istotne siostro - Powiedziała Tsireya przytulając mnie. A Aonung wszedł do nas z podbitym okiem.

- Jezus synu! Pobiłeś się z synami Sulliego mam rację?! - Krzyknęła moja mama.

- Gdzie Lo'ak i Neteyam? - Spytała Tsireya, podchodząc do Aonunga.

- Mamo muszę na chwilę wyjść.. - Powiedziałam i zerwałam się się szybko nad wodę, ponieważ tam widziałam prawdopodobnie Neteyama.

- Ronati czekaj! - Krzyknęła moja mama i Tsireya jednocześnie.

- Neteyam! - Krzyknęłam do chłopaka.

- Ronati? Już się wybudziłaś? Jak się czujesz? Wszystko okej? - Spytał mnie Neteyam, podchodząc do mnie przytulając.

- Heej powoli..co ci się stało w wargę?! Biłeś się z moim bratem prawda? - Powiedziałam.

- Może... - Odpowiedział.

- Ajj pokaż mi to. - Powiedziałam kładąc swoją rękę na jego poliku, było już naprawdę ciemno więdz nikt nas by nie zauważył.

- Boli? - Spytałam dotykając rany.

- Jest w jak najlepszym porządku... - Powiedział - Ale boję się jednej rzeczy... - Papatrzył na mnie z czułością.

- Może pomogę, czego się boisz? - Spytałam dalej trzymając swoją rękę na jego poliku, a on połozył swoją na moim. Popatrzałam na niego a on na mnie.

- Tego. - Przybliżył się do mnie i mnie pocałował...Miał tak miękkie usta, staliśmy pomiędzy wodą a wioską. Każdy mógł nas zauważyć, ale teraz mnie to nie interesowało i chciałam by ta chwila trwała wiecznie..

                                                      ( 822 słów )

No heej dotarliśmy do kolejnego rozdziału, trochę romansu nie zaszkodziło jeszcze nikomu...możecie dawać opinie w komentarzu, chętnie poczytam 👀❤️

Eywa Jednoczy || Avatar ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz