13. Szczęście

384 18 8
                                    

Z nienacka usłyszeliśmy...strzały.

  Spojrzałam się na Neteyama, a on na mnie. Baliśmy się najgorszego, że ludzie nieba atakują. Pobiegłam wraz z Neteyamem w kierunku w którym padły strzały, gdy totarliśmy na miejsce, zobaczyłam ojca Neteyama wraz z kilkoma innymi wojownikami. Zbroili się, co za tym szło? Nie mam pojęcia.

- Ojcze, co się dzieje? Co wy robicie? - spytał Net.

- Neteyam, to jest teraz nie istotne. Idźcie z tąd, pogadamy w namiocie. - odpowiedział Jake i wrócił do swoich czynności. Tak jak powiedział Jake, tak zrobiliśmy..wróciliśmy do wspólnego przechadzania się po lesie.


[ SKIP TIME 5 MIESIĘCY ]


***POV:NETEYAM***


   Było jeszcze jasno, chodziłem razem z Ronati po tutejszym lesie niedaleko wioski. Aby nie oddalać się od wyznaczonego terenu, i nie zbliżać do ludzi którzy mogli w każdej chwili nas zaatakować. Musieliśmy na siebie uważać gdyż nie wiadomo na którym rogu mogłoby czyhać zło, po ostatnich tygodniach rozkochaliśmy się w sobie jeszcze bardziej. Mamy za sobą nie jedne nieprzespane noce ale także i kłótnie które nie mogły nie występować, jednak nie były one na tyle wielkie, aby zniszczyć nasz związek a tylko posilały relacje między nami, która była ogromna i wręcz niesamowicie miłosna. Co tylko mówiło że nie przetrwamy chwili bez siebie, wspominaliśmy te wszystkie czasy chodząc po lesie.

- Wszystko dobrze? Tak jakoś dziwnie chodzisz? - zdziwiłem się.

- Nic mi nie jest - odpowiedziała Roanti, nie wiedząc co jej się dzieje.

- Widzę, że coś się dzieje - dopytywałem.

- Spokojnie- odpowiedziała. Szliśmy razem jeszcze chwilę ale wtedy nagle o mało się nie przewróciła i tylko ja mogłem jej pomóc łapiąc ją.

- Wszechmatko, co ci się stało Ronati? - trzymałem ją na rękach, bardzo się wystraszyłem.

- Neyetam pomóż mi, słabo się czuję..- ciężko mówiła, natychmiast udałem się do wioski. Trzymałem na rękach swoją ukochaną, zasłabła tej nocy i biegłem do wioski aby ktoś udzielił jej pomocy gdyż sam nie wiedziałem co mogło być powodem zasłabnięcia. Jeszcze mi się taka sytuacja nigdy nie zdarzyła co było dla mnie jeszcze bardziej stresujące, miałem wrażenie jakby jej życie było na moich rękach i mogło za chwilę odpłynąć w dal. Nigdy tak szybko nie biegłem do wioski i wkrótce się tam znalazłem, a to zauważyli moi rodzice i rodzeństwo.

- Neteyam co się stało? - zapytała Neytiri.

- Co się dzieje z Ronati? - dopytał Jake.

- Szybko do matki plemienia! - wykrzyczałem.

- Mo'at jest za drzewem dusz, śpiewa pieśni- powiedziała Tuktirey.

- Chodźmy tak! - rzekła Kiri. Podbiegli tam wszyscy a matka przestraszyła się, widząc nas w takiej gromadzie, ale zauważyła na moich rękach dziewczynę, nie mogła tak bezczynnie stać i od razu ruszyła z pomocą.

- Matko, proszę pomóż! - krzyknąłem.

- Spokojnie dziecko, to nie jest sytuacja dla ciebie, Jake zajmij się nim - rzekła.

Eywa Jednoczy || Avatar ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz