8. Pożegnanie

420 22 16
                                    

Poleciała mi łza, poczułam jak czyjaś dłoń dotyka mojego policzka, zobaczyłam uśmiechającego się do mnie Neteyama.

Nie mogłam uwierzyć własnym oczą, on był tutaj ze mną, żywy i się do mnie uśmiechał.

- Neteyam! - Rzuciłam mu się na szyję, oczywiście ostrożnie by nie zrobić mu jakiejkolwiek krzywdy.

- Hej spokojnie, mówiłem że cię nie zostawię tak? - Powiedział odgarniając moje włosy za ucho. Moja mama wyszła przed marui zobaczyć czy nikt inny nie jest w krytycznym stanie, zostaliśmy sami. Neteyam zbliżył do mnie swoje usta, i mnie pocałował. Niestety tym razem ja musiałam przerwać tę chwilę.

- Neteyam, musisz odpoczywać..nie możesz robić żadnych gwałtownych ruchów... - Powiedziałam, i wtedy do nas weszła matka Neteyama.

** POV: NEYTIRI ***

Weszłam do Marui wodza, zobaczyłam mojego pierworodnego syna uśmiechającego się w moją stronę. Nie mogłam powstrzymać łez, Jake jest teraz z Lo'akiem, Tuk i Kiri gdzieś w okolicach lasu a mój syn z dziewczyną.

- Neteyam, jak dobrze że nic ci się nie stało.. - Powiedziałam siadając obok niego, poprosiłam Ronati by zostawiła nas na chwilę samych. Na co ona odrazu się zgodziła, musiałam przekazać mu tę informację.

- Mamo, wszystko gra? Dziwnie się zachowujesz.. - Powiedział.

- Neteyam.. - rozpłakałam się - twój brat, Lo'ak on...on jest teraz z Eywą.. - W końcu wyrzuciłam to z siebie. Spojrzałam na twarz Neteyama, poleciało mu kilka łez ale starał się zachować powagę. Przytuliłam go i nie chciałam puszczać.

- Dziś będziemy oddawać ciało twojego brata Eywie, czujesz się na siłach by być z nami wtedy? - Spytałam, dotykając dłońmi jego policzek.

- Tak, myślę że Lo'ak zrobiłby dla mnie to samo.. - Powiedziałem smutno.

*** POV: JAKE ***

Siedziałem w naszym namiocie, nigdy nie myślałem że spotka mnie tak wielkie zło. Pierw straciłem rodziców, później brata..a teraz syna. Nie mogłem w to uwierzyć, zobaczyłem że do mnie wchodzi moja Neytiri wraz z naszym pierworodnym synem. Bardzo się ucieszyłem gdy zobaczyłem ich całych, przytuliłem ich lecz Neteyam padł na kolana obok ciała brata i zaczął...płakać. Wraz z Neytiri usiedliśmy obok niego, i zaczęliśmy się przygotować. Neteyam gdzieś zniknął, powiedział że zaraz przyjdzie więc mu zaufałem.

*** POV: RONATI ***

Chodziłam z Tsireyą po plaży, gdy zobaczyłyśmy idącego w naszą stronę Neteyama. Wyglądał na bardzo smutnego, chciałam mu pomoć ale nie wiedziałam jak.

- Neteyam? Wszystko okej? - Spytałam, podchodząc do niego i go przytulając. On odpowiedział mi płaczem, bałam się że może sobie coś zrobić. Niestety nie wiem co to za uczucie stracić rodzeństwo..

- Neteyam mów do mnie - Powiedziałam.

- L- Lo'ak nie żyje.. - Powiedział łamiącym się głosem, spojrzałam na Tis ale ona dobrze o tym wiedziała. Tsireya odeszła na bok, chyba poszła do naszego Marui. Za to ja z Neteyamem zostałam na plaży i starałam się go uspokoić.

Eywa Jednoczy || Avatar ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz