Rozdział 4 "Tylko Nie Zaśnij"

403 20 12
                                    

Izuku*

Nastąpił dzień wyjazdu no czyli poniedziałek. Jak zawsze obudziłem się o piątej. *Ehh.. nigdy się nie wyśpię...No chyba że umrę...Heh* Wygrzebałem się powoli z łóżka po czym skierowałem się do łazienki. Postanowiłem wsiąść zimny prysznic by się zahartować na zimne temperatury, przy okazji wymyć włosy.

Po wyjściu podszedłem do lustra. Gdy zobaczyłem swe odbicie przeraziłem się. Całe ciało było pokryte bliznami i ranami które nie do końca się zagoiły. Każda z nich ma inną przyczynę i historię. Jedne sam sobie zrobiłem a inne to nie moja sprawka. Po chwili namysłu chwyciłem szczoteczkę. Wysuszyłem dokładnie włosy i się ubrałem w wygodne ciuchy. Było już po szóstej, wróciłem do pokoju i dopakowałem jeszcze kilka ważnych rzeczy do torby. Chwyciłem bagaż i ruszyłem ku wyjściu z domu. Pożegnałem się z mamą, nie jedząc śniadania wyszedłem. Założyłem słuchawki i włączyłem jakąś randomową playlistę by jak najszybciej upłynął mi czas wędrówki na miejsce zbiórki. Nie chciałem zbytnio iść główną ulicą by nie spotkać "fanów" którzy dobrze wspominali olimpiadę sportową. Jakoś nie miałem ochoty by z nimi rozmawiać. Poszedłem boczną uliczką którą bardzo dobrze znam ponieważ nie ma tu tylu ludzi, a ja wole spokojniejsze miejsca. Chodź nie wiedziałem czy to dobry pomysł. Dalej pamiętam co mnie spotkało w podobnej uliczce, pamiętam jakby to się stało wczoraj. To było okropne...

Po jakiś 20 minutach byłem już pod szkołą i potknąłem się o coś. Prawdopodobnie o własne nogi bo przed sobą mam prostą drogę. *Tak jak pierwszego dnia...Ale teraz nikogo nie ma obok* Zamknąłem oczy ale nagle poczułem zamiast chropowatego podłoża coś a raczej kogoś ciepłego. Osobnik chwycił mnie za kaptur i przyciągnął do siebie tak bym mógł stanąć na własnych nogach stabilnie. Czułem ciepło ciała tej osoby przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Gdy nagle...

-Ej Nerdzie co ty odwalasz? - powiedział jeżowłosy-Lecisz na mnie?!- zapytał kpiąco.

-Hee?!-pisnąłem-przepraszam Katsuś, wybacz mi nie chciałem!..nie zjedz mnie...

-Tch-tylko prychnął i odszedł zostawiając mnie w szoku, do momentu w którym nie poczułem dodatkowego ciężaru na moich plecach. Okazało się że to była Gravitity.

-Deku-kun- powiedziała pełna energii dziewczyna- spakowałeś wszystko?

-Tak tak-zaśmiałem się.

Po kilkuminutowej rozmowie podeszliśmy do reszty uczniów. Przywitałem się z resztą klasy i lekko uśmiechnąłem w stronę Bakugo i Todorokiego. Czekaliśmy na nauczycieli którzy mieli być tu dobre kilka minut temu. Czułem czyjś wzrok który nie ustannie się mi przyglądał. Czułem się bardzo niezręcznie. Gdy nagle wbił Mic z Aizawą.

-Siódma i już wszyscy są?- mruknął Aizawa drapiąc się po głowie- a już myślałem że kogoś zostawię...

-AAAAA! TAK! Powiedziałem im że zbiórka jest o siódmej... A miała być o siódmej trzydzieści, wybaczcie! Czyli są o półgodziny wcześniej no cóż! Haha- zaśmiał się present Mic. *Ja serio się pytam skąd oni biorą tyle energii ranem...może dlatego że się wysypiają...* -Wybaczcie za moją pomyłkę...

Po czasie przyjechał autokar, spakowaliśmy swoje torby i inne cudeńka do bagażnika. Wszyscy nagle wbili się do busa. Bijąc się o najlepsze miejsca. Ja jako pierwszy znalazłem się na środkowym tylnim siedzeniu. Byłem dumny że udało mi się zdobyć tyły. Nie przemyślałem tego że w mgnieniu oka przysiądą się do mnie kolejne osoby. A tymi osobami byli Bakugo i Todoroki. *Zajebisty zbieg okoliczności...* Spiąłem swoje wszystkie mięśnie przez ich obecność. Gdyż przypomniała mi się sytuacja z środy (pierwszy rozdział). Czułem się nie komfortowo bo w każdym momencie mogli by sie zacząć kłócić a ja byłem pomiędzy nimi...

Los chciał inaczej (Todobakudeku)(Villain Deku)(Shigadeku sibling)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz