Katsuki*
Siedziałem aktualnie z Todogównem przed pokojem Deku. Ponieważ te kurwy w białych fartuchach nam tam nie pozwalały wejść. Twierdziły że jego stan jeszcze nie jest stabilny. Jak się pytaliśmy czemu nie mówi, odpowiadali nam że żadna struna głosowa nie jest uszkodzona. Nie wierzyli nam w to dopóki nie zdiagnozowali jakiejś substancji w jego organizmie. Piłem kawkę wraz z szczotą z automatu, którą przyniósł mi ten flak. Gdy nagle zobaczyłem masę człeków w fartuszkach wbiegających do sali Deku. Jedynie co słyszałem to „Tracimy go!" albo „Przystępuje do resuscytacji", „Dajcie defibrylator!", „Nie oddycha", „No dawaj! DAWAJ!". Strach i panika zaczęły mnie przytłaczać, kiedy poczuł mocny uścisk w okół mnie. Okazało się że była to ta jebana szczota, który próbował się nie rozbeczeć jak małe dziecko. Wrzaski lekarzy ucichły i każdy zaczął wychodzić *O NIE O NIE KURWA NIE POZWOLĘ CI UMRZEĆ!!!! ZABIJE CIĘ DRANIU!!! ZABIEJ ROZUMIESZ!!!!* Szykowałem się na najgorsze kiedy podszedłem do nas ośmiornica.
-Państwo z rodziny?- zapytał. Widziałem jak ten idiota zaczyna otwierać mordę.
-Tak jesteśmy z rodziny-wyprzedziłem go- jesteśmy kuzynami- chłop obczaił nas wzrokiem- on jest adoptowany.
-Ah rozumiem- stwierdził lekarz.
-Co z Izuku?- spytał dwukolorowy.
-Ehhh. Wasz kuzyn dostał ataku, przez substancje którą mu wstrzyknięto. Niesiemy nie wiemy co mu dokładnie podali. Poinformujemy was czy coś wiemy przez matkę pacjenta- pokiwaliśmy jedynie głowami że rozumiemy i odszedł od nas.
-Nom to jak się czujesz idioto?- spytałem.
-A od kiedy ty się martwisz- odpowiedział mi chamsko przecierając oczy- ja idę do Pani Midoryia jej wszystko powiedzieć.
Miałem ochotę mu teraz tak przywalić ale się powstrzymałem. Wstałem bez słowa i chciałem już wyjść kiedy poczułem czyjeś ręce owijając się w okół mojej tali. Wiedziałem kto to ale nie wiedziałem co chce tym osiągnąć. Chłopak położył głowę na moim barku gdy nagle poczułem jego oddech na mojej szyji.
-Tylko uważaj na siebie- wyszeptał mi do ucha i odszedł.
Momentalnie przeszły mnie ciarki, jeszcze chwile stałem na korytarzu analizując sytuacj która się właśnie wydarzyła. Po kilku sekundach sam wyszłem ze szpitala tylko mi znanym kierunku.
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•Czary mary~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~• ~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Shoto*
Po ostatnim wydarzeniu minęło kilka dni. Była aktualnie piętnasta, siedziałem przy białym łóżku, a na przeciwko mnie siedział pan agresor. Z jego twarzy można było wyczytać nie okazywane wcześniej przez niego emocje, takie jak strach, niepokój. Wbrew temu wszystkiemu co ja widziałem, każdy mówił że jest jedynie zbyt spokojny z twarzy. Nikt inny nie widział tej troski i niepokoju w oczach co ja. Te oczy po prostu pokazywały wszystko, jak bardzo cierpi z powodu Midoryji. W sumie chyba każdy za nim tęsknił ale my we dwójkę chyba najbardziej. Krwisto czerwone tęczówki spotkały się z moimi, wywołując u mnie dreszcz przechodzący po plecach.
-O co chodzi Bakugo?- spytałem z grzeczności, gdy ten spiął swoje mięśnie, postanowiłem do niego podejść. Jedną rękę położyłem mu na barku a drugą chwyciłem w tali. Położyłem głowę na swojej ręce- Hej co się dzieje- powiedziałem mu do ucha ale ten mi nie odpowiedział. Postanowiłem wsiąść sprawy w swoje ręce i odwrócić towarzysza w moją stronę. Kiedy już to zrobiłem mogłem zobaczyć blondyna z głową w dół, ściskającego piąstki na udach z materiałem spodni- No powiedz co się dzieje. Bo nie wiem co mam robić.
Rękę z barku przesunąłem na jego podbródku i pociągnąłem do góry. Moim dwukolorowym tęczówka ukazały się przeszklone rubinowe oczy, z które tryskały niezliczoną liczba emocji. Spojrzałem na niego z troskaną miną, chciałem zabrać już z niego rękę by zrobić nam herbaty ale ten mi na to nie pozwolił. Chwycił szybko moją dłoń i pociągnął do siebie, nasze twarze dzieliły minimetry. Krwistoczerwone tęczówki wpatrywały się w moje, jakże spokojnym i delikatnym ruchem blondyn wbił się w moje usta. W szoku nie wiedziałem co zrobić. *CO JA MAM ZROVIC CO JA MAM ZROBIĆ!!!? ALE ON MA MIĘKKIE USTA!!!! NIE NIE A MOŻE...ALE CO Z MIDORYIĄ*
-A teraz idz mi zrobic cherbate- powiedział wścipsko blądyn- z miodem i cytryną. Rozumiesz!?
Jedynie prychłem i wykonałem jego polecenie udając się w stronę kuchni. Kiedy weszłem do pomieszczenia od razu zabrałem porcelanową filiżanke i zalałem ją wrzątkiem. Chwyciłem pierwszą lepszą saszetkę z herbatą i zanóżyłem ją w wrzącej cieczy. Powoli torbeka herbaty zaczeła zmieniać barwę wody i z niechcenia zacząłem szukać po szafkach miodu. Po chwili znalazłem upragniona rzecz, obok niej znajdował się imbir, nie mogłem się poprostu powstrzymać. Obie rzeczy wylądowały w prawie gotowej herbacie, podeszłyem do lodówki i wyciągnąłem z niej cytrynę by ją pokroić. Chwyciłem deskę oraz nóż i zacząłem ją szatkować, gdy nagle usłyszałem kobiecy głos.
-Shoto-kun!!
Obróciłem się z przerażenia i odruchowo rzuciłem plastrem z cytrynę w osobniczke. Plasterek wylądował centralnie na głowie Momo. Szybko chwyciłem filiżankę , lekko popchnąłem dziewczynę by przejść przez drzwi i udałem się do Bakugo.
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Midoriya*
Starałem się uspokoić po tym co zobaczyłem. Może ja mam sny prorocze czy coś bo już to raz widziałem. Usłyszałem jak drzwi od pokoju się otwierają, nie ruszyłem się ani nic nie powiedziałem. Chciałem trwać w ciszy i wysłuchiwać ich rozmów.
-Tu masz krowo swoją herbatkę- powiedział oburzony Todoroki- wiesz ile przez ciebie tam wycierpiałem!?
-No słucham czajniku?- odparł wścibsko blondyn- musiałeś czajnika dotknąć?
Nagle usłyszałem huk spowodowany uderzeniem drzwi o ścianie.
-SHOTO-KUN!!!- spojrzałem w tamtym kierunku i zauważyłem Momo z cytryną na głowie. Nie mogłem się powstrzymać i chciałem zacząć się śmiać, lecz mi to nie wychodziło. Wskazałem palcem na cytrynę, która spoczywają na jej ryju, po czym chwyciłem się za brzuch z bólu spowodowanym przez śmiech.
-A ty co się dusisz goblinie?!- w tym
momencie spowarzniałem i pokazałem jej środkowego palca- *Myślisz że jak jesteś w szpitalu to ci się nic nie stanie?!
*Jeśli chcesz się bawić w szantaż z miłą chęcią dołączę się do zabawy* Zrobiłem smutną minę i napuścilem łzy do oczu. Tak jak się spodziwiałem te dwa pieski rzuciły się na tego gada od razu bez chwili namyślenia.-Jak ty się wyrażasz w ogóle do Midoriyi?!- wykrzyczał jej prosto w twarz Shoto- nie masz prawa się tak do niego odzywać!
-I jeszcze mu grozisz padalcu jeden?!- wydarł się tym razem Bakugo- jak się zaraz nie ogarniesz to pożegnasz się z tymi implantami w czyckach i na dupie! Rozumiesz?!
Widząc to, wewnętrznie kisłem ze śmiechu jak ogórki kiszone (mniam ogóraaki🥒). Dziewczyna po chwili stała się cała czerwona jak burak, gdy nagle...
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Oto my!!! Tak znowu będziemy przepraszać za nasze lenistwo. Lecz tym razem też nie jedynie przez nasze lenistwo ale i pracę. Nie mogliśmy się po prostu ogarnąć w czasie no a najlepsze jest to że, ten rozdział powstał przez jakieś dwa miesiące. Jak bedą gdzieś jakieś błędy śmiało poprawiające. I dziękujęmy wszystkich co nas ostatnio motywowali do napisania tego rozdziału. Mamy nadzieje że wam się spodoba i no widzimy się w kolejnym rozdziale.
Słów:1023
CZYTASZ
Los chciał inaczej (Todobakudeku)(Villain Deku)(Shigadeku sibling)
Mistero / ThrillerCo jeśli Deku ukrywa chorobę przed wszystkimi? A co jeśli zamiast Bakugo zostanie porwany Midoriya na obozie? Co jeśli ulegnie przed złoczyńcami? A co jeśli nie będzie mógł wybrać kogo kocha bardziej? (Za dużo tego „A co jeśli") Jeśli cię to zacie...