Rozdział 6 - magiczny dom

10 3 0
                                    

           Zeszłam po schodach wolnym krokiem, postanowiłam z okazji kolacji ubrać się bardziej elegancko niż zwykle. Nałożyłam, więc czarne jeansy i biało-czarny sweter w paski. Włosy były uczesane w dwa warkocze, dodałam także czarne, okrągłe kolczyki.

Niestety zauważyłam, że nikt nie jest gotowy, a za pięć minut mieliśmy wychodzić.

Po chwili usłyszałam skrzypnięcie otwieranych drzwi. Pomyślałam, że każde drzwi w tym domu, trzeba będzie naoliwić, ale z zamyślenia wyrwały mnie dźwięki lekko skrzypiących schodów, a schodzili z nich: Borys z Matyldą, a za nimi Max.

Borys miał na sobie białą koszulkę i zwykłe jasno-niebieskie spodnie.

Max był całkiem na czarno, zwykła czarna koszula i czarne jeansy, ale Matylda jako jedyna ubrała się w inne kolory niż biały lub czarny.

Miała na sobie krótką granatową sukienkę i czerwone dodatki: małą torebkę, do której pewnie spakowała telefon, złoty łańcuszek z czerwono - krwistym kamieniem i kilka bransoletek na nadgarstku. Miała także pomalowane usta czerwoną pomadką.

Wszyscy odwróciliśmy wzrok w stronę taty, który wyłonił się z jadalni, był ubrany jak zwykle, gdy miał pójść do pracy. Biała koszula i zwykłe jeansy.

Wszyscy weszliśmy do korytarza nałożyć buty i wyszliśmy z domu.

Słońce zachodziło, a my kierowaliśmy się w stronę domu sąsiadki. Dom pani Róży był odbiciem lustrzanym, naszego domu. Pomiędzy naszymi domami była odległość około dwudziestu metrów.

Weszliśmy na ganek i tata zadzwonił do drzwi, ale po chwili usłyszałam kroki zbliżające się do nas. Oczywiście otworzyła nam nasza nowa sąsiadka, ubrana w czerwoną sukienkę, włosy miała uczesane w kok, a na twarzy był widoczny szeroki uśmiech i kilka zmarszczek wokół oczu.

- Dzień dobry! - powiedziała – Wszyscy są? - zapytała

- Tak, wszyscy przyszliśmy, cała nasza rodzina! - odpowiedział szczęśliwy tata

- Wspaniale! - uśmiechnęła się jeszcze szerzej – Zapraszam do środka! - pokazał ręką wejście

Weszliśmy i zdjęliśmy buty przed wejściem do jadalni. Od razu wiedziałam, gdzie się kierować, ponieważ dom Pani Róży był prawie identyczny, jak nasz własny.

- Tędy proszę! - pokazała wejście do jadalni, a ja weszłam pierwsza i zajęłam miejsce przy stole

Usiadłam naprzeciwko wejścia do jadalni i patrzyłam jak następne osoby zajmują miejsce przy stole. Róża zaczęła wnosić jedzenie, które wyglądało straszliwie smakowicie.

Kobieta postawiła na stół kilka potraw mięsnych i zaczęła mówić do mnie:

- Moja droga, czy mogłabyś pójść do kuchni i przynieść miskę z ziemniaczkami? - spytała mnie, ale brzmiało to bardziej jak rozkaz, a nie pytanie

- Oczywiście! - wstałam od stołu i poszłam w stronę kuchni

Kuchnia była w stylu vintage, jej wygląd skojarzył mi się z zapachami i smakami z wczesnego dzieciństwa. Cukiernice, karafki*, kryształowe misy, wszystkie te elementy wyglądały jak cenne eksponaty z muzeum. Szafki miały lakierowane fronty, a w kuchni na środku był duży kamienny blat. Widać, że kobieta nie zapomniała o dodatkach w kuchni: na ścianie wisiał duży ścienny zegar, a na długim drewnianym parapecie stały stylizowane doniczki ceramiczne, w których było posadzone mnóstwo roślin. Jak widać nie tylko tata interesuje się roślinnością i zielarstwem. Do ściany została przykręcona, także drewniana półka, na której stały dziesiątki przypraw. Zauważyłam na jednym z blatów szafek miskę z ziemniakami, którą wzięłam do ręki i udałam się z nią do jadalni.

Pułapka SnówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz