2 - "Wait, you'r gay?."

122 15 111
                                    

Jane!!🧇☀️🐈
•  Oki doki!! Tylko upewnijcie się czy macie gumki.

Will🌈👬☀️🖌️
???

Jane!!🧇☀️🐈
Nie, nie ważne, dobra idzcie do Michael'a, widzimy się później!!<33

Szatyn zdezorientowanym wzokiem wpatrywał się w ekran swojego telefonu, i zastanawiał się, co jego siostra miała przez to na myśli? Jasne, wiedział że dziewczyna gdyby mogła przeleciała by się ze wszystkim co się rusza, żeby czuć się kochaną, ale nie rozumiał akurat czemu zaczęła przypisywać tą notkę akurat jemu.

– I co? - zapytał po chwili wyższy chłopak zauważając jak niższy chowa swoją komórkę do kieszeni spodni.

– Mogę pójść, tylko muszę wrócić przed siedemnastą. - Oznajmił szatyn patrząc brunetowi prosto w oczy. - chodźmy. - dodał a po chwili dwójka chłopaków szła w stronę domu jednego z nich.

– A więc tak... William, Will. Mogę mówić Will? - zapytał Michael po krótkiej chwili ciszy, szatyn natomiast spojrzał się na niego przetwarzając zdanie, a prędzej pytanie, które zadał mu brunet.

– Jasne, jeżeli będę mógł mówić po prostu Mike, a nie Michael.

– Spoko, nie ma sprawy. Wydaję mi się że William i Michael brzmią zbyt oficjalnie, tak poważniej. - odpowiedział spokojnym tonem chłopak.

Will do tej chwili zastanawiał się jak Mike to robi? Jak robi to, że Will ma mniejsze skłonności do nienawidzenia go, czemu akurat on? Nie wiedział, czuł że coś go do niego ciągnie, ale co to tak dokaldniej było?
Sam chciał to wiedzieć, ale czuł, że nic z tym nie poradzi, i jest już skazany na towarzystwo chłopaka.

Po kilku minutach rozmowy i pieszej drogi dwójki chłopców, przed oczami szatyna ukazał się nie wielki brązowy dom z dachem obłożonym płytkami z ciemnego drewna. Wokół rosło sporo kwiatów, a w ogrodzie z tyłu szatyn był w stanie zauważyć duże drzewo, które prawdopodobnie było jabłonią. W oko chłopaka również wpadła ciemna psia buda z czerwonym dachem, a zaraz pod nim biała tabliczka z napisem "Alfie".

– Masz psa? - zapytał szatyn podbiegając bliżej psiej budy.

– Will czekaj! - krzyknął brunet próbując złapać chłopaka za ramię, jednak nie udało mu się to, ponieważ na ciało szatyna rzucił się duży Golden Retriever powodując że chłopak przewalił się na plecy. Złoto włosy pies lekko przygryzał palce chłopaka, a potem lizał po twarzy, trwało to do momentu kiedy brunet z trudem podniósł psa, a zaraz po tym próbował odciągnął jego uwagę od leżącego na ziemii chłopaka.

– Alfie przestań! Zły pies! - brunet cały czas krzyczał próbując uspokoić Retriever'a, który po nie całych trzech minutach w końcu odpuścił i wszedł do środka domu przez psie czerwone drzwiczki wmontowane w drzwi. - Strasznie przepraszam, wszystko okej? - zapytał Mike kucając przy Will'u, całym ulizanym od psiej śliny. Włosy chłopaka były rozczochrane w wyniku ich spotkania z łapami psa, na jego twarzy zwisały mu okulary ubrudzone od ziemii, które były tak samo brudne jak cała jego twarz.

–Lepiej być nie mogło. - powiedział sarkastycznie chłopak zaczesując swoje włosy do tyłu.

– Okej, wstawaj. - zaśmiał się chłopak podając rękę niższemu, ten po chwili chwycił dłoń Mike'a wstając przy tym, dotykając jego dłoni szatyn poczuł ciepły dreszcz przechodzący jego ciało, jednak nie zastanawiał się nad tym długo gdyż brunet zaczął otrzepywać jego spodnie z piasku. - Moi rodzice są w domu, ale mam nadzieję że to nie problem.

nobody with somebody - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz