7 -"Maybe it's a cruel joke on me?"

81 9 61
                                    

Szatyn razem z brunetem powolnym krokiem kierował się w stronę szatni, z wiedzą że następną lekcją jest wychowanie fizyczne.

Chłopak lubił praktycznie każdy przedmiot, ale tego, nienawidził z całego serca. Po prostu go nienawidził, nie lubił nosić tej obcisłej białej koszulki z logiem szkolnym i biegać w tą i we tą za głupią piłką.

Z opowieści bruneta, Will wywnioskował natomiast że Mike bardzo lubi ten przedmiot, nie dziwił się temu, chłopak wyglądał na takiego który bardzo lubi sobie pobiegać z piłką i powbijać do kosza.

Will przeżył by fakt że to wu-ef, jednak sama myśl że dzisiaj zaczynają koszykówkę, sprawiała że miał chęć wybić szybę i podciąć sobie nadgarstki szkłem.

– Nie rozumiem, dlaczego nie lubisz wu-ef'u? Przecież jesteś dość wysportowany i chudy? - zdziwił się Mike idąc krok w krok z szatynem. - Wyglądasz nawet na za chudego.. ile ty jesz dziennie?

– Wystarczająco Mike, i po prostu nie lubię biegać za piłką jak jakiś porządny niedorozwój. - westchnął chłopak wchodząc do szatni po swój strój. Momentami zastanawiał się czy opłacało się powiedzieć nauczycuelowi, że "przypadkowo" zapomniał stroju z domu, jednak gdy wyobraził sobie co jego matka może powiedzieć na jedną nieobecność z takiej niepotrzebnej lekcji, od razu odrzucił ten pomysł.

– Ale nie rozumiem.. koszykówka jest przecież fajna! - użalał się ciągle brunet wpatrując się z zaciekawieniem w szatyna obok. - To w skrócie tylko praca zespołowa i tyle.

– Właśnie, praca zespołowa, dlatego nie lubię wu-ef'u. - jęknął chłopak idąc w stronę szatni. - A poza tym co niby takiego fajnego jest w tej całej pracy zespołowej?

– No.. masz przynajmniej lepszy kontakt z innymi, nie prawdaż?

– Otóż nie, nasza klasa najszczerszej mnie nienawidzi - zaśmiał się chłopak rzucając pleack pod szatnie. - z wzajemnością przy okazji.

– W ogóle nie łapie, uczysz się już tutaj prawie cztery, może trzy lata, i nie masz tutaj żadnych znajomych? - zapytał z ciekawości brunet siadając na ławce obok. - No znaczy oprócz Jane, i tego chłopaczka którego widziałem z tobą w pierwszy dzień.

– Eddie to nie mój znajomy, bardziej.. sam nie wiem jakim mianem go określić, wyszliśmy kilka razy po szkole, czasem pomagam mu z matematyką i chemią..

– Ale przejmujesz się nim. - mruknął nie zadowolony brunet. - Nie zasługuje na rozmowę z kimś takim jak ty.

– To ja bardziej na to nie zasługuje, ale jak kto woli, zeszliśmy w ogóle z tematu koszykówki. - chłopak zmienił szybko temat siadając obok chłopaka pod salą. - czemu tak bardzo ją lubisz?

– Sam nie wiem... Tak jakoś lubię. - i na tym rozmowa się urwała.

Jakby nie patrzeć, dwójka znała się nie całe 4 dni, połowę piątku, sobotę, niedzielę i ten poniedziałek, i pomimo jakieś podobieństwa w pewnym stopniu, nie mieli zbytnio tematów do rozmów pomiędzy sobą. Will od zawsze nie lubił zawierać nowych znajomości z nowymi ludźmi, początkowe rozmowy zawsze są nie zręczne i prawie bez sensownego tematu, nie lubił tego, nie lubił siedzieć w tej głupiej ciszy z innymi, ale siedzenie w ciszy z jego nowym znajomym nie przyprawiało go o dyskomfort, sam nie wiedział czemu, po prostu nie czuł się przy nim dziwnie.

– Jedziesz na tą wycieczkę? - zapytał po chwili brunet pukając chłopaka lekko w bok łokciem. - No wiesz.. na tą do Grecji, ogłaszali dzisiaj rano.

– Nie słyszałem. - powiedział zgodnie z prawdą chłopak, nie miał bladego pojęcia o żadnej wycieczce, nie był również przekonany że jego matka na ową wycieczkę go puści, bo skoro wycieczka jest za granicę, będzie pewnie tygodniowa, czyli przegapiłby 2 treningi, szczególnie sytuacja z Matthew nadal stresuję chłopaka, Will chciał jak najszybciej dowiedzieć się co dzieję się z jego najlepszym przyjacielem, czy został w domu? Lub czy może źle się czuję? I co to do cholery było.

– Yhm.. rozumiem, ja raczej jadę, będziemy mogli usiąść razem w samolocie jak pojedziesz z nami? - spytał z lekką nadzieją czarnowłosy przybliżając się bardziej do chłopaka.

Chłopak przez chwilę patrzył w pocieszne oczy czarnowłosego, który wpatrywał się w niego jak w obrazek. Szatyn przez chwilę poczuł lekko kłócie w sercu gdy jego zielono-brązowe oczy spotkały się z uśmiechniętymi malinowymi ustami bruneta.

– Jasne. - odpowiedział uśmiechnięty szatyn przybliżając się bliżej do chłopaka obok niego.

ू❁————————————————ू❁

W tej chwili szatyn stał i zastanawiał się, jaki jest tego sens? Chłopak stał plecami do reszty osób stojących w szatni zdejmując lekko swoją koszulkę, miał nadzieję że Mike w tej chwili nie odwróci się w jego stronę, ponieważ nie chciał, aby chłopak zobaczył go bez koszulki, a na dodatek, nie chciał żeby zobaczył lekkie zadrapania i wcięcia na jego ciele.

Natychmiastowo założył na ciało białą koszulkę, a zaraz zamiast jasnych spodni na udach chłopaka zwisały czarne spodenki, szatyn kątem oka spojrzał na bruneta rozmawiającego o czymś z Lucas'em Sinclair'em, spojrzenie czarnoskórego chłopaka natychmiastowo spotkało się z tym szatyna, na co chłopak zareagował panicznie, szatyn od razu odwrócił wzrok i zaczął wiązać swoje sznurówki butów, myślał że już dostanie swój spokój, jednak nie fortunnie chłopak poczuł dotyk na swoim ramieniu, a gdy się odwrócił zobaczył stojącego przed nim uśmiechniętego Lucas'a

– Hej Will. - uśmiechnął się bardziej chłopak oczekując odpowiedzi. Szatyn zwrócił ponownie uwagę na swoje trampki i wymruczał ciche "Cześć" do chłopaka, aby nie wyjść na nie grzecznego. - Słuchaj, nie wiem czy Mike już cię o to pytał, ale może dosiądziesz się do nas na lunch'u?

Szatyn powoli odwrócił się ponownie do chłopaka który wpatrywał się w niego, i pewnie nie przestanie tak szybko, w szatni nagle stała się cisza, a wszyscy zaczęli się na nich patrzeć, nie lubił tego uczucia.

– Jeżeli nie..to spoko, nie chcę cię do niczego zmuszać nie? Wiem że praktycznie nie gadamy, ale wiesz.. chcielibyśmy cię trochę bliżej poznać. - ciemnoskóry uśmiechnął się jeszcze bardziej, zauważył że chłopak czuję się lekko nie swojo czując na sobie oceniający wzrok innych chłopaków w szatni więc przez ułamek sekundy rzucił im wrogie spojrzenie, wracając nim z powrotem na twarz szatyna która wręcz przepływała spokojem. – To jak?

– Może być. - westchnął szatyn wiążąc sznurówkę u drugiego buta. Will dalej czuł wzrok na swojej sylwetce, więc jak gdyby nigdy nic stanął obok Lucas'a czekając aż brunet zawiąże swoje włosy w niechlujny kucyk, gdy czarnoskóry zauważył niższego chłopaka uśmiechnął się, poczym objął go ramieniem dodając, a przynajmniej próbując dodać mu otuchy. W odpowiedzi szatyn uniósł tylko lekko swój prawy kącik ust przyprawiając swoją twarz o ten dziwny, nie śmiały grymas, wdzięczny grymas.

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

....W KOŃCU.
W KOŃCU SKOŃCZYŁEM TEN ZASRANY ROZDZIAŁ. OD MARCA. Zajęło mi to dwa miesiące dziewięć dni.........

- Sal

nobody with somebody - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz