3 - "The Family Jewels."

148 16 25
                                    

– Myślę że za krótko się znamy aby o tym rozmawiać. - mruknął szatyn po chwili stania w ciszy z brunetem.

– Masz rację. - zgodził się brunet. - może zamiast tego obejrzymy coś w telewizji? Dajmy sobie spokój z tymi komiksami. - dodał siadając na łóżku obok.

Szatyn bez słowa usiadł obok chłopaka oczekując aż brunet włączy jakiś film, ten po chwili włączył telewizor, który rozjaśnił białym światłem prawie cały pokój.

Dwójka chłopców przez nie całe 45 minut oglądała jeden kryminał, opowiadający o porwaniu córki komisarza policji, film jednak został przerwany krótką reklamą, po której ponownie został przerwany komunikatem.

Z ostatniej chwili, na przedmieściach Californi policja od 15 dni poszukiwała młodej dziewczyny, Kathy Smiths, która nagle zniknęła z piątkowej imprezy. - głos kobiety mniej więcej po czterdziestce trzymającej w ręku kilka białych jak śnieg papierów rozbrzmiał w uszach siedzących przed telewizorem chłopców. - Dzisiejszego wieczoru, policja w pobliżu jednej uliczki znalazła ubrania, należącego do dziewczyny w czasie zaginięcie, mianowicie krótką czerwoną sukienkę z cekinami, na miejscu zbrodni znaleziono również..- kobieta na chwilę zatrzymała się czytając ponownie zdanie zapisane na kartce. - uschnięte gałązki wrzosu?

Brunet zdezorientowanym spojrzeniem wpatrywał się w ekran telewizji po chwili patrząc kontem oka na spokojnego szatyna słuchającego głosu kobiety.

– To już czwarty raz. - mruknął po chwili niższy chłopak patrząc na towarzyszącą mu osobę.

– Co masz na myśli?

– To już czwarta taka sprawa. - wyjaśnił chłopak. - jakiś dzieciak nagle znika, a potem znajdują jego ubrania z różnymi kwiatami wokół. Najpierw były hiacynty. Zaginęła córka koleżanki mojej mamy, Lisa Ghail.

– Hiacynty?

– Hiacynty.

– Co w ogóle o tym myślisz? - zapytał po chwili brunet. - to są jakieś głupie żarty czy raczej.. ktoś rzeczywiście zabił te wszystkie dzieci?

– Tego nie wiem.. jeszcze. - mruknął chłopak przecierając swoję skronie opuszkami palców.

– Jeszcze? - dopytał zdezorientowany brunet.

– Zainteresowałem się tymi sprawami podczas drugiego zaginięcia, mianowicie chłopaka z mojego kółka Hiszpańskiego. Przy jego bluzie znaleźli żółte róże.

– Masz jakieś postępy w swoim pseudo śledztwie? - zapytał chłopak robiąc cudzysłów wypowiadać ostatnie dwa słowa.

– Nie.. nie rozumiem po co te kwiaty? Przy każdym znajdują inny.. to nie ma praktycznie żadnego sensu.

– Mówiłeś, że co znaleźli przy tym chłopaku z kółka?

– Żółte róże.

– Próbowałeś mowy kwiatów? - zapytał po chwili zastanawienia brunet.

– No ale co ma wspólnego z tym mowa kwiatów? - zapytał po chwili szatyn. - przecież żółte róże oznaczają coś pozytywnego, radość albo coś?

– Nie zawsze. - mruknął chłopak zastanawiając się nad czymś chwilę. - Moja siostra kiedyś się tym interesowała, ma chyba nadal książkę o tym w swoim pokoju.

– No..to na co czekamy?

————————————————

– Aha! Mam! - krzyknął po chwili brunet kartkując zieloną książkę. - Wrzosy to inaczej „przestrzeń wypełniona kwiatami” są symbolem piękna. Uważa się, że te kwiaty przyciągają szczęście i fortunę, wytwarzają pozytywną energię, którą napełnia się nasz dom, są również symbolem piękna, podziwu...i szacunku? - mruknął nie zadowolony brunet patrząc na szatyna.

nobody with somebody - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz