6 - "Teachers pet."

84 12 42
                                    

Jane sztywno siedziała na drewnianym krześle wpatrując się w swoje lakierki, była teraz lekcja historii, tydzień temu cała klasa pisała sprawdzian, Jane wiedziała że ocena na jej sprawdzianie będzie jak najbardziej pozytywna, przecież jak miała nie być? Jednak dziewczyna nadal się stresowała, nie samą oceną, tylko tym, co będzie musiała zrobić w zamian za dobry stopień.

– Greta! - Nauczyciel zaczął wyczytywać imiona uczniów jednoczenie oddając im kartki ze sprawdzianami. Wysoki brunet chodził po klasie podchodząc do każdej ławki pojedyńczo.

– Will! - krzyknął ponownie nauczyciel podchodząc do szatyna gadającego spokojnie z jednym z chłopaków z kółka Hiszpańskiego za nim. - Brawo, kolejne 96%, jestem pod wrażeniem.

Szatyn tylko kiwnął głową na ten specyficzny komplement, ponownie wracając do rozmowy z opowiadającym mu jakąś historię brunetem.

Gdy nauczyciel wywołał imię brunetki ta nie chętnie podniosła głowę patrząc na nauczyciela uśmiechającego się chytrze.

– Oj Jane.. nie postarałaś się tym razem. - mruknął dorosły puszczając papier w jej drżące dłonie, serce brunetki zatrzymało się na widok oceny i postawionego przy niej procentu.

Jane Byers.     Klasa B.      36%  Ocena 1

El spojrzała momentalnie na bruneta zdenerwowana, w tym momencie wszystką ją irytowało, irytował ją głupkowaty uśmieszek nauczyciela na jego twarzy, bo wiedział co dziewczyna jest zdolna zrobić by poprawić stopień, ta tylko wyobrażała sobie, jak swoimi błękitnymi tipsami rozdziera skórę z twarzy dorosłego, puściła lekko kartkę spuszczając wzrok na podłogę, nie odezwała się ani słowem, a dorosły odszedł spowrotem do swojego biurka.

– Możesz już iść kasztanku, ja cię dogonie na korytarzu, muszę porozmawiać z panem James'em. - powiedziała uśmiechnięta dziewczyna po końcu lekcji lekko obejmując swojego brata w tali.

– No dobrze, pójdę poszukać Eddie'go, też muszę z nim porozmawiać. - powiedział szatyn odwzajemniając uścisk dziewczyny wychodząc ze swoją torbą na korytarz.

Z twarzy dziewczyny znikł uśmiech gdy była kompletnie sama w sali razem z jej głupkowatym nauczycielem historii, ten opierał się tylko na swoich ramionach o blat biurka, gdy brunet zobaczył że dziewczyna nie zamierza się ruszyć w jego stronę, sam to zrobił stając nad nią.

– O co chodzi Jane? - mruknął przybliżając się do jej twarzy. - Masz na coś ochotę?

– Skończ pierdolić..- warknęła dziewczyna odpychając od siebie starszego faceta. - Nie pamiętasz już?! Zapłaciłam ci za ocenę pozytywną! Co ma znaczyć ta szmata na moim sprawdzianie co?!

– Jane, kochanie.. - mruknął powoli nauczyciel podchodząc z powrotem do zdenerwowanej brunetki. - Uspokój się, złość piękności szkodzi. - zaśmiał się lekko ujmując jej twarzy w swoją dłoń. - Zasady się zmieniły.

– Że co proszę? - syknęła dziewczyna, tym razem to ona odsunęła się do tyłu. - Jakie znowu zasady?! Zasadyla była jedna, mam nikomu nie mówić o tym, co robimy po zajęciach, a ty stawiasz mi w zamian piątki! To ty się z tego nie wywiązałeś.

– Głupia, naiwna Jane.. - zaśmiał się brunet. - samo całowanie mi już nie wystarcza.

– O czym ty mówisz do cholery..?

– Pragnę Cię, Jane. - przybliżył się ponownie nauczyciel. - Jesteś spełnieniem moich wszystkich fantazji i pragnień..chce cię dotknąć.. jeżeli pozwilisz mi to zrobić, poprawię od razu twoją ocenę z ostatniego sprawdzianu.

– Jesteś chory..

– Racja, jestem z chory z miłości do ciebie, Jane..- westchnął nauczyciel łapiąc dziewczyne za talię, nie zwlekając więcej ten tylko przybliżył się do szyi dziewczyny dysząc. - Pięknie dzisiaj wyglądasz.. tylko twoja sukienka jest trochę za długa.. - mruknął wkładając dłoń pod spódnicę dziewczyny.

Jane nie wiedziała co zrobić, chciała zrobić tyle rzeczy naraz, chciała uderzyć swojego napastnika, chciała krzyczeć, płakać, uciekać.

Jednak stała tam i czekała aż to wszystko po prostu się skończy, w głębi serce wierzyła, że to będzie tylko jednorazowa sytuacja, że to już nigdy się nie powtórzy.

Jednak to nigdy nie ustało.

– Hej, orzeszku? - z przemyśleń dziewczyny wyrwał ją jej brat który sztruchnął ją barkiem. - Teraz to ty jesteś jakąś nie obecna.

– Hę? - mruknęła zdezorientowana dziewczyna obracając się w stronę swojego brata. - nie.. po prostu coś mi się przypomniało i tyle.

– Okej.. rozumiem. - westchnął szatyn wracając do wcześniejszej pozycji, chłopak wiedział że raczej nie ma się o co martwić, jednak gdy coś trapiło jego siostrę, trapiło to też jego, w końcu ta dwójka była jak jedna kropla wody.

– Hej, Will. - odezwał się nagle brunet pukając lekko palcem plecy szatyna. - Czemu nazywasz Jane "orzeskiem"? - zapytał zdezorientowany brunet.

– Ah.. Jane nazywa mnie kasztankiem, to takie ksywki które wymyśliliśmy sobie za czasów dzieciństwa. - zaśmiał się lekko szatyn na to wspomnienie. - Jane nazwała mnie kasztankiem kiedy zobaczyła moją starą fryzurę, a ja nazwałem ją orzeszkiem ze względu na jej kolor włosów, w tedy miała je o wiele jaśniejsze, i przypominało masło orzechowe.

– Ohh! Rozumiem. - uśmiechnął się brunet przybliżając się ławką bardziej do chłopaka przed nim. - może my też wymyślimy sobie jakieś ksywki co? Ty będziesz.. Hortensją.

– Hortensją? A więc ty będziesz Różą.

Hej słoneczka!! Przepraszam że rozdział dzisiaj taki krótki, ale no jakoś tak wyszło, strasznie też przepraszam, że jest taki krótki ze względu na moją długą przerwę, bo jakby nie patrzeć, poprzedni rozdział został wstawiony 28 lutego, czyli nie było rozdziału dwa tygodnie--

W każdym bądź razie do zobaczenia!!

– Sal

nobody with somebody - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz