Po wyjściu z autobusu oboje stwierdzili, że nie mają jeszcze ochoty wracać do domu, więc wybrali się na spacer po parku, trzymając za ręce i skradając sobie co chwilę słodkie buziaki z szerokim uśmiechem. Cieszyli się po prostu swą obecnością aż doszło do momentu, gdy zaczęli rzucać w siebie śnieżkami, śmiejąc się w niebo głosy.
Walka na śnieżki była u nich na porządku dziennym w porze zimowej. Może i była to dość głupia zabawa dla dzieci, ale sprawiała ona im dużo radość, tym bardziej, że zawsze kończyła się na wspólnym tuleniu i pocałunkach, przez które obydwóm rodziły się motyle w brzuchach.
W pewnym momencie Minho, widząc, że ten znowu celuje w niego kulką śniegu podbiegł szybko do blondyna, łapiąc go za biodra i przerzucając przez swoje ramię, aby zaraz potem zacząć się z nim kręcić wokoło własnej osi. Z gardła Hana wydostał się głośny pisk pomieszany ze śmiechem i krzykami. Złapał się kurczowo kurtki starszego, bojąc, że zaraz zleci, mimo iż wiedział, że brunet, by do tego nie dopuścił.
- MINHO TY GŁUPKU ODSTAW MNIE, BO ZARAZ OBYDWOJE WYLĄDUJEMY W ŚNIEGU! - Wydarł się, śmiejąc.
Na całe szczęście Lee nie stawiał żadnych oporów i posłusznie wykonał jego polecenie, odstawiając go z powrotem na ziemię. Objął go w pasie, składając krótkiego buziaka na ustach młodszego.
- Dobrze wiesz, że nie dopuściłbym do tego, abyś spadł i sobie coś zrobił. - Mruknął, w jego wargi.
- Wiem. - Przytaknął, zawieszając ręce na ramionach starszego. - Ale jakby się jednak zdarzyło, że poślizgnęłaby ci się noga to wtedy tobie, by mogło się coś stać, bo byś się bardziej skupił na moim bezpieczeństwie niż na swoim. - Zauważył i tym razem to on skradł mu buziaka. - A tego bym nie chciał. - Przekrzywił lekko głowę, kreśląc opuszkami palców szlaczki na szyi Lee.
- Kocham cię, wiesz? - Wymruczał, miziając czubkiem nosa jego policzek, na co ten zachichotał cicho.
- Wiem. - Odpowiedział, dostając momentalnie wymowne spojrzenie bruneta, który odsunął się trochę od niego z uniesioną brwią. - No ja ciebie też kicia. - Zaśmiał się, robiąc z nim noski noski, przez co na policzkach Lee pojawiły się rumieńce. - Aaaa! Zarumieniłeś się! - Podskoczył, przygryzając wargę ze świecącymi oczkami. - Minhol się zarumienił, Minhol się zarumienił. - Zaczął śpiewać i bujać w jego ramionach.
Starszy wpatrywał się w niego z mordem w oczach, przedrzeźniając go pod nosem, gdy ten nadal śpiewał i się śmiał. Aż nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł, na który uśmiechnął się złowieszczo, pochylając nad uchem młodszego, powodując tym, że ten od razu zamilkł.
- Zaraz mogę sprawić, że to ty będziesz się tutaj rumienić i to gorzej ode mnie. - Wyszeptał kusząco, zagryzając się lekko na płatku ucha chłopaka, którego serce niebezpieczne zaczęło obijać się o klatkę piersiową, a jego policzki zaszły ciepłym różem, parząc go niemiłosiernie w skórę.
- Weź głupi jesteś. - Burknął cały czerwony, odpychając go od siebie, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie, słysząc za sobą głośny śmiech bruneta.
- Ej no, ale poczekaj na mnie! - Krzyknął za nim. - Wiewióra no! - Ruszył za chłopakiem, śmiejąc się.
Gdy w końcu udało mu się dogonić chłopaka, objął go ramieniem i zaczął obsypywać buziakami na czubku głowy, chcąc go tym udobruchać, co oczywiście poskutkowało niemalże od razu. Jakby nie próbował i jakby się przed tym nie bronił, nie potrafił się długo na niego gniewać, a ten perfidnie to wykorzystywał.
Zrobili jeszcze klka kółek po parku, po czym wrócili do domu, w którym tym razem to Jisung zaoferował, że zrobi im po ciepłym kakao podczas, gdy Minho przebierał się w suche ciuchy.
CZYTASZ
cherry scented letter m i n s u n g
Fanfic'𝐧𝐢𝐞 𝐳̇𝐞𝐛𝐲𝐦 𝐠𝐨 𝐛𝐫𝐨𝐧𝐢ł, 𝐚𝐥𝐞 𝐦𝐨𝐳̇𝐞 𝐩𝐨 𝐩𝐫𝐨𝐬𝐭𝐮 𝐛𝐨𝐢 𝐬𝐢𝐞̨, 𝐳̇𝐞 𝐜𝐢𝐞̨ 𝐳𝐚𝐰𝐢𝐞𝐝𝐳𝐢𝐞?' ➛ Kiedy Jisung boi się wyznać swojemu przyjacielowi co do niego czuję, więc postanawia przekazać mu to w anonimowych listach...