Kiedy wbiegam za balkon czuję jak po raz kolejny ktoś mocno mnie przytrzymuje. Piszcze i już po chwili wyczuwam ten znajomy zapach a strach przeradza się w złość i frustracje.
-Chyba powiedziałem jasno.-mówi niskimi zachrypniętym głosem, wyrażającym w sumie nic.
Tak jakby był bez uczucia to dziwne nigdy w życiu nie słyszałam u kogoś aż tak mocno wypranego głosu.
Wzdrygam się na samą myśl kto mnie dotyka już po chwili przypomina mi się pierwsze wyjście do sklepu.
-Proszę...-mówię po cichu, bo nie jestem w stanie krzyczeć.
Zaciskam oczy z całej siły, aby po mojej twarzy nie potoczyły się łzy.
Próbuję szarpać, ale ten pomimo tego trzyma mnie bardzo mocno i wydaje się jakby moja szarpanina nie sprawiała mu najmniejszego problemu.
-Nie dotykaj-proszę go nie niemal szeptem, ale wiem, że słyszy.
-Nie będę się powtarzał, odwiozę cię do domu, a ty nie zaprotestujesz. Rozumiemy się?-czuję jak lekko poluźnia uścisk, ale nadal mnie nie puszcza, przez co czuję się źle.
Wzdycham próbując wymyślić w głowie plan który pomoże uwolnić mi się od tego egoistycznego dupka.
Który zabija ludzi, więc na pewno nie wsiądę z nim do auta.
Oj Lae, gdyby to było auto...
Jeszcze wywiezie mnie do lasu poćwiartuję i zapakuję moje zwłoki w worek, który zatopi w rzece.
Chyba po prostu obejrzałam za dużo kryminałów.
-Nie-odpowiadam oschle nie mając ochoty na dalszą dyskusję i czekam aż puści mnie i da mi pojsć w swoją stronę.
-Jesteś tak kurewsko irytująca, boże.-wzdycha, ale jego ton nadal pozostaje ostry.
Nie chciałam jechać do domu, chciałam pójść jeszcze w to piękne miejsce, które odkryłam dzień wcześniej.
-Nie dotykaj mnie, i wydaje mi się że jeżeli opowiem Betty co w tym momencie robisz to raczej bardziej zabiję ciebie a nie mnie.
-Dosłownie - mruczę pod nosem ale wiem, że słyszy.
-Jeszcze słowo.-mówi głosem nie znającym sprzeciwu.
-Okej, słowo?-mówię i lekko się uśmiecham-Posłuchaj nie obchodzi mnie to co mówisz-momentalnie mój wyraz twarzy poważnieje- Chcę iść do domu wtedy kiedy będę chciała, nie decydujesz o tym kiedy wrócę.-mówię i kiedy w końcu udaje mi się wyjść z jego objęć, nie czekając nawet chwili ruszam w stronę wyjścia nie czekając na jego odpowiedź.
Przyznam, że po wypowiedzeniu tych słów lekko się przestraszyłam bo jednak ten człowiek.. zabijał i mógł w każdej chwili mnie zabić za to, że nie byłam mu "posłuszna" ale zaryzykowałam.
-Wróć.-powiedział a ja myślałam, że zaraz zejdę z tego świata.
Jego głos, był przesadnie ostry, zachrypnięty i tak bardzo lodowaty.
Wyprany z uczuć i naprawdę przerażający.
W sumie to cały był wyprany z uczuć i przerażający.
-Nie...- odpowiedziałam na pozór normalnie, ale w środku cała się trzęsłam.
-Skarbie, nie bój się- mówi i podchodzi do mnie, a ja nie jestem w stanie się ruszyć chce uciekać ale stoję jak sparaliżowana.
Łapie mnie za ramiona i przyciąga do siebie tak, że moje plecy stykają się z jego torsem.
Skóra zaczyna mnie parzyć.
CZYTASZ
Inflamed heart
Romance~A kiedy ogień w naszych martwych sercach zapłonie, nic nie będzie w stanie tego ugasić~ 17-letnia Lea po śmierci mamy przeprowadza się do Beverly hills. Tam poznaje chłopaka i znajomych, którzy sprowadzą ją na jeszcze gorszą ścieżkę, którą będzie p...