6. Skarbie nie bój się

7 0 0
                                    

Kiedy wbiegam za balkon czuję jak po raz kolejny ktoś mocno mnie przytrzymuje. Piszcze i już po chwili wyczuwam ten znajomy zapach a strach przeradza się w złość i frustracje.

-Chyba powiedziałem jasno.-mówi niskimi zachrypniętym głosem, wyrażającym w sumie nic.

Tak jakby był bez uczucia to dziwne nigdy w życiu nie słyszałam u kogoś aż tak mocno wypranego głosu.

Wzdrygam się na samą myśl kto mnie dotyka już po chwili przypomina mi się pierwsze wyjście do sklepu.

-Proszę...-mówię po cichu, bo nie jestem w stanie krzyczeć.

Zaciskam oczy z całej siły, aby po mojej twarzy nie potoczyły się łzy.

Próbuję szarpać, ale ten pomimo tego trzyma mnie bardzo mocno i wydaje się jakby moja szarpanina nie sprawiała mu najmniejszego problemu.

-Nie dotykaj-proszę go nie niemal szeptem, ale wiem, że słyszy.

-Nie będę się powtarzał, odwiozę cię do domu, a ty nie zaprotestujesz. Rozumiemy się?-czuję jak lekko poluźnia uścisk, ale nadal mnie nie puszcza, przez co czuję się źle.

Wzdycham próbując wymyślić w głowie plan który pomoże uwolnić mi się od tego egoistycznego dupka.

Który zabija ludzi, więc na pewno nie wsiądę z nim do auta.

Oj Lae, gdyby to było auto...

Jeszcze wywiezie mnie do lasu poćwiartuję i zapakuję moje zwłoki w worek, który zatopi w rzece.

Chyba po prostu obejrzałam za dużo kryminałów.

-Nie-odpowiadam oschle nie mając ochoty na dalszą dyskusję i czekam aż puści mnie i da mi pojsć w swoją stronę.

-Jesteś tak kurewsko irytująca, boże.-wzdycha, ale jego ton nadal pozostaje ostry.

Nie chciałam jechać do domu, chciałam pójść jeszcze w to piękne miejsce, które odkryłam dzień wcześniej.

-Nie dotykaj mnie, i wydaje mi się że jeżeli opowiem Betty co w tym momencie robisz to raczej bardziej zabiję ciebie a nie mnie.

-Dosłownie - mruczę pod nosem ale wiem, że słyszy.

-Jeszcze słowo.-mówi głosem nie znającym sprzeciwu.

-Okej, słowo?-mówię i lekko się uśmiecham-Posłuchaj nie obchodzi mnie to co mówisz-momentalnie mój wyraz twarzy poważnieje- Chcę iść do domu wtedy kiedy będę chciała, nie decydujesz o tym kiedy wrócę.-mówię i kiedy w końcu udaje mi się wyjść z jego objęć, nie czekając nawet chwili ruszam w stronę wyjścia nie czekając na jego odpowiedź.

Przyznam, że po wypowiedzeniu tych słów lekko się przestraszyłam bo jednak ten człowiek.. zabijał i mógł w każdej chwili mnie zabić za to, że nie byłam mu "posłuszna" ale zaryzykowałam.

-Wróć.-powiedział a ja myślałam, że zaraz zejdę z tego świata.

Jego głos, był przesadnie ostry, zachrypnięty i tak bardzo lodowaty.

Wyprany z uczuć i naprawdę przerażający.

W sumie to cały był wyprany z uczuć i przerażający.

-Nie...- odpowiedziałam na pozór normalnie, ale w środku cała się trzęsłam.

-Skarbie, nie bój się- mówi i podchodzi do mnie, a ja nie jestem w stanie się ruszyć chce uciekać ale stoję jak sparaliżowana.

Łapie mnie za ramiona i przyciąga do siebie tak, że moje plecy stykają się z jego torsem.

Skóra zaczyna mnie parzyć.

Inflamed heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz