Rozdział 37

8.3K 854 299
                                    

— My bierzemy starego, a wam zostawiamy gówniarza — Logan odparł, a Russell skinął głową.

Sally zobaczyła w nich pewne podobieństwo.

Mieli tą samą błyskawicę w oczach. Taka, która uderza w sam szczyt budynku i doszczętnie go niszczy.

Nigdy nie komunikowali się z sobą tak dobrze, tak bezproblemowo. Stali się jednym organizmem i doskonale wiedzieli co robić. Jakby znali się od lat i wiedzieli jak ze sobą współpracować. Był to widok niecodzienny. I sprawiał, że żołądek Sally podskakiwał i wywoływał u niej odruch wymiotny. Nie sądziła, że ich współpraca może wróżyć coś dobrego.

Bo za każdym razem, gdy ich wcześniej widziała, obaj spoglądali na siebie jak na wrogów. Nie jak kompanów do wspólnego wyjścia. A teraz poruszali się tak sprawnie. Russell wyglądał jak młodsza wersja Logana, choć charakterem był mieszanką wybuchową wszystkich czterech ojców River.

Był tu dla River.

Tak jak cała reszta.

Wszyscy tu byli.

Dla River.

Sally rozejrzała się dookoła i wzięła kilka głębokich wdechów. Nie miała w zwyczaju panikować, ale musiała być spokojna, żeby móc uspokoić Charliego. Ten bardzo szybko przejmował emocje innych i bała się, że jeśli ona będzie spanikowana to Charlie będzie panikował podwójnie. Ray i Ellie stali niepewnie przy jednym z samochodów i cicho o czymś rozmawiali. Po chwili dołączył do nich Vincent, który mógł wyglądać jak koordynator całego wydarzenia. Idealnie łączył dwa obozy, które powstały. Ten, który chciał zabić Quinna i jego syna. I ten, który nie chciał rozlewu krwi. Sally nie wiedziała do którego należy. Russell, Liam, Isaak i Logan stali kilka kroków od nich i szeptali. Może właśnie układali plan działania. Charlie stał przy jej boku i zaczął obgryzać paznokcie.

— Czy nie powinniśmy wezwać policji?

— Jest z nami policjant — Sally odparła. — I trzyma w ręce kij bejsbolowy.

— Mało to zabawne.

— Nie miało takie być — odparła i zobaczyła jak oczy Charliego robią się szklane. Nie była najlepsza w pocieszaniu. Właściwie to była w tym beznadziejna. Wzięła kolejny głęboki wdech i złapała dłoń chłopaka. Splotła ich palce razem i cicho wyszeptała. — Będzie dobrze.

— Skąd możesz wiedzieć?

— Bo ta dwójka — skinęła głową w stronę Russella i Logana. — Zrobi wszystko, żeby River była bezpieczna. Każdy tu to zrobi.

— Po prostu nie lubię brutalności.

— Wiem — odparła i mocniej ścisnęła jego dłoń. Jak miała mu powiedzieć, że następne minuty to będzie sama brutalność? Wiedziała to od momentu, gdy River nie wróciła na zajęcia. Gdy spotkała Liama i Charliego na korytarzu i od słowa doszli do tego, że nikt z nich nie widział River. Wiedziała to w momencie, gdy spotkali przed szkołą Russella, który postanowił zrobić jej niespodziankę, ale przez cały dzień nie miał z nią kontaktu. Wiedziała to, gdy skontaktowała się z Loganem. 

— Nic jej nie jest, prawda?

Sally przełknęła ślinę i pokiwała delikatnie głową.

Nie miała pojęcia co dzieje się z River, ale nie mogła powiedzieć tego chłopakowi. Charlie mimo tego co przeszedł był bardzo wrażliwą osobą. Sally przez ułamek sekundy pomyślała, że to nie ona powinna tu stać, a River. River powinna być bezpieczna i to ona powinna wspierać Charliego. Na pewno powiedziałaby mu coś mądrego i właściwego. River zawsze wie, jak się zachować, wie, jak pocieszyć.

Czterech Ojców River Conway | TOM I & II ✓ [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz