- Tiernan, jak nie wyjdziemy z domu za 5 minut, to Mundial będziesz mogła obejrzeć jedynie w telewizji.- Lyra spokojnie już idę - krzyknęłam do przyjaciółki i zbiegłam do niej po schodach.
- No w końcu. Bierz walizkę i chodź już.
Zrobiłam, jak powiedziała i obie wyszłyśmy z domu.
- Kierunek Katar - spojrzałam na dziewczynę, która posłała mi szczery uśmiech, a potem wsiadła do samochodu.
***
- Czemu z Brazylii do Kataru musi być tak daleko? - szatynka wyciągnęła z moich uszu słuchawki, które założyłam zresztą tylko po to, żeby jej nie słyszeć.
- Lyra proszę cię - spojrzałam na nią błagalnie, na co ta przewróciła oczami - pytasz mnie o to chyba już 5 raz moja odpowiedź nadal brzmi tak samo. - włożyłam wcześniej wspomniane słuchawki.
- Po prostu nudzi mi się, lecimy już 12 godzin. Dziwisz mi się? - przyjaciółka oparła głowę o moje ramię.
- W sumie to nie, ale to nie znaczy, że masz mnie pytać 5 razy o to samo - moja głowa wylądowała na jej ramieniu, a po 10 minutach obie spałyśmy jak zabite.
***
- Idźmy szybciej chce się już położyć i odpocząć, bo już umieram - Lyra złapała się dramatycznie za serce.
- Znowu marudzisz - spojrzałam na nią wymownie - musisz jeszcze dziś skończyć artykuł.
Lyra przyleciała tu w celach służbowych, a że bała lecieć się tu sama to zabrała mnie ze sobą do pomocy.
- Nawet mnie nie denerwuj - odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie, jakby chciała mnie zabić.
Przewróciłam oczami na wzrok, którym obdarzyła mnie przyjaciółka i kiedy już miałam udać się za nią na drugą stronę ulicy w ostatniej chwili pociągnęłam ją za rękę, tak że w ułamku sekundy już leżała na ziemi, a ja razem z nią. Wtedy przed naszymi oczami przejechał czarny mercedes, aby po chwili zatrzymać się na parkingu hotelu, do którego miałyśmy iść.
- Co za idiota - powiedziałam sama do siebie pod nosem
- Dziękuje Tiernan - usłyszałam głos szatynki, która właśnie podnosiła się z ziemi.
- Nic ci nie jest? - spojrzałam na nią zmartwionym wzrokiem również, podnosząc się z ziemi.
- Jest okej.
- Chodź, bo ja tego tak nie zostawię - pociągnęłam dziewczynę za rękę początkowo stawiała opór, ale chyba zrozumiała, że to nie ma sensu, bo po chwili odpuściła.
- Tiernan nie ma sensu - słyszałam głos dziewczyny, ale wtedy było już za późno, ponieważ właśnie szłam w stronę dwóch roześmianych brunetów wysiadających z auta.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że być może popełniam błąd, który zmieni całe moje życie. Nie byłam, jednak nadal przekonana czy zmieni je na dobre czy wręcz przeciwnie.
- Kto dał takiemu debilowi jak ty prawo jazdy? - parsknęłam zatrzymując się kawałek od chłopaków. Jak w automacie oboje odwrócili się w moją stronę.
- Słucham?
- Prawię pozbawiłeś dwie osoby życia, bo najprawdopodobniej chciałeś się popisać, jakiego to super autka się nie masz. Wiec powtórzę pytanie. Kto dał takiemu debilowi jak ty prawo jazdy?
- Chyba nie wiesz, z kim rozmawiasz.- podszedł kawałek w moją stronę, tak że nasze buty prawie się stykały.
Co? O co mu chodziło, że niby, kim on takim jest, żeby o sobie tak mówić. I nagle mnie olśniło Pedri i Gvira we własnej osobie.
![](https://img.wattpad.com/cover/333032586-288-k645774.jpg)
CZYTASZ
Last dance|| Pedri González
Teen Fiction- Tą jedną noc spędźmy tak jakby wszystkie wcześniejsze wydarzenia nigdy nie miały miejsca.-Chłopak spojrzał na mnie i wystawił w moja stronę dłoń. - Jedna noc.- Powtórzyłam i chwyciłam jego rękę.- Potem zapominamy, że miała ona w ogóle miejsce.