Rozdział 4.

1K 18 86
                                        

Minęły dwa dni od imprezy. To co stało się między mną a Shane'm tamtej nocy, do teraz za mną chodzi, lecz Shane mimo wszystko zachowuje się jakby nic się nie stało. Może to ja przesadzam?

Jest 5:30 rano. Mam uczelnie więc muszę już wstać, mimo iż wolałabym zrobić sobie dzisiaj wolne, niż słuchać godzinnych wykładów. Poszłam do łazienki umyć zęby i zrobić poranną pielegnację twarzy. Gdy wróciłam postanowiłam, że ubiore dzisiaj zielone spodnie cargo i czarną bluzę, a włosy uliżę w niskiego koka. Nie chciało mi się malować, więc zrobiłam szybki i lekki makijaż.

Była 7:00, więc wzięłam telefon i torebke i zeszłam na dół. Postanowiłam, że na śniadanie zrobię sobie owsiankę z owocami. Gdy zjadłam, po chwili zszedł Shane, który od tamtej nocy mnie ignorował. Jebany egoista. Stwierdziłam, że dojdę z buta na uczelnie, bo nie chciałam go w ogóle widzieć, a co dopiero jechać z nim w jednym aucie. Założyłam buty, i wyszłam w stronę uczelni. Nie minęło długo a po chwili byłam na miejscu, idąc w stronę moich przyjaciół.

- Vanessa! - dorwał mnie donośny krzyk moich przyjaciół.

- No hej. - przytuliłam ich.

- Czemu się nie odzywałaś przez weekend? - zapytał Liam. - Coś się stało na imprezie?

- Po prostu dużo nauki i byłam zmęczona, więc tak jakoś wyszło. - skłamałam.

Prawda była taka, że byłam okropnie wkurzona na Shane'a. Przeleciał mnie, a następnego dnia mnie ignoruję. Jak tak w ogóle można?

- Patrzcie kto przyjechał. - szturchnęła mnie Kate, pokazując na pomarańczowego mustanga, i na wychodzącego z niego Shane'a.

- Robi wrażenie. Wow. - odezwałam się sarkastycznie.

- Podoba Ci się, przecież my to wiemy. - odezwała się Kate.

- Taaa. Za to mu podoba się każda laska, która pozwoli mu wsadzić w siebie jego kutasa. - rzuciłam.

- No fakt, typowy fuckboy. - powiedział Liam.

- Dobra. Chodźmy, bo zaraz wykład. - powiedziała Kate, na co wszyscy ruszyliśmy w stronę drzwi uczelni.

Wykład był taki nudny, że prawie co usnęłam, lecz wypity energetyk, pomógł mi jakoś przetrwać. Od razu po wykładach wyszłam z uczelni idąc w kierunku domu. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.

- Jedziesz ze mną? - spytał się Shane, którego chciałam ominąć, lecz mi na to nie pozwolił.

- Nie. Spierdalaj. - odezwałam się pewnie.

- Wyszczekana. Lubię to. - rzucił uśmiechając się.

Zignorowałam to i poszłam do domu. Jak on tak w ogóle może? Najpierw mnie ignoruje, a teraz pyta się czy z nim jadę? Żałosny.

Gdy doszłam w końcu do domu, od razu udałam się na górę olewając Shane'a. Rzuciłam się na łóżko. Byłam bardzo zmęczona, więc poszłam spać.

Gdy wstałam, była godzina 20, więc poszłam na dół aby coś zjeść. Gdy zeszłam totalnie mnie zamurowało. Na kanapie siedziała jakaś barbie. Myślałam, że oszaleje.

- A ty to kto? - zapytałam.

Dziewczyna była blondynką. Myślę, że około mojego wzrostu. Miała na sobie czarną przylegającą spódnicę, i biały top z wycięciem na biust, który prawie co jej wychodził ze stanika.

- Stephanie. Dziewczyna Shane'a, ty to pewnie Vanessa, tak? - odezwała się na co tylko przytaknęłam.

- Od kiedy jesteście razem? - zapytałam.

Between usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz