Słońce powoli zachodziło, a na tle nieba zaczęły uwydatniać się powolnie gwiazdy. Znajdowaliśmy się na dachu jednego z klubów, który był pięknie udekorowany. Na środku położony był parkiet, a wokół niego stoliki z różnymi odmianami krzeseł. Miejsce oświetlał sznur lampek, osadzony na barierkach, które miały dbać o nasze bezpieczeństwo. Nie były one jednak wysokie i bez problemu można było na nich usiąść, czy nawet wyskoczyć. Przed takimi jednak akcjami miał nas chronić Robert Lewandowski, który głównie z tej przyczyny znajdował się na naszej małej, alkoholowej imprezie. Chłopcy proponowali mu zabawę, lecz odmówił zasłaniając się tym, iż jest kierowcą. W sumie to nawet dobrze, ponieważ trudno byłoby wrócić do naszych domów pieszo, które były osadzone sporo kilometrów od naszej aktualnej lokalizacji. Z racji, iż nie wszyscy mieściliśmy się w jednym samochodzie, drugim kierowcą była Katherine. Może to nawet i lepiej, że nie zamierzała pić.
Rozsadzeni byliśmy po różnych stolikach, znajdujących się blisko siebie. Przy moim siedzieli Ansu, Pedri i Katherine, znów naprzeciw Gavi, Raphinha i Lewandowski. Na resztę blatów nie zwracałam uwagi. Większość z nas jednakowo chwyciła za kieliszki pełne alkoholu i uniosła do góry.
── Za nasze zdrowie. ── odezwał się Fati, po czym opróżniliśmy naczynia, rozpoczynając tym samym imprezę. Kiedy odłożyłam kieliszek, sięgnęłam po szklankę, do której nalałam sobie wódki. Nie miałam zamiaru pieprzyć się z kieliszkami, a tego wieczora zamierzałam się upić. Być może to pozwoli odepchnąć problemy w chwilowe zapomnienie, choć nie będzie to łatwe, skoro twórca moich udręk również się znajduje w naszym towarzystwie. Pedri spojrzał się na mnie znacząco, jednak wzruszyłam obojętnie ramionami.
── Nie zarzygaj mi domu. ── szepnął mi do ucha tak, aby nikt nie usłyszał. Zamiast się zaśmiać, wywróciłam oczyma.
── To nie przeze mnie kuchnia była brudna z wymiocin. ── powiedziałam chyba zbyt głośno, ponieważ dostałam od brata kuksańca w ramię. Tym razem się zaśmiałam, kolejno dołączając do rozmowy zgromadzonych tu osób.
I tak mijała nam pogawędka, póki nie wybiła godzina 01:32. Wzięłam do rąk swoją szklankę i butelkę z przezroczystą cieczą. Wstałam z miejsca, o mało nie tracąc równowagi. Najwidoczniej alkohol wdawał się we znaki. Nic dziwnego, skoro w te dwie godziny zdążyłam sporo wypić. Udałam się w moje upatrzone miejsce, które znajdywało się w kącie. Zasiadłam wygodnie na kanapie, a jeden z przedmiotów który trzymałam w rękach, położyłam na podłodze. Przymknęłam oczy i wzięłam kilka łyków napoju, po którym w szklance nie zostało już nic. Byłam na tyle otumaniona, że nie myślałam racjonalnie i zaczęłam mówić sama do siebie będąc pewna, że nikt tego nie usłyszy.
── Dlaczego wciąż mi nie wybaczyłeś? Przyjaźnimy się i zależy mi na tobie, a moja decyzja odnośnie wyjazdu do Francji nie powinna niczego zmienić. Wciąż mogliśmy mieć ze sobą kontakt. Mogłeś napisać, zadzwonić, cokolwiek kurwa, ale nie zrobiłeś nic. Dlaczego, skoro się tylko przyjaźniliśmy? A może nie wiem czegoś, co powinnam wiedzieć?! No rzeczywiście, poznałeś laskę, dzięki której zapomniałeś o moim istnieniu. Gratuluję, ale mogłeś się chociaż pożegnać ze mną w jakiś sposób i coś powiedzieć, a nie zostawiać bez słowa. Jesteś pierdolonym idiotą, na którym z jakiegoś powodu mi zależy. Wzbudzasz we mnie uczucia, które nikt inny dotychczas nie potrafił. Ale to aktualnie nieważne, bo staram się o tobie zapomnieć. Skoro ty mnie traktujesz jak powietrze, to ja też będę. W końcu, nie zależy ci już na mnie, więc pewnie nie zwrócisz na to uwagi. ── zdenerwowanie zawładnęło moimi emocjami, a wiedząc że muszę się trochę uspokoić, sięgnęłam po używkę. Byłam w trakcie przelewania trunku z jednego naczynia do drugiego, kiedy usłyszałam odchrząknięcie. Podskoczyłam z przerażenia, wylewając tym samym na siebie trochę zawartości szklanki. Na całe szczęście, sporo w niej jeszcze zostało. Spojrzałam w stronę kanapy, obok której stał Gavi.
CZYTASZ
My Destiny | Pablo "Gavi" Gavira
Romance"Może gdybyś powiedział mi wtedy, że coś do mnie czujesz, nawet w ostatniej chwili, to bym została." Siostra jednego z Barcelońskich piłkarzy - Florencia Gonzalez, zmuszona przez wuja do opuszczenia Francji ze względu na jego wakacyjne biznesy, wrac...