chapter eleven

813 58 8
                                    


Mecz się już rozpoczął, a ja myślami byłam całkiem gdzie indziej, totalnie nie interesując się rozgrywaną przed mymi oczami akcją. Jedyne na czym zawieszałam swój wzrok od czasu do czasu to na Joao, który stał na czele moich myśli. Przejechałam opuszkami palców po moich wargach, które jeszcze kilka minut temu poruszały się w czułym i miękkim dla nas obojga, pocałunku. Moje policzki wciąż były rozgrzane, ukazując nijaką czerwień, która wciąż nie schodziła. Odetchnęłam głęboko, kiedy fikuśne ciepło w moim brzuchu również nie ustępowało, a wręcz wzrastało z każdą myślą o Portugalczyku, szczególnie jego czynach. Fakt faktem, ta intymność mi się podobała, jednakże w głębi duszy odczuwałam eteryczne zaniepokojenie, wynikające z tempa naszej relacji. Znaliśmy się zaledwie kilka dni, nie mając o sobie nawzajem praktycznie żadnego pojęcia. Wiedzieliśmy o sobie małe rzeczy, które były wręcz nieistotne. Z początku byłam myśli, iż zanim poczuję cokolwiek do bruneta, minie trochę czasu. Czym jednakże było uczucie, które się we mnie aktualnie rodziło? Cóż, miłością tego nazwać na pewno nie można, zważywszy na czas i sytuacje, które ostatnio miały miejsce. Poza tym, uczuciem tym darzyłam jedną, konkretną osobę, której na pewno szybko z serca nie wymażę. Gdyby było to takie proste, zrobiłabym to już za pierwszą, lepszą okazją, mianowicie przed moim wyjazdem. A może i nawet wcześniej, kto wie? Było to jednak trudne, więc starałam się w tym nawet nie zatracać głowy. 

Joao Felix był mężczyzną, który zdecydowanie posiadał umiejętność zawrócenia w czyjejś głowie, w szczególnie tak krótkim czasie. I miałam tu oczywiście na myśli samą siebie, ponieważ o innych dziewczynach nie miałam pojęcia. Był pierwszą osobą od jakiegoś czasu, która była w stanie namieszać w moim życiu miłosnym. Oczywiście byłam nim tylko zauroczona, co wyszło na dobrą sprawę, choć niekoniecznie. Gdyż kolejną przyczyną moich zmartwień był jego cholerny wiek, który w moich oczach był niewyobrażalnie wielką liczbą, porównując ją do moich lat. Tak, Joao miał dwadzieścia jeden lat, co było ogromnym przeskokiem, między jego liczbą a moją, która ukazywała cyfrę siedemnaście. Różnią nas cztery lata różnicy i nie byłoby to dla mnie problemem gdyby nie to, że nie jestem jeszcze nawet pełnoletnia. Swoje osiemnaste urodziny miałam skończyć dopiero w Grudniu, do którego było jeszcze hen daleko. Portugalczyk za to świętował swój dzień narodzin w listopadzie, w którym również kończył określoną liczbę swoich lat. 

Pokręciłam z dezaprobatą głową przez swoją lekkomyślność, ponieważ mogłam pomyśleć o tym wcześniej. Teraz skutki mojego zachowania były takie, iż musiałam zadbać o to, aby absolutnie nikt się nie dowiedział o tym, co mnie łączyło z brunetem. Musiałam również upewnić się, że chłopak zatrzyma to wydarzenie dla siebie, ponieważ jeśli wyjdzie to na światło dzienne, będę skończona. Oboje będziemy, w oczach każdego, nawet jego.

Zajmująca obok mnie miejsce Katherine, zerwała się nagle z miejsca i zakryła swoją udekorowaną biżuterią dłonią usta, patrząc otępiale przed siebie. Zdezorientowana i oderwana od rzeczywistości spojrzałam na boisko, dokładniej w stronę bramki Barcelony, pod którym rozgrywała się zacięta walka. Gracze jednego, jak i zarazem drugiego klubu zaczęli się między sobą popychać, wyraźnie ze sobą dyskutując. Zerwałam się na równe nogi, aby przyjrzeć się im bliżej i dostrzec źródło tego całego zamieszania. Nie było mi to jednak dane, gdyż w tej samej chwili wkroczył sędzia, który jak przypuszczam, zaczął piłkarzom grozić wystawieniem im kartek, które mogły mieć negatywny wpływ na ich dalszą grę w tym, jak i w następnych meczach. Kiedy w końcu się rozeszli pod czujnym i ostrzegającym wzrokiem sędzi, który wrócił na swoje miejsce za białą linią, usiadłam. Wyostrzyłam wzrok, błądząc nim po twarzach piłkarzy, póki nie zatrzymałam się na tych dwóch, dobrze mi znanych osób. Brwi wystrzeliły mi w górę kiedy ujrzałam, jak Gavi i Joao wymieniają się morderczymi spojrzeniami, stojąc na przeciwko siebie. A raczej ten pierwszy z nich, ponieważ twarz Felixa wskazywała na powagę, którą za wszelką cenę starał się utrzymać jak najdłużej. Wkrótce zaczęli ze sobą dyskutować, co co chwila zakrywali dłońmi, aby nie było możliwości wyczytania z ich ruchu warg jakiegokolwiek słowa. Brunet musiał wzburzyć szatyna do tego stopnia, że ten wyciągnął rękę i szturchnął go w ramię, następnie spluwając śliną na żywego koloru, trawę. Ten natomiast uśmiechnął się kpiąco i wyrzucił ręce w powietrze, kiwając z niedowierzaniem głową. Pablo znów do niego podszedł i miał zamiar się zamachnąć, jednak w porę zatrzymał go Pedri, któremu w duchu za to dziękowałam. Był jedyną osobą na murawie, która mogła powstrzymać rozgniewanego nastolatka przed czynem, którego później mógł żałować. W tym stanie agresywności nie miał żadnych ograniczeń, co mogło być dla niego zgubne. Gdy cała trójka powróciła do gry, schowałam twarz w dłoniach, ciężko wzdychając. Potrzebowałam dojścia do tego, co stało za całą tą szarpaniną. Całego klubu, jak i jednego ich członka.

My Destiny | Pablo "Gavi" GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz