Rozdział siódmy

94 6 0
                                    

Tak jak myślałam na początku Aron co chwile odciągał mój wzrok od Emily. Pierwszy raz widziałam go prawie nagiego. Jego ciało co chwilę przyciągało mój wzrok. Gdy gapiłam się zbyt długo krzyczałam na siebie w myślach i wyzywałem od napalonych suk. Przecież ten facet jest poza moim zasięgiem, nie ważne jak bardzo mi się podoba.

Na szczęście po jakimś czasie przestałam aż tak zwracać na niego uwagę. Postawiłam sobie za nadrzędne zadanie skupić się na zabawie z Emily. Na szczęście dziewczynka nie zauważyła mojego wzroku skierowanego w stronę jej ojca. Boże to by dopiero była katastrofa, gdyby zauważyła, ze cały czas podążam za nim wzrokiem.

Aron jednak wydawał się również tego nie zauważać, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Sam skupił się bardzo na swojej córce. Dla niego to pewnie też nowość, że może spędzić z nią więcej czasu. Zwykle ma tylko wolne wieczory i z tego co mi opowiadała Emily jej tata rzadko kiedy ma ochotę na jakieś bardziej wymagające zabawy i zwykle oglądają razem bajki na kanapie.

Tym razem jednak mój szef wygląda jak wielkie dziecko taplając się razem z Emily w wodzie. Rzucamy najpierw do siebie piłką wygłupiając się na wszelkie sposoby i rzucając do wody niby próbując złapać piłkę. Potem Emily próbuje uczyć swojego tatę jak powinien pływać, a on udaje jak to mu nie wychodzi i co chwilę pyta Emily co robi źle i nadal udaje, że mu nie wychodzi. Emily natomiast śmieje się ile sił ma w płucach i żarliwie probuje nauczyć swojego tatę nowej umiejętności.

-Maddy łap! - krzyczy do mnie Aron rzucając nagle piłkę. Ja niestety za późno się obracam i dostaje gumową piłką w głowę. Aron i Emily wybuchają głośnym śmiechem, a ja robię zdenerwowaną minę i próbuje rzucić w nich piłką. Jednak nie mam najlepszego celownika i zamiast w głowę Arona trafiam w wodę.

- Nie na mnie! - krzyczy po chwili Emily, gdy tym razem Aron prubuje rzucić w jej głowę.

Tak oto gra w piłkę  zamieniła się z grę w zbijaka. Mimo wszystko każde z nas ma na twarzy ogromny uśmiech i z zaciętością próbuje rzucić piłką w innych. Mi się udaje rzucić raz w Emily. Emily trafiła za to Arona, a on nas obie i to kilka razy. Muszę zapamiętać by w przyszłości nie dawać mu piłki do rąk. Żadnej.

- Obiad! - słyszymy nagle krzyk Beth, która stoi tak jak poprzednio Aron w drzwiach balkonowych.

- Ja nie chcę wychodzić! - burzy się Emily.

- Musisz coś zjeść. Nie jesteś głodna? - pytam.

- Nie! - zaprzeczam stanowczo - No dobra może trochę. - dodaję pospiesznie chwili nadal z bardzo złą miną.

- Obiecuje, że po obiedzie pobawimy się w coś innego. - dodaję Aron na pocieszenie.

- Obiecujesz? Na mały paluszek? - pyta podejrzliwie, na co uśmiecham się razem z Aronem.

- Obiecuję. - podaje Emily mały palec i splatają je jak haczyki. Wygląda to na prawdę przeuroczo i o sekundę za długo przyciąga mój wzrok.

- No to mogę iść jeść. - mowi uradowana Emily.

Mała jest przeszczęśliwa, gdy Aron pomaga jej wyjść z wody. Wow nigdy chyba nie widziałam Emily zadowolonej przez tak długi czas! Zwykle jak każde dziecko ma jakieś humorki, a dziś była idealnie grzeczna.

Zgarniam Emily i owijam ją ręcznikiem po czym zabieram do łazienki. Pomagam trochę opłukać się jej z wody z chlorem i przynoszę czyste ubranka. Mała ubiera się sama, a ja przynoszę swoje ubrania. Emily zbiega na dół na co patrzę przez całą długość schodów, po czym sama opłukuje się z tego śmierdzącego chloru i ubieram wcześniejsze ubrania. Zgarniam torbę sportową i torebkę i kieruje się do wyjścia.

Zaprogramowane kłamstwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz