PODRÓŻ DO WSZECHMIASTA TRWAŁA ZBYT KRÓTKO.
Gdzieś między przygotowaniami, rozmową z Valkyrie i Jane o tym, czy Foster faktycznie powinna się udać na tę wyprawę, a dwójką ciągle wyjących kóz, Zarya ciągle uważała, że to beznadziejny pomysł. Jednak nie sama perspektywa tego, że bogowie po prostu ich nie wysłuchają, ją przerażała. Miała w nosie ich i tego, co mogli o niej myśleć. Obawiała się bezpośrednio spotkania z Zeusem, bo w tym momencie nie była w stanie przewidzieć, co tak właściwie miała się spodziewać. Wiedziała, że nic dobrego, zwłaszcza że im bliżej Wszechmiasta się znajdywali, tym bardziej czuła magiczne pulsowanie na nadgarstku, gdzie ukryte było znamię. Miała wrażenie, że zaklęcie, które na co dzień je zakrywało, jakby słabło, a złoty piorun powoli stawał się widoczny.
Zarya przełknęła z trudem ślinę, gdy dojrzała złote, unoszące się miasto, a później ciężko wylądowali, gdzieś w centrum. Podniosła się z drewnianej posadzki statku, otrzepała pyłek kurzu, który znajdywał się na jej kostiumie i westchnęła ciężko. Po ostatnim razie, gdy znajdywała się w tym miejscu, miała szczerą nadzieję, że już nigdy tutaj nie wróci. Wszechmiasto było prawdopodobnie jeszcze bardziej wystawne i chronione niż Olimp. Jednak jeśli było miejsce, które nienawidziła bardziej, niż główną siedzibę Olimpijczyków, tak było to właśnie ono.
— Wiemy, co właściwie mamy tutaj zrobić? — Zapytał Korg, gdy wszyscy kierowali się jedną z alejek.
— Dotrzeć do pałacu bogów — odpowiedziała Zarya, wskazując ręką na największy budynek, który był widoczny z każdego miejsca na planecie. — Później wy musicie przedrzeć się przez główne wejście.
— A ty, to niby co zrobisz? — Valkyrie spojrzała na nią z uniesioną brwią.
— Mam trójząb Posejdona — wyjaśniła. — Wpuszczą mnie bez pytania. Poza tym straże mnie znają.
Na moje nieszczęście.
— Skoro masz takie wtyki, to może od razu załatwisz nam posłuchanie u Zeusa? — Zaproponował Thor z ekscytacją. — Wasze więzy rodzinne na pewno na niego podziałają. W końcu jesteś jego bratanicą. Na pewno weźmie pod uwagę twoje zdanie.
Zarya chciała odpowiedzieć mu, że to wcale nie było takie proste, jak to sobie wyobrażał. Jednak to wszystko było o wiele bardziej skomplikowane i pogmatwane, niż można było przypuszczać. Ona sama ciągle czasami miała luki w historii, którą opowiedzieli jej Maria i Posejdon, nawet jeśli jej ojciec pozwolił zobaczyć swoje wspomnienia. Opowiedzenie tego zajmowało wiele czasu, a Wszechmiasto nie było na to idealnym miejsce. Zresztą, jak bardzo lubiła towarzystwo całej grupy, tak nie potrafiła opowiedzieć im o tym, co musiała przejść ona i jej bliscy. Jedynymi osobami, przy których czuła się całkowicie swobodnie, gdy o tym mówiła byli...
Marc i Steven.
— Zarya! — Ktoś z oddali zawołał ją po imieniu. Znała ten głos i od razu go rozpoznała. Jej serce zabiło mocniej, gdy zrozumiała, że Apollo znajdywał się we Wszechmieście, ale gdyby dłużej o tym pomyślała, to wcale nie było to żadnym zaskoczeniem. — Zarya!
Dziewczyna wzięła głęboki oddech. Mogła spodziewać się konfrontacji z bogiem, ale nie była do tego kompletnie przygotowana.
— Idźcie przodem. Spotkamy się na miejscu — zwróciła się do reszty, a później odwróciła się, by spotkać się z zaprzyjaźnionym bogiem.
Jednak gdyby nie wiedziała, że to Apollo, tak kompletnie by go nie poznała. Po jego długich jasnych włosach nic nie zostało i teraz miał je idealnie przystrzyżone i zaczesane do tyłu. Na jego policzkach wyrosła broda, której całkowicie się nie spodziewała, bo jednak zawsze była przyzwyczajona do tego, że Apollo dbał jak najlepiej o swój wygląd.
CZYTASZ
SAVING GODS [2], moon knight
FanfictionZarya po raz pierwszy od lat czuła, że jej życie jest spokojne i szczęśliwe. Dopóki wszystko zaczęło na nowo się komplikować. moon knight au! część II serii oprawa graficzna by cudowna @marxvela i @ValdezMyLove