31. Zarya, Steven, Marc, Jake & kids

144 27 5
                                    

ZNALEZIENIE DWÓJKI NASTOLATKÓW OKAZAŁO SIĘ ŁATWIEJSZE, NIŻ SIĘ SPODZIEWAŁA.

Znaleźli ich w pałacowych ogrodach. Oscar opierał łokcie o kolana, a twarz schował w dłoniach, gdy Jane szeptała coś do niego i trzymała swoją dłoń na jego ramieniu.

— Też masz wrażenie, że gdy na nich patrzysz, to widzisz...

— Nas? — zakończył za nią Steven, a ona skinęła głową. — Tak, to dziwnie, ale...

— Ale?

— Nie chcę, by to zabrzmiało, że czegoś oczekuję, ale to miłe uczucie. Świadomość, że może kiedyś będę ojcem, a ty ich matka...

— Byłbyś dobrym ojcem — uśmiechnęła się. — Zawsze świetnie dajesz sobie radę z Astrid.

— Ma się ten wrodzony dar.

Zarya zachichotała i poklepała go wolną ręką po klatce piersiowej. Drugą ciągle miała wsuniętą pod jego ramię i kurczowo się go trzymała, bo bała się, że upadnie.

— Teraz musimy wykorzystać ten twój dar do rozmowy z nastolatkami.

— To może nie być tak łatwe, jak zajmowanie się twoją bratanicą, love.

W końcu obydwoje ruszyli w stronę rodzeństwa. Pierwsza dostrzegała ich Jane, która odwróciła się, najwidoczniej słysząc ich kroki. Uśmiechnęła się do nich smutno i szturchnęła swojego brata, by zwrócił na nich uwagę. Widziała, że chłopak miał zaczerwienione oczy, a to oznaczało, że musiał płakać. I to z ich powodu, co sprawiło, że poczuła okropne wyrzuty sumienia.

— Czego chcecie? — Oscar warknął w ich stronę ze złością, a Zarya nie miała do niego żadnych pretensji. Chłopak wytarł szybko policzki i założył ręce na klatce piersiowej. — Obydwoje wyraziliście się dosyć jasno.

— Chcemy porozmawiać na spokojnie. Możemy?

Oscar wzruszył ramionami, a Jane skinęła głową.

— Po pierwsze należą się wam przeprosiny — powiedział Steven, a rodzeństwo spojrzało po sobie, a później na Granta. Zarya zdążyła zauważyć, że musieli być całkowicie świadomi sytuacji Marca i tego, że posiadał dwa alter. Zresztą wydawało się, że nastolatkowie w przyszłości byli mocno związani z każdym z nich. — Nie powinniśmy was tak potraktować.

— Nie powinnam była być tak bezpośrednia — wyznała Zarya, siadając niepewnie obok Jane. — Nie chcę, by cokolwiek wam się stało, zwłaszcza że podziwiam was za odwagę, że zdecydowaliście się przebyć taki kawał drogi. Czy wasi rodzice... Czy my w przyszłości, wiemy, że tutaj jesteście?

— Nie — Jane pokręciła głową. — Nie chcieliśmy martwić rodziców. I tak mają dużo problemów na głowie.

Oscar szturchnął swoją siostrę ramieniem.

— Nie możemy dużo zdradzać, bo nie wiadomo, jak to wpłynie na naszą przyszłość — upomniał ją.

— Cóż... — zaczęła Zarya, chociaż nie wiedziała właściwie, co powinna powiedzieć, by ich w jakiś sposób uspokoić. — Po tym jak wyszliście, trochę rozmawialiśmy.

— To coś nowego — Oscar prychnął pod nosem, a Jane wypowiedziała ostrzegawczo jego imię. Chłopak wywrócił oczami, widząc dezaprobujące spojrzenie swojej siostry. — Dobra, nie patrz tak na mnie. O czym rozmawialiście?

— O was — wyjaśnił Steven. — Trochę o nas. O całej sytuacji, w której się znajdujemy, chociaż nie ukrywam, że to Marc powinien...

— Chyba to, co chcemy wam powiedzieć — wtrąciła Prescott, powstrzymując Stevena przed tym, co chciał powiedzieć. Niektóre rzeczy powinny zostać tylko między nami. — To, że Steven i ja wyjaśniliśmy sobie większość rzeczy. Ciągle pozostaje Marc i Jake, co wiąże się z tym, że nie możemy niczego wam obiecać. Ale mieliście rację, gdy mówiliście, że się poddajemy. Po prostu... W ostatnim czasie między nami wiele się działo i...

SAVING GODS [2], moon knightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz