18. Jake's problem

148 33 11
                                    

JAKE LOCKLEY MIAŁ PROBLEM.

I nie wiedział, jak się go pozbyć.

Prawda była taka, że dzień spędzony z Zaryą okazał się zupełnie inny, niż go sobie wyobrażał. Gdzieś pomiędzy spacerowaniem po ogrodzie botanicznym, kawą w jego ulubionej kawiarni i zjedzonym taco, doszedł do wniosku, że w gruncie rzeczy Prescott była całkiem zabawna i inteligentna. Była też wyjątkowo urocza, ale takie myślenie w ogóle mu nie pomagało. Tylko komplikowało wszystko jeszcze mocniej, a ciągłe marudzenie Marca i Stevena w głowie, że ma się zachowywać, było dla niego męczące, niż kiedykolwiek wcześniej.

Nie chciał się przywiązywać do dziewczyny w żaden sposób, bo wiedział, że pozostała dwójka, z którą dzielił ciało już za bardzo była w niej zakochana. Jeśli miałoby się coś wydarzyć, to chociaż jeden z nich musiał mieć do tego wszystkiego obojętny stosunek. Jednak podświadomie czuł, że i na to było już za późno.

Ponieważ Jake Lockley miał pewien sekret, o którym nie wiedział nikt.

I ten sekret całkowicie komplikował wszystko to, co w jakiś sposób łączyło go z dziewczyną.

— Opowiedz mi coś, co uważasz za najbardziej żenującą historię w swoim życiu — poprosił, obracając między palcami kufel z piwem.

Wspólny dzień powoli się kończył i na uczczenie tego małego sukcesu obydwoje zdecydowali, że warto udać się do jedynego latynoskiego klubu w mieście. Jake z początku nie miał bladego pojęcia, dlaczego Zarya postanowiła wybrać akurat to miejsce, ale jego wątpliwości szybko zostały rozwiane. Po pierwsze – gdzieś między rozmowami ze Stevenem i Marciem dowiedziała się, że lubił te klimaty. Po drugie – okazywało się, że było to jedno z jej ulubionych studenckich miejscówek. Opowiadała nawet, że z niejaką Aurą często w nim przebywała.

— Żebyś miał mnie później czym szantażować? — Zażartowała, biorąc łyk swojego drinka. Kolorowy i świecący napój wyglądał co najmniej śmiesznie w porównaniu do jego piwa, ale Lockley uważał, że idealnie do niej pasował. — Chyba podziękuję.

— Obiecuję, że zostanie to między nami. Nie wykorzystam tego w żaden sposób przeciwko tobie.

Zarya zmarszczyła brwi, kompletnie nieprzekonana.

— Czemu akurat pytasz o coś takiego?

— Najszczęśliwszą i najgorszą historię z twojego życia już słyszałem — wyjaśnił, zanim zdążył pomyśleć o tym, co właściwie mówił. Niemal otwarcie przyznawał się do tego, że był świadomy o wiele częściej, niż ona, czy reszta alter mogli uważać.

Dupku, dopiero teraz nam to mówisz?

To się nazywa naruszenie zasad prywatności, Jake.

W głowie od razu usłyszał głosy pozostałej dwójki. Marc brzmiał na wyjątkowo wkurzonego, a Steven zdegustowanego.

— Właściwie to nawet nie wiem, jak powinnam na to zareagować.

— Opowiadając mi żenującą historię — uśmiechnął się złośliwie, ignorując wcześniej poruszany temat. — Albo o swoim pierwszym pocałunku. Skoro to nie Steven był tym szczęśliwcem, to kto? Jakiś pryszczaty nastolatek?

Szatynka wywróciła oczami, a później wyciągnęła papierową rurkę ze swojej szklanki i rzuciła nią w Jake'a. Zarya widocznie poczerwieniała na twarzy i samo to spowodowało, że był jeszcze bardziej zaciekawiony historią, która się za tym kryła.

— Naprawdę jesteś ciekawy, czy szukasz tylko sposobu na to, by mnie dobić?

— Mieliśmy umowę, prawda? Spędzamy wspólnie jeden dzień — przypomniał jej, a ona skinęła głową. — Mówiłem szczerze, że nie wykorzystam tego przeciw tobie. Jestem tylko ciekawy i pozostała dwójka, jak jest teraz na mnie zirytowana, tak też umiera z ciekawości. I zazdrości, że to nie oni mieli tyle odwagi, by o to zapytać.

SAVING GODS [2], moon knightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz