34. won't back down

92 21 1
                                    

ZARYA NIE WIEDZIAŁA, JAK ODDYCHAĆ.

Brakowało jej powietrza w płucach i chociaż jej klatka piersiowa uniosła się i opadała, tak nie była w stanie zaczerpnąć oddechu. Czuła się dokładnie tak samo, jak tamtego dnia, gdy tonęła tyle lat wcześniej. Jej ręce drżały, łzy cisnęły się do oczu, a skurcz w żołądku nasilał się z każdą sekundą.

Zgniotła zapisaną kartkę, a później rozdzierający krzyk rozległ się po całym mieszkaniu. Była bezsilna, nogi odmówiły jej posłuszeństwa i upadła na podłogę. Jakaś tama puściła i zaczęła głośno płakać. Chciała wmówić sobie, że to był tylko jej zły sen i że za niedługo się obudzi, wtulona w ramiona swojego ukochanego. Jednak rzeczywistość uderzyła ją podwójnie, bo wszystko było dowodem na to, co się wydarzyło.

Wiedziała, że to była tylko i wyłącznie jej wina. To wszystko wydarzyło się tylko dlatego, że ona żyła, kiedy powinna zginąć już dawno temu.

Spojrzała z nienawiścią na zniszczony list i rzuciła go w kąt pomieszczenia. Było tylko jedno rozwiązanie, by zakończyć to wszystko. Musiała się poddać. Była zdeterminowana, by to zrobić i natychmiast udać się na Olimp, gdy w mieszkaniu pojawił się złoty okrąg. Sekundę później wyszedł z niego zdenerwowany i przerażony Posejdon, a w dłoni trzymał taką samą złotą kopertę. Zarya natychmiast wstała z podłogi na jego widok.

— Nie mów mi, że porwał też i mamę — poprosiła łamiącym się głosem.

Posejdon z początku nie odpowiedział, a ona zaczęła kręcić głową.

— Marię, Tommy'ego i Harper — wyjawił w końcu.

— Co z Astrid?

Zarya otarła załzawione policzki. Nie potrafiła wyobrazić sobie, co Zeus mógł zrobić ze wszystkimi jej bliskimi, a co dopiero gdyby miał porwać małe dziecko.

— Nie mam pojęcia. Astrid była przez kilka ostatnich dni u rodziców Harper. Możliwe, że jej nie dopadł. Inaczej już byśmy o tym wiedzieli.

Posejdon rozglądnął się po pomieszczeniu. Potrafił dostrzec zniszczone mieszkanie i zgnieciony list, który leżał na podłodze niedaleko nich. Cokolwiek się stało w tym miejscu, tak było o wiele poważniejsze, niż to, co on zastał w ich domu. Tam po prostu zastała go cisza i list, który nie wróżył niczego dobrego. Wiedział jednak, że awatar Khonshu nie mógł poddać się bez walki, ale nawet jeśli to nie mógł mieć żadnych szans z wojownikami wysłanymi przez Zeusa.

— Zarya? — Spojrzała na niego, a on potrafił dostrzec, że charakterystyczny blask zniknął z jej oczu. To, co w nich zobaczył, zdecydowanie mu się nie spodobało. — Musisz mi powiedzieć, co tutaj się stało? Czy ty... Walczyłaś z kimkolwiek?

Zarya pokręciła głową, a Posejdon mimo wszystko odetchnął z ulgą. Był zdenerwowany całą sytuacją i wściekły na samego siebie. Ledwo znosił fakt, że jego ukochana trafiła w ręce jego największego wroga i nie byłby w stanie jeszcze zamartwiać się tym, czy ich córka była w niebezpieczeństwie.

— Mieliśmy iść na kolację — odezwała się nieco otumaniona. Ciągle to wszystko do niej nie dochodziło, a świadomość, że Zeus porwał jej całą rodzinę, tylko to pogarszała. — Kiedy przyszłam... Mogłam wyczuć jego magię, ale nie sądziłam... Dał mi trzy dni na to, bym się stawiła w Olimpie.

— Wiesz dobrze, że to pułapka, zgadza się?

— Co innego mi pozostaje?! — Krzyknęła, zaciskając mocno pięści. — Zrobił dokładnie to, czym mi groził. Porwał każdego, na kim mi tylko zależy, bo wie, że zrobię wszystko, by ich uratować.

SAVING GODS [2], moon knightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz