Siedziała na zimnej i mokrej podłodze opierając się o kraty i bawiła się wisiorkiem, jedyną rzeczą, której nie zabrali jej podczas aresztowania.
Wpatrując się w złoty medalion analizowała jak do tego wszystkiego doszło. Przez tyle lat wszystko było dobrze, nigdy wcześniej nie doszło do sytuacji by dała komukolwiek przewagę, a co dopiero dała się złapać. Nigdy nic nie zawiodło, więc co stało się teraz?
Z zamyślenia wyrwało ją pukanie w kraty. Uniosła wzroki zobaczyła tam młodego chłopca stojącego z tacą w rękach.
- Przyniosłem pani jedzenie. - powiedział spokojnie i uśmiechnął się nieśmiało.Miał kręcone, blond włosy i duże, zielone oczy. Kiedy się uśmiechał w policzkach robiły mu się małe dołeczki. Istny aniołek.
Satya skinęła głową, a chłopiec podał jej tacę przez kraty. Już miał odejść kiedy nagle zmienił zdanie.
- Czemu została pani piratem? - spytał z typową dziecinną ciekawością.
- Tak chciałam. - odparła spokojnie wzruszając ramionami.
- Ale na pewno miało to z czymś związek. - drążył mały.
- Bystry z ciebie chłopak. - kobieta uśmiechnęła się lekko pod nosem - Widzisz, mój ojciec jest piratem, moja matka również nim była...więc i ja nim jestem. To naprawdę wspaniałe uczucie, być wolnym, robić co się chcę, pływać gdzie i kiedy się chcę. - powiedziała wpatrując się w wodę w kubku.
- Tak, to na pewno dobre uczucie. - chłopiec pokiwał głową - Ale jest się wyjętym spod prawa, jaka jest przyjemność z bycia wiecznie ściganym?
- Jeśli jest się dobry, to zawsze sobie poradzisz. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Ale pani się dała złapać. - zauważył.
- Owszem, ale to nie znaczy, że jestem zła w tym co robię.
Skorzystała z chwili. Mały podszedł zdecydowanie za blisko krat. Złapała go za rękę i pociągnęła mocno do siebie.
- Jestem najlepsza. - mruknęła mu do ucha widząc jego przestraszoną minę.
Z pokrowca wyciągnęła mu mały sztylet, po czym bez problemu raz dwa otworzyła nim cele, a potem, nadal trzymając chłopca, zabrała mu broń i przyłożyła mu do skroni.
- A teraz grzecznie idziemy na pokład, a ty milczysz. - poleciła, kierując się w stronę schodów.
Widząc światło uśmiechnęła się z zadowoleniem. Przez te dni spędzone w celi brakowała jej słońca. Kiedy weszli na pokład nikt nie zwrócił na nich specjalnie uwagi, do czasu.
- Christopher Stone! - zawołała Satyana.
Kapitan stojący obok sternika na mostku szczerze się zdziwił widząc ją na wolności.
- Przepraszam kapitanie. - jęknął chłopiec.
- Spokojnie Jimmy, to nie twoja wina. - Chris pokręcił głową schodząc po schodach - Jestem naprawdę pod wrażeniem. Udało ci się wyjść z celi, to już coś. Ale powiedz mi Satyano Lightwood, co zamierzasz dalej? - mężczyzna spojrzał na nią rozbawiony.
- Ja tworzę, nie planuje. - pokręciła głową, jednocześnie zdając sobie sprawę, że to naprawdę wszystko komplikuje.
Jak zawsze zadziałała pod wpływem impulsu, skorzystała z okazji, nie planowała co będzie dalej, nawet o tym nie pomyślała. Była w kropce, ale nie miała zamiaru dać tego po sobie poznać.
- Śmierć chłopca nic ci nie da.
- A czy śmierć musi być pożyteczna? Nie. Mogłabym was wszystkich zabić bez mrugnięcia okiem, nawet jeśli do niczego miałoby mi się to nie przysłużyć. - zaśmiała się.
- A ja mógłbym zabić ciebie. - usłyszała za sobą męski głos i poczuła lufę na plecach.
- No tak, jak mogłam o tobie zapomnieć. - Satyana pokręciła głową z lekkim rozbawieniem.
I nagle wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Kobieta odepchnęła od siebie Jimmy'ego z duża siłą, prosto na kapitana. Następnie zamachnęła się nogą, wytrącając Archer'owi broń z ręki, po czym zamachnęła się i z całej siły uderzyła go z pięści w twarz.
Moment później ruszyła biegiem w stronę dziobu. O dziwo wszyscy schodzili jej z drogi. Nie musiała się nawet wysilać. Jednak zatrzymała się w sekundzie kiedy kula świsnęła jej obok ucha.
- Zaczynasz mnie denerwować Lightwood. - zirytowany Stone kierował się w jej stronę z wycelowaną bronią - Naprawdę chcesz doprowadzić do tego, że złamię rozkaz i coś ci się stanie? - spojrzał na nią unosząc brew ku górze.
- No cóż, z całą pewnością byłby to bardzo ciekawy widok. Szlachetny Christopher Stone, oddany kapitan Królewskiej Mości łamiący rozkaz, coś pięknego. - roześmiała się po czym rzuciła mu wyzywające spojrzenie.
- Niesamowita. - po pokładzie rozeszły się szepty zachwytu.
- Dziękuje panowie za miłe komplementy. - odparła kobieta, nie spuszczając spojrzenia brązowych oczu z kapitana.
- I dlatego nigdy się nie ożenię. - warknął Archer, stając obok Christophera i wycierając krew z wargi - Matko Chris, zamierzasz tak stać? - spojrzał na przyjaciela.
- O nie. - mężczyzna pokręcił głową, a na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmiech.
I w tym momencie za Satyą stanął wysoki, barczysty mężczyzna i zamknął ja w silnym uścisku, z którego nie miała opcji się uwolnić. Kobieta zaklęła pod nosem starając się nie patrzeć na zadowolone miny kapitana i jego pierwszego oficera.
- Nie igraj z nami kobieto, nie wyjdziesz na tym dobrze.
-Nie igrać z wami? Dlaczego? To zabawne, takie uciekanie wam. - Satya zrobiła dobrą minę do złej gry, jak zawsze.
Taka już była, nigdy się nie poddawała. Zwłaszcza w tym momencie nie miała zamiaru przegrać z tymi mężczyznami.
- Statek na prawej burcie! - zawołał marynarz z bocianiego gniazda.
Cała załoga jak jeden mąż od razu znalazła się przy prawej burcie, a Chris wyciągnął lunetę. Zadowolenie zniknęło z jego twarzy bardzo szybko, kiedy zobaczył piracką flagę na maszcie nadpływającego statku.
-Szykować się! - polecił załodze, po czym spojrzał na kobietę.
Na twarzy Satyany widniał cwaniacki i pewny siebie uśmiech.
- I co teraz zrobisz kapitanie? Nie masz najmniejszych szans z Robinsonem. - odparła doskonale wiedząc co to za statek.
Całe swoje życie przebywała wśród piratów, doskonale znała wszystkie statki pływające po morzach i oceanach. Od razu rozpoznała „Morderczą Piękność" Charliego Robinsona.
- To się jeszcze okażę. Naprawdę mnie nie doceniasz. - rzucił Stone - Do mojej kajuty z nią!
Kiedy znaleźli się w kajucie kapitana,posadzoną ją na krześle, do którego Chris przywiązał ją porządnie.
- Całą bitwę przesiedzisz tutaj. - odparł patrząc na nią uważnie.
- Nie dożyjesz zachodu słońca. - warknęła piorunując go wściekłym spojrzeniem.
Christopher uśmiechnął się tylko pod nosem, po czym opuścił pomieszczenie. Jak tylko znalazł się na pokładzie od razu skierował się na mostek.
- Wszystko gotowe. - zameldował Archer - Nie będzie sprawiać kłopotów? - zerknął na niego po chwili.
- Miejmy nadzieję, że nie, ale po tym co dzisiaj odstawiła już nie jestem taki pewny. - Chris pokręcił głową nie spuszczając wzroku z wrogiego statku, który był coraz bliżej.
CZYTASZ
Princess of the seas
MaceraOna jest poszukiwaną piratką, on ma ją dostarczyć przed sąd, a potem obserwować jej egzekucję. Ale czy na pewno?