14 lat później

2.2K 57 10
                                    

12.05.2017, ALICANTE, HISZPANIA

Obudził mnie krzyk Vita z dołu. Od kiedy pamiętam nienawidził mnie i to z wzajemnością. Nadal nie wiem co moja mama w nim widzi. Już od małego byłam przez niego surowo karana. Gdy miałam 4 lata i oglądałam jedna z moich ulubionych bajek zbyt długo, zbyt długo o 15 minut, nie mogłam wychodzić z pokoju przez miesiąc, a jedyne jedzenie jakie dostawałam były to dwie kanapki z pomidorem. Teraz mając 16 lat nie zmieniło się zbyt wiele, no może oprócz tego, że muszę pracować i płacić mu za mieszkanie pod jego dachem. Rozumiem, gdyby to jeszcze był duży dom, a ja byłabym pełnoletnią dziewczyną nie uczącą się i leżącą na dupie cały dzień, ale  mieszkaliśmy w małym mieszkaniu, w jednej z gorszych dzielnic Alicante. Mieliśmy dwa małe pokoje, kuchnię i łazienkę. Aby nie skończyć na ulicy od 14 roku życia musiałam zarabiać na siebie. Vito niestety nie zwracał uwagi na to, że jestem tylko nastolatką, która powinna się skupić na nauce, według niego ze mnie i tak nic nie będzie oraz skończę pewnie tańcząc  w jakimś klubie. 

Słysząc kolejne nawoływania Vito z kuchni szybko ubrałam się, spakowałam książki oraz ubranie potrzebne mi do pracy i zeszłam na dół.

-Nareszcie księżniczka zeszła. Masz zrobiłem ci kanapkę.- Powiedział Vito pokazując na suchą kromkę chleba z ogórkiem.

-Dzięki.- Mruknęłam cicho i zabrałam się za jedzenie.

-Masz być dziś w domu o 17, nie ma szwędania się po ulicy.-Powiedział i zaczął robić sobie kawę.

-Jestem w pracy do 22, jak mam to zrobić?- Zapytałam kończąc śniadanie.

-Nie obchodzi mnie to, masz być na czas i pamiętaj do końca tygodnia masz zapłacić za mieszanie. Nie będę trzymać pod swoim dachem darmozjada.- Powiedział i łapiąc kawę wszedł do sypialni jego i mojej mamy.

Szybko ubrałam buty i wyszłam z domu klnąc pod nosem swój nieszczęsny los. Dlaczego mama zgodziła się wyjść za tego palanta. Droga do szkoły minęła mi naprawdę szybko. Gdy tylko przekroczyłam próg budynku podbiegła do mnie moja przyjaciółka Mia.

-Co tam kochana?- Zapytała z uśmiechem na ustach.

-To co zwykle, Vito znów coś odjebało.- Odpowiedziałam i skierowałam się do szafki, aby schować rzeczy i zabrać potrzebne książki.

-Co tym razem?- Mia oparła się o szafki obok i spojrzała na mnie.

-Kazał mi wrócić o 17 do domu..- Nie dokończyłam, bo Mia mi przerwała.

-Przecież pracujesz do 22.-Przypomniała sobie.

-No właśnie. Powiedziałam mu to, a on, że mam być punktualnie i mam zapłacić do końca tygodnia za mieszanie.- Westchnęłam głęboko.

-Szkoda, że nie masz numeru do swojego taty. Zapytam mojego, robi interesy z Włochami, może zna jakiegoś Diego Rossi.- Odparła z uśmiechem. Tata Mii sprowadza Włoskie wina do Hiszpanii i często bywa w Weronie, moim rodzinnym mieście.

-Dziękuje Mia, jesteś najlepsza. Chodźmy pod klasę, zaraz  będzie dzwonek.- Z uśmiechami poszłyśmy pod sale od matematyki. Gdy doszłyśmy pod sale czekał już tam na nas profesor Adams, lubił nas, zresztą jak większość nauczycieli w tej szkole. Razem z Mią bardzo dobrze się uczyłyśmy. 

Weszłyśmy do sali razem z profesorem i zajęłyśmy swoje standardowe miejsca. Profesor sprawdził obecność i rozdał sprawdziany, które pisaliśmy w zeszłym tygodniu. 

-Panno Rossi jak zwykle perfekcyjny wynik.- Powiedział kładąc przede mną kartkę z oceną celującą. Mia miała podobny wynik.

-Super tata kupi mi za to nowy telefon.- Powiedziała z entuzjazmem. Tata Mii bardzo ja rozpieszczał,  zazdrościłam jej tego, że ma kochającą rodzinę. Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi do niej i skupiłam na lekcji. 

Odnaleziona Księżniczka - porcelanowa filiżankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz