Stanąłem pod ogromnym budynkiem, który był domem Luke. Nikogo do niego nie wpuszczał, była tam tylko i lwyłącznie jego mama oraz oczywiście reszta chłopaków z zespołu. Ja zostałem tam zaproszony w niewiadomym celu. Napisał do mnie, że mam wejść na górę. Dobrze, że była tam winda, gdyż dziewiąte piętro to dość wysoko.
Wjechałem na podane piętro i skierowałem się w stronę chłopaka. Jeszcze zanim zdążyłem wejść, ktoś objął mnie w pasie. Zastygłem z przerażenia myśląc, że do Dan. Lecz kiedy się odwróciłem zauważyłem jedynie Luke. Odetchnąłem i objąłem go przytulając.
Luke wskazał głową na kanapę w salonie, wiec usiadłem tam i zamknąłem oczy. Cały salon był biały, gdzieniegdzie czarny z niebieskim. Kolory były jak by pode mnie, pod kolor moich włosów. Zaśmiałem się na tą myśl.
Luke objął mnie ramieniem i pocałował w czoło, co mnie zdziwiło. Uniósłem brew patrząc na niego. Zbliżył swoją twarz do mojej, i musnał delikatnie moje ustka. Zwilżyłem swoje wargi językiem. Tym razem odwzajemniłem delikatnie a już po chwili poczułem silne uderzenie w głowe. Moje oczy zaszły mgłą i upałem na podłogę.
Obudziłem się dopiero w szpitalu po kilku godzinach. Rozejrzałem sie po sali. Obok mnie leżał jakiś inny chłopak, a na przeciwko mnie siedzą Dan!
Przetarłem oczy i spojrzałem na niego niepewnie. Był tam.
- Mikey skarbie bałem się - szepnął do mnie przytulając - to Luke cie uderzył
Szepnął do mnie a ja pokreciłem głową z niedowierzaniem. Jak to Luke. A może to jednak on. Dlaczego Dan miał by mnie okłamać skoro widział co się stało.
Kiedy Luke wszedł do mojej sali spojrzałem na niego przerażony a Dan zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Martwiłem się tak nagle zemdlałeś.. o co chodzi? - spytał kiedy się od niego odsunąłem. Nie wiem komu miałem ufać. Czułem się bezradny. Schowałem twarz w dloniach i rozpłakałem się. Luke przytulił mnie mocno do siebie a ja Odetchnąłem. Co prawda czułem się przy nim bezpiecznie, ale bałem się, że to na prawdę on. Schowałem twarz w jego szyji.
- czemu mnie uderzyłeś - szepnąłem niepewnie a on spojrzał na mnie jak na debila.
- ja? ale przecież ja nic nie zrobiłem... sam zemdlałeś - pokręcił głową patrząc na mnie niewinnie. To nie on zrobił. Ale przecież nie przyznał by się. Prawda?
Czułem się bezradny, nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Westchnąłem i spojrzałem mu w oczy.
- przepraszam - to było jedyne co mogłem w tej chwili powiedzieć, wtuliłem się w niego i zasnąłem.
LUKE
Gładziłem jego polik, a on jedynie uśmiechał się delikatnie. Kochałem go. Musiałem to przyznać. Nie mogłem, już dawno chciałem go całować. Chciałem, żeby był mój.
Obudził się i spojrzał mi w oczka. Zabrakło mi słów. Jego zielone oczy wpatrywały się w moje. Było mi tak... dobrze przy nim. Był moim ideałem. Musiałem się powstrzymać żeby go nie pocałować.
- hej - szepnął - przepraszam Cię.. nie chciałem cie... zawieść - zrobiło mi się go szkoda. Wtuliłem go w siebie mocno, żeby nie czuł się już zagubiony.
- Mikey... musze ci coś powiedzieć - szepnęłam niepewnie, a on uniósł brew.
- Bo ja... cie kocham Michael. Nie chce, żebyś myślał że jest inaczej. I oddam wszystko, żebyś był tylko mój. ..
- jestem twój - szepnął i pocałował mnie czule i długo, ale delikatnie.
_____
JAK MOWIŁAM ROZDZIAŁY BĘDĄ KRÓTKIE :( ❤