- Dan, obiecaj mi, że będziesz dla mnie... ze będziesz tylko mój .. ze nigdy nie odejdziesz dobrze? - szepnąłem w ustka mojego ukochanego. On jedynie odwzajemnił muśnięcie warg i przytulił mnie do siebie mocno.
Dan, mój chłopak którego kocham nad życie. Zawsze mnie wspierał, zawsze chciał, żebym tylko ja był w jego życiu, chciał, żebym był szczęśliwy.
Ja też tego chciałem. Ale wiem, że szczęśliwy mogę być tylko z nim. On też to wie.
Poczułem lekkie szarpnięcie, więc natychmiast otworzyłem oczy. Zauważyłem nad sobą Ashtona, lekko się uśmiechnąłem i wstałem, chcąc zapomnieć co się stało.
Wiedziałem, że muszę iść dzisiaj do mojej szkoły. Nie chce tam iść. Ubrałem się szybko, zapominając, że Ashton jest w moim pokoju. W sumie nie przeszkadzało mi to. Ubrałem bluzę i wziąłem plecak na ramię. Wyszliśmy z Ashem z mojego domu, i natychmiast weszliśmy do szkoły.
- Michael! - zawołał mnie nauczyciel - proszę do tablicy i rozwiązać mi to zadanie.
Niechętnie wstałem i zacząłem iść do tablicy, wziąłem kredę.
- x równa się 16 a y 4 - usłyszałem głos.. Dan.. spojrzałem na równanie, rzeczywiście. Szybko obliczyłem i ruszyłem do swojej ławki. Czułem na sobie wzrok Luke.
Od wczoraj byliśmy oficjalnie parą. A wyglądało to mniej więcej tak.
Weselem do domu, co prawda nie mojego, ale jednak domu. Usiadłem na kanapie i poczekałem na Luke. Ten po cichu objął mnie w pasie i wtulił w siebie. Pisnąłem cicho. Szczerze mówiąc, wystraszyłem się. Usiadł obok mnie i zaczął swój piękny monolog.
- Michael, bo... ja jestem w tobie zakochany. Kiedy tylko cie widzę, moje serce rozrywa się na kilka kawałków. Jest mi przy tobie dobrze. Jesteś idealny. Jesteś moim księciem, przy którym chce budzić się rano i zasypiać wieczorem. Chce codziennie widzieć twój uśmiech, twoje oczka. Chce codziennie cie całować i być pewien, że odwzajemniasz moje uczucia. Proszę... zostań moim chłopakiem.
Po tych słowach Rzuciłem się w jego ramiona i Wtulony wyszeptałem tak do jego uszka.
Matematyka była moją ostatnią lekcją, dlatego szybko po dzwonku Wyszłem i ruszyłem do wyjścia ze szkoły.
Kiedy miałem już wyjść, zauważyłem Dana. No nie. Znowu on. Powoli wyszedłem ze szkoły kierując się w jego stronę.
- Dan do cholery co tu robisz... - mruknąłem, nie chcąc wzbudzać podejrzeń.
- przyszłem do ciebie miś - mruknął mi na ucho a ja poczułem dreszcze. Łzy splynęły po moich polikach, więc pobiegłem do szkoły.
Po drodze do szatni wpadłem na Luke, który mocno mnie objął.
- Łooł skarbie co jest? - starł moje łzy.
- On wrócił.. - szepnąłem.
- kto?
- Dan - szepnąłem i rozpłakałem się w jego bluzę.