Wyszłam z sądu, płacząc. Nieco ponad dwa lata po tym, jak zostaliśmy z Kubą małżeństwem, nasz związek oficjalnie według prawa został rozwiązany.
Targało mną wiele sprzecznych emocji, od ulgi po żal. Na sali czułam się, jakby to była rozprawa karna, a ja bym była oskarżoną. Jedyne, do czego byłam zdolna, to gapienie się we własne kolana. W ten sposób starałam się nie patrzeć na Kubę.
Igor nie mógł ze mną być ani po mnie przyjechać, bo musiał być na treningu, ale ja nie miałam o to pretensji. Może dobrze się stało, że musiałam to załatwić sama.
Pojechałam do swojego mieszkania. Zdjęłam białą koszulę, w którą byłam ubrana, i zamieniłam ją na T-shirt. Zaczęłam wycierać kurze. Zdjęcie ze ślubu z Kubą wrzuciłam do szuflady razem z obrączką na której było wygrawerowane "Gabryśka&Kuba". W takich momentach człowiek naprawdę przestaje wierzyć w miłość jako coś stałego i wiecznego.
Sama jesteś sobie winna, powiedziałam sobie. Czułam się taka słaba i bezradna.
Potem dostałam wiadomość od Igora z pytaniem, czy wszystko okej. Odpisałam, że tak i że jestem u siebie w mieszkaniu. Spytał, czy chcę być sama. Napisałam, że nie, więc po kwadransie był u mnie.
Wyglądał na mocno zaniepokojonego, gdy stanął w moich drzwiach.
– Gabi, jak poszło?
– Och, już po wszystkim – odpowiedziałam wyprana z emocji.
– Naprawdę? To dobrze, naprawdę dobrze. Teraz by się przydało coś jak dobre przyjęcie – Wziął mnie w ramiona.
– Tak – powiedziałam tylko, bo nie wiedziałam, co innego mogłabym powiedzieć.
Wtuliłam się mocno. Zauważyłam jednak grymas na jego twarzy.
– Coś nie tak?
– Zakwasy. Myślałem, że po tylu dniach już nie będę ich miał, ale wciąż odkrywam nowe mięśnie, które mogą boleć.
– Mikrouszkodzenia – poprawiłam go automatycznie.
– Tak czy owak boli.
– Możemy się tym zająć – odpowiedziałam, choć mój poziom energetyczny był na takim poziomie, że nie miałam ochoty na fizjoterapię.
Igor chyba to wyczuł
– Później... Gabi, co teraz będzie?
Nie miałam pewności, o co pyta.
– Będzie normalnie – odrzekłam. – Zacznie się PlusLiga, a my będziemy walczyć, żeby Warszawa miała lepsze miejsce niż w poprzednim sezonie. Będziemy jeździć na treningi i grać mecze. Wspaniała rutyna.
– Nadal chcesz u mnie mieszkać?
– No... Nie wiem, ty możesz mieszkać u mnie. Ja mam większe mieszkanie.
– Zaparkować tutaj to koszmar... – westchnął.
– To osiedle budowano w latach siedemdziesiątych, nie przewidziano wtedy odpowiedniej liczby miejsc parkingowych na lata dwudzieste kolejnego wieku.
– Widać... A nasze inne plany?
– To znaczy?
– Chcemy mieć teraz dziecko?
– Chcesz omówić za i przeciw? No dobrze...
– Nie – przerwał mi. – Dla mnie nie ma żadnego przeciw, ale nie chcę cię do niczego zmuszać, żebyś czuła się do czegoś zobowiązana.
– Nie ma żadnego przeciw? Nie obawiasz się, że za krótko się znamy? Za krótko ze sobą jesteśmy?
Ja się obawiałam. Była we mnie nutka niepokoju. Z Kubą wydawało mi się, że wszystko dzieje się bardzo szybko, tu było jeszcze szybciej.
CZYTASZ
Coś jak dobre przyjęcie | Igor Grobelny, Kuba Kochanowski
RomansaGabryśka jest wdzięczna Kubie, że pomógł jej, gdy była umierająca. Z czasem jednak będzie musiała uznać, że uratowanie życia to może być za mało, by uratować związek. Kontynuacja "Czegoś ponad siatką" i "Czegoś więcej niż as serwisowy", ale można cz...