Prolog

4 0 0
                                    

Ucisk w mojej głowie był nie do zniesienia. Odkąd wstałam z łóżka, musiałam zmierzyć się z potwornie pulsującymi skroniami i zawrotami głowy. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio aż tak fatalnie się czułam. Niemniej jednak, mój marny stan wcale mnie dziwił. Wręcz dziwnym byłoby, gdybym po całej przepłakanej nocy czuła się inaczej.

Niepewnie zajrzałam do salonu po cichu licząc na to, że uniknę konfrontacji z którymś z domowników. Na moje, jakże rzadkie szczęście, nikogo tam nie było. Nikogo, czyli właściwie mojej mamy, która od razu zaczęłaby wypytywać o moje samopoczucie. Ojciec, czy Wiki – moja siostra, raczej nawet by mnie nie zauważyli, ale ona? Czasem wydawało mi się, że ma oczy dookoła głowy i nic nie umknie jej uwadze.

Z ulgą prześlizgnęłam się do kuchni i zajrzałam do szafki z lekami. Przebiegłam wzrokiem po zawartości półek w poszukiwaniu jedynego środka przeciwbólowego, który mógł mi pomóc.

Już myślałam, że będę zmuszona iść do apteki, ale przynajmniej w tym wypadku mi się poszczęściło. Znalazłam listek z ostatnią tabletką, na samym końcu szafki. Od razu wycisnęłam kapsułkę i popiłam wodą. Teraz pozostało już tylko czekać na zbawienną ulgę, która według ulotki powinna nadejść za jakieś piętnaście - dwadzieścia minut.

Wdrapałam się na stołek barowy i oparłam łokcie o blat. Przyłożyłam po dwa palce do skroni i zaczęłam je z całej siły uciskać, jakby to mogło cokolwiek pomóc. Pewnie by pomogło, ale przy normalnym bólu głowy. Nie takim. Ten był konsekwencją silnego stresu, który ostatnio mną targał.

Nawet nie zauważyłam, kiedy do kuchni weszła moja mama. Odwróciłam głowę w jej stronę i przeklęłam w duchu.

- Boli cię głowa? – zapytała, nalewając sobie wodę do szklanki. Musiała zauważyć jak z pasją dociskałam sobie palce do skroni.

- Ta, trochę – posłałam jej słaby uśmiech w nadziei, że przynajmniej trochę odepchnę ją od lawiny niewygodnych pytań, które zaraz się posypią.

W jej oczach malowała się troska. Spojrzała na mnie charakterystycznym dla siebie, taksującym wzrokiem, przez który zawsze czułam się, jakby przeszywała mnie na wylot.

- Przecież cię znam nie od dzisiaj, Rita. – zrobiła kilka kroków w moją stronę. Dopiero teraz zauważyłam, że ubrała się zbyt ładnie jak na siedzenie w domu. Dzisiaj miała mieć wolne. Z

Zanim cokolwiek z siebie wydusiłam, położyła mi rękę na ramieniu. – Ostatnio jesteś bardzo spięta – stwierdziła i przekrzywiła głowę, mrużąc oczy. Niczego mi tym nie ułatwiała. Wiele razy powtarzałam jej, żeby przestała traktować mnie jak obiekt do analizy psychologicznej, ale nie działało.

Jej dłoń zacisnęła się na moim ramieniu.

- Czym się martwisz?

Wypuściłam ciężkie powietrze, nie kryjąc jak niewygodne było dla mnie jej pytanie.

A może jednak czytała mi w myślach?

- Niczym – skłamałam, chowając głowę w dłoniach. – Odchorowuję matury – dodałam po chwili uznając, że w tym wypadku każde kłamstwo jest dobre.

Mama usiadła na stołku obok mnie i pogłaskała mnie po plecach. Patrzyła na mnie ze zrozumieniem w ciemnobrązowych oczach, delikatnie się do mnie uśmiechając. Jakby doskonale mnie rozumiała. A nie rozumiała nic, choć wiedziałam, że się stara.

- Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim?

Skinęłam głową. Nie miałam ochoty jej się zwierzać.

Pricey dreamsWhere stories live. Discover now