8.Marzenia i poświęcenie

1 0 0
                                    


Dzień, w którym miałam wyprowadzić się do akademika, miał być dniem szczęśliwym. Nie był. Ani trochę. Wstałam o ósmej, co jak na mnie to było makabrycznie wcześnie. Całą noc nie mogłam zasnąć. Byłam zła, że nie mogę cieszyć się z tego, co mnie czeka. A im bardziej się złościłam, tym bardziej chciało mi się płakać. Jeszcze na dobitkę, moja mama dobijała się do mnie od piętnastu minut. Zawzięcie ignorowałam wszystkie jej telefony i wiadomości. Zastanawiałam się nad zablokowaniem numeru, ale stwierdziłam, że to dziecinne, więc postanowiłam napisać jej jedną jedyną wiadomość:

Ja: Nie chcę z tobą rozmawiać.

I wysłałam nie żywiąc nadziei, że to podziała. Ale podziałało. Nie było mi łatwo nie kontaktować się z moją mamą, jednak musiałam dać jej nauczkę. Poza tym nadal przepełniał mnie gniew. Nawet nie pozwalałam sobie jej usprawiedliwiać. Wszystkie kontrargumenty spychałam na same krańce swoich myśli, nie pozwalając im namącić mi w głowie. Może i zachowywałam się niepoważnie, ale fakty były takie, że moja własna matka, która od zawsze była dla mnie autorytetem, nagle postanowiła wywinąć taki numer... Miałam jej po ludzku za złe. Ale nie tylko ona zawiniła. Ojciec też mógł mi wszystko wytłumaczyć, ale nie, on postanowił z nikim nie rozmawiać.

Odłożyłam telefon na szafkę nocną i wczołgałam się pod kołdrę. Gdy opadłam głową na poduszkę, urządzenie zabrzęczało.

No i szanse na zaśnięcie szlag trafił.

Zerknęłam na ekran. Na wyświetlaczu pojawiła się ikonka Messengera. Weszłam w wiadomość. Jak się okazało, Aneta również już nie spała. Tylko, że w jej przypadku powodem nie była rozpadająca się rodzina, a ekscytacja.

Aneta: Już nie śpisz?

Ja: Jak widać.

Aneta: Kochana, wiem, że jest ci ciężko, ale nie możesz pozwolić, żeby cokolwiek zepsuło ci dzisiejszy dzień. Tyle walczyłaś o swoje marzenia i popatrz, gdzie teraz jesteś. Zostaw to, co złe w cholerę i zacznij od początku.

Bezbłędnie odczytała moje samopoczucie. I miała rację. Powinnam zacząć od początku. Od dzisiajpostanowiłam sobie. Przez chwilę popisałam jeszcze z Anetą, przy okazji ustalając, kiedy dokładnie ma podjechać z Arkiem po mnie i Darię. Umówiłyśmy się na dziewiątą. Dochodziła ósma trzydzieści, więc zwlekłam się z łóżka i wyszłam z pokoju. Musiałam jakoś obudzić moją przyjaciółkę, co nie należało do najłatwiejszych zadań. Jednak po tylu latach przyjaźni nie ceregieliłam się z nią. Z impetem otworzyłam drzwi i, korzystając, że jej rodziców nie było w domu, wrzasnęłam:

- Pobudka!

Daria odwróciła się na drugi bok i nakryła twarz kołdrą, mrucząc coś pod nosem. Zapewne przekleństwa pod moim adresem. Spodziewałam się tego. Uruchomiłam więc głośnik stojący na pobliskiej szafce i połączyłam go ze swoim telefonem. Uruchomiłam jakąś dudniącą piosenkę z mojej playlisty i podkręciłam głośność tak, żeby Daria się obudziła, a ściany nie popękały.

- Pojebało cię? – wydusiła po chwili, jęcząc.

Przyciszyłam trochę muzykę.

- Wiesz, nie musisz z nami jechać.

Momentalnie podniosła się do pozycji siedzącej i wlepiła we mnie rozszerzone oczy. Jasne, rozczochrane kosmyki opadły jej na twarz.

- Cholera! To przecież dzisiaj!

Wywróciłam oczami.

Daria wyskoczyła z łóżka jak poparzona i podbiegła do komody.

***

Pricey dreamsWhere stories live. Discover now