12. Największa miłość

1 0 0
                                    

     Po zakończeniu zajęć czułam się, jakbym przebiegła maraton. Gdy opuściłam salę, odetchnęłam głęboko i opadłam na kanapę naprzeciwko drzwi. Aneta, niczym mój cień, zajęła miejsce obok mnie.

- Widziałam, że trafił ci się męski towarzysz przy pierwszym zadaniu – dziewczyna poruszyła sugestywnie brwiami, na co prychnęłam. – Zazdroszczę – dodała rozpierając się na kanapie. Wypuściła ciężko powietrze. – Mi się trafiła jakaś pinda, która przez cały czas dawała mi do zrozumienia swoją postawą, że nie jestem kimś wartym jej uwagi.

- U mnie nie było lepiej – powiedziałam, odwracając wzrok do obrazu za oknem po mojej prawej stronie. Na patio było całkiem pusto. Na niebie zaczęły pojawiać się chmury zwiastujące deszcz.

- No co ty.

- Powiedz mi – spojrzałam jej prosto w oczy – czy ja jestem taka straszna? Albo tak odrzucająca, żeby nie dało się na mnie patrzeć?

Gratulacje Rita, zniżyłaś się tym pytaniem do poziomu kilkuletniego dziecka.

Aneta parsknęła śmiechem.

- Żartujesz, prawda? Kochana, jesteś śliczna. Skąd te pytania w ogóle?

Ja śliczna? Nigdy tak o sobie nie myślałam. Zawsze wydawało mi się, że wyglądam przeciętnie. A przy Anecie to już w ogóle.

- Śliczna? – zmarszczyłam nos. – Nie gadaj bzdur.

- Ale ja serio mówię – wyrzuciła ręce w powietrze sfrustrowana. – Lepiej powiedz, co zrobił ten typ. Zaciekawiłaś mnie.

Po krótce streściłam jej rozmowę moją i Feliksa. Opowiedziałam, jak odwracał wzrok, jak zdawkowych odpowiedzi udzielał. Aneta uważnie słuchała, co jakiś czas przymrużając oczy albo prychając. Kiedy skończyłam, pokręciła głową i uniosła brwi.

- Teraz już wiem przynajmniej, skąd się wzięły twoje idiotyczne pytania. I szczerze, wcale ci się nie dziwię, że tak się poczułaś. Ale problem nie leży w tobie, tylko w nim. No błagam, zachował się, jakby nigdy w życiu nie miał do czynienia z dziewczyną.

Odwróciłam wzrok.

- No nie smuć się. Hej. – Pomachała mi ręką przed oczami. Zmusiłam się do spojrzenia na nią.

Ona chyba znacznie lepiej ode mnie widziała jak bardzo głupia rozmowa z jakimś imbecylem z naszej grupy na mnie wpłynęła. W klatce piersiowej poczułam nieprzyjemny ucisk. Już nie miałam ochoty iść na kolejne zajęcia.

- Rita, uwierz mi, że sama nieraz miałam z takimi do czynienia.

Ja też, pomyślałam. W zasadzie tylko tacy stawali na mojej drodze.

- Dajmy temu spokój – powiedziałam, wypuszczając ciężkie powietrze. Chciałam jak najszybciej uciąć tą rozmowę zanim poczuję się jeszcze gorzej.

Aneta spojrzała na swój smartwatch, sprawdzając godzinę.

- Zostało nam jeszcze piętnaście minut – oznajmiła. – Serio, zlej to. Trzy czwarte chłopaków to właśnie tacy olewacze, którzy tylko głupio się uśmiechają udając, że cokolwiek ich obchodzi.

- Chodźmy już lepiej – zaproponowałam. Wstałam i założyłam torebkę na ramię.

W ciszy ruszyłyśmy w stronę kolejnej sali. W duchu przeklinałam swoją wrażliwość. Nienawidziłam jej. Byle głupota dotykała mnie znacznie bardziej niż powinna. Byłam cholernie słaba i delikatna. I chociaż wydawało mi się, że już dawno przerobiłam pewne rzeczy, to jak się okazało, nadal zranienie mnie nie stanowiło wyzwania.

Pricey dreamsWhere stories live. Discover now