Jak tylko wyszłyśmy z akademika, nasze telefony zabrzęczały niczym zsynchronizowane. Obydwie już doskonale wiedziałyśmy, co to oznaczało. Weszłam w powiadomienie. Tym razem przesłali nam regulamin akademika. Aneta wywróciła oczami i schowała urządzenie do kieszeni.
- Później przeczytamy te bzdury, chodź – ponagliła mnie.
Ruszyłam za nią, jednak moja piekielna ciekawość nie pozwoliła mi zignorować tego regulaminu. Z jakiegoś powodu fascynowało mnie dosłownie wszystko, co miało związek z tym miejscem.
- Kurde, naprawdę chce ci się to przeglądać?
Nie odpowiedziałam. Odezwałam się dopiero po dłuższej chwili.
- Powiem ci, że restrykcyjne mają te zasady – skomentowałam, chowając telefon.
Aneta przystanęła.
- I co tam wymyślili? – prychnęła. – Zakaz alkoholu, częste inwigilacje, zakaz sprowadzania chłopaków/dziewczyn... - zaczęła wyliczać. Gdy skończyła, ja milczałam, patrząc jej prosto w oczy.
- Ej, ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to wszystko jest tam napisane?
- Coś w ten deseń.
- Co to, jakieś średniowiecze? – obruszyła się, wprowadzając hasło do aplikacji. – Cholera – mruknęła po dłuższej chwili. – Musi się dać jakoś to obejść. Zresztą pewnie tylko tak straszą, nie ma się czym przejmować.
- Pewnie tak.
Kampus trochę opustoszał. Pewnie wszyscy lokowali się w swoich pokojach, podczas gdy my postanowiłyśmy urządzić sobie wycieczkę.
- To gdzie idziemy najpierw? – zapytała Aneta, gdy przycupnęłyśmy na ławce przy Gmachu Głównym, żeby przestudiować mapę.
Dokładnie przyjrzałam się rozmieszczeniu budynków. Basen, biblioteka, siłownia...
Po krótkiej dyskusji zdecydowałyśmy się na zwiedzanie Gmachu Głównego. Aneta z początku upierała się przy siłowni, narzekając przy tym na swoją formę, jednak gdy uświadomiła sobie, że prawie wszyscy przebywają teraz w akademikach i żaden przystojniak nie będzie się na nią patrzył gdy ćwiczy, machnęła ręką i przystała na moją propozycję.
Główny budynek szkoły składał się z trzech sektorów, jednak mimo to był ogromny. Pokonywanie tych korytarzy nawet z mapą było skomplikowane. Wolałam sobie nie wyobrażać, jak dotrę na zajęcia następnego dnia. Na całe szczęście byłam z Anetą na tym samym kierunku. Albo na nie szczęście, bo jak się okazało, obydwie miałyśmy fatalną orientację w terenie.
- Przecież ci mówię, że teraz w prawo! – krzyknęłam za Anetą, która na przekór mi postanowiła iść w przeciwną stronę.
Zdecydowałyśmy, że wybierzemy się do sektora „W". Z tego, co się orientowałam „W" wzięło się od słowa „wokal", więc prawdopodobnie tam miałyśmy mieć zajęcia.
- A ja ci mówię, że w lewo! – Aneta podeszła do mnie energicznym krokiem i pokazała mi mapę.
Przymrużyłam oczy.
- No tak, w prawo. Popatrz – wyrysowałam jej palcem niewidzialną trasę na wyświetlaczu. Gdy uniosłam wzrok na Anetę, ta poczerwieniała.
- Może i prawo – wzruszyła ramionami.
Skierowałyśmy się więc w prawo.
- Ciekawe czy będziemy mieć zajęcia z instrumentu – zagadnęłam.
YOU ARE READING
Pricey dreams
RandomRita od zawsze marzyła o karierze piosenkarki. Nawet wtedy, gdy jej marzenia przyćmiła dorosłość i szara rzeczywistość. Dziewczyna już nawet jest gotowa pogodzić się ze swoim losem, kiedy nagle dostaje niepowtarzalną okazję do stania się tym, kim od...