Rozdział drugi - Błogi sen.

93 4 45
                                    

Pᴇʀsᴘᴇᴋᴛʏᴡᴀ Pᴀᴡʟᴀ

Było po pierwszej w nocy.

Byłem właśnie w parku i oglądałem przechodzących ludzi.

Zważając na godzinę, nie było ich dużo. Uśmiechnąłem się pod nosem. 

W końcu byłem w domu.

Zostawiłem Wielką Brytanię w tyle. Może kiedyś tam wrócę, ale z Wojtkiem. Bez niego życie jest takie szare.

Moją uwagę przykuła znajoma mi postać zmierzającą do mnie.

- W końcu wróciłeś - szepnął i wtulił się we mnie.

Odwzajemniłem uścisk i poczułem pieczenie pod powiekami.

- Wojtek... - zacząłem, lecz mi przerwał.

- Nic nie mów - przyłożył palec do moich ust. - Teraz wszytko będzie dobrze.

I w tym momencie szeroko otworzyłem oczy ponieważ poczułem niesamowite zimno.

- Popierdoliło was?! - wydarłem się na moich współlokatorów, a oni aż dostali drgawek ze śmiechu.

- Udało się! - krzyknęli jednocześnie i zbili ze sobą piątkę.

- Jestem cały przemoczony! - pożaliłem się. - Zabije was! - wydarłem się, a moi ostro pizgnięci przyjaciele zaczęli uciekać do salonu.

Ostatnio lubili budzić mnie przy użyciu wiadra z wodą.

Przynajmniej nauczyłem się, żeby nie zostawiać telefonu pod poduszką...

Gdy wparowaliśmy do salonu, rodzeństwo gwałtownie się zatrzymało, a ja wraz z nimi i z chytrym uśmieszkiem wymyślałem coraz to nowsze sposoby ich marnej śmierci.

- Och, czyżbyście się poddali? - zapytałem z żalem, lecz brak ich odpowiedzi jasno podpowiedział mi, że coś jest nie tak.

Spojrzałem się w tą samą stronę co oni i wtedy zrozumiałem.

- Witaj Paweł - powiedziała ze sztucznym uśmiechem szatynka. - Stęskniłeś się? - zapytała robiąc coś na kształt słodkiego uśmiechu, który był obrzydliwy.

Ona cała była sztuczna i obrzydliwa.

- Czego chcesz? Już chyba sobie coś wyjaśniliśmy. Zostawiam Wojtka w spokoju, a ty nie zbliżasz się ani do mnie, ani do niego. Pamiętasz? Czy już całkiem zdurniałaś? - mówiłem coraz bardziej poddenerwowany.

- Pawełku, złość piękności szkodzi - powiedziała smutno. - Ach no tak! Ty nigdy nie byłeś piękny.

- Przyszłaś tu pierdolić głupoty czy co? - zapytałem w myślach licząc do dziesięciu i starając się jej nie zabić. Bo było do tego, kurwa, blisko.

- Tak dla zabawy - mruknęła zamyślona. - No i jeszcze ustalić z tobą jedna rzecz.

- Konkrety.

- Ależ jesteś niecierpliwy - wywróciła oczami. - Zaparz sobie meliski, bo zaraz nastąpi twoja autodestrukcja.

- Konkrety - powtórzyłem zimnym głosem.

- Och, tylko się nie popłacz. Więc jak już wiesz, pozwoliłam ci na spotkanie z Dawidem pod pewnymi warunkami - odparła beznamiętnie.

- Przecież już uregulowaliśmy pieniądze, czego jeszcze chcesz? - zapytałem marszcząc brwi.

Love Me |WxP| #3 "We"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz