Rozdział piąty - Dwudziesty pierwszy lipca.

80 4 37
                                    

Perspektywa Pawla

Dzisiejszy dzień miał być przełomowy, coś zmienić.

To była moja jedyna szansa.

Koniec. Czas minął. Nie mogę dłużej czekać.

Muszę go odzyskać.

- Masz wszystko załatwione? - spytała
Wanda.

- Ta, znam godziny autobusu na pamięć, pociągi prześladują mnie już w snach, a samolot to ja mam wrażenie że lata obok mnie - powiedziałem kpiąco do czerwonowłosej.

- Nie rozumiem, ale buja.

- To świetnie - odparłem i dopiąłem walizkę.

- Będę tęsknić - powiedziała dziewczyna na co jej brat się zaśmiał.

- Nie popłacz się - parsknął.

- Spadaj ulungu - warknęła w jego stronę. - Pozdrów od nas Wojtka i pamiętaj, że musimy go kiedyś poznać - dodała pocieszająco głaszcząc mnie po ramieniu.

- Przekaże o ile będzie chciał mnie znać - zaśmiałem się choć wcale mi do śmiechu nie było.

- Chodź tu - powiedziała z irytacją i mocno mnie przytuliła. - Dasz radę, kibicuje wam - powiedziała z uśmiechem.

Przytulaliśmy się już tak parę minut, aż w końcu spojrzałem na Szymona.

- No chodź do nas, wiem, że chcesz - powiedziałem zabawnie poruszając brwiami na co chłopak się zaśmiał i dołączył do uścisku.

Gdy się od siebie oderwaliśmy sprawdziłem czy wszystko mam i wyszedłem z mieszkania wraz z bliźniakami.

Postanowili odprowadzić mnie aż pod blok spod którego miałem się udać na autobus.

- Żegnaj nasz Pawełkuuu - przedłużyła ściskając mnie tak, że omal nie wyleciały mi wnętrzności.

- Udusisz go bachorze - powiedział bez entuzjazmu czarnowłosy.

- Od razu bachorze, jesteś starszy tylko siedem minut - odwarknęła nie przestając się do mnie tulić.

- Tak czy siak jestem starszy - zakpił.

- Po prostu wykopałam cię z brzucha matki bo miałam cię dość - wzruszyła ramionami i na ślepo wystawiła za siebie środkowy palec.

- Zawsze masz ostatnie zdanie.

- Oh, skończyły ci się argumenty.

Przytulaliśmy się jeszcze chwilę po czym zakomunikowałem przyjaciołom, że czas na mnie i wyślę im wiadomość gdy zdobędę nowy numer telefonu.

Mój musiałem zostawić w mieszkaniu. Tak dla bezpieczeństwa. Na sto procent miał lokalizator.

- Odzyskaj go - szepnęła jeszcze czerwonowłosa i odsunęła się ode mnie na odległość ponad metra i ze smutnym uśmiechem zaczęła do mnie machać.

Wolno ruszyłem chodnikiem lecz zamarłem widząc nadjeżdżające białe Bugatti.

Czyżby przewidziała mój plan i chce mi przeszkodzić?

Stałem w bezruchu nie mogąc się ruszyć.

Próbowałem dostrzec kto siedzi w aucie lecz przed odbijające się od szyby słońce nic nie zobaczyłem.

Wreszcie auto cicho się zatrzymało, a ja przymknąłem powieki czując się przegrany.

To koniec.

Love Me |WxP| #3 "We"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz