Rozdział Czternasty - Południe.

133 4 54
                                    

Perspektywa Pawła


Wieczorem okazało się, że mam gorączkę, więc końcowo spałem na kanapie, żeby nie zarazić Pauliny. Z jednej strony - w sumie to mogłem ją zarazić, z drugiej - wiązałoby to się z tym, że musiałbym przebywać z nią w jednym pokoju.

- Lepiej sie czujesz po nocy? - spytała Emilia, która jako pierwsza zeszła do salonu.

- Trochę tak, ale nie mam na nic siły - mruknąłem.

- Nie martw się, odwołamy dzisiejsze plany - powiedziała.

- Nie żartuj tak nawet, jedziemy i tyle, dam radę.

- Paweł, ty wyglądasz jak żywy trup. Zostaniemy z tobą i coś wymyślimy, nie będziemy bez ciebie nigdzie jechać - zaprzeczyła.

- Jedźcie, serio - powiedziałem od razu.

- Nie, po prostu... - nie dokończyła, bo ktoś jej przerwał.

A tym kimś była Paulina.

- Skoro mówi, że mamy jechać, to jedźmy - powiedziała swoim zarozumiałym głosem.

- A pani się ktoś pytał o zdanie? Nie przerywa się w środku wypowiedzi. Maniery poziom zero i dodatku podsłuchiwanie - westchnęła blondynka.

- Nie podsłuchiwałam! - wykrzyknęła oburzona Paulina.

- W takim razie skąd wiedziałaś, co mówił? - dziewczyna nic już nie odpowiedziała, chyba zauważając swoją głupotę. - I do tego mało inteligentna - szepnęła do mnie.

Kiedy już wkurzona Paulina opuściła salon, wznowiliśmy dyskusję, która wyglądała tak, że ja mówiłem, żeby jechali, a Emilia upierała się, że zostaną.

- O czym tak rozmawiacie? - zapytał Wojtek, który właśnie wszedł do salonu.

- Staram się wytłumaczyć Emilii, żebyście jechali, poradzę sobie tutaj, jedyne co to jestem osłabiony - powiedziałem.

- A ja mu tłumaczę, że go tu tak nie zostawimy - dodała blondynka.

- Jedźcie - powiedział pewnie wojtek.

- Co? - spojrzała na niego Emilia.

- Po prostu. Po co macie tu siedzieć i marnować dzień? Pozwiedzajcie sobie - wzruszył ramionami.

- Jak ty to sobie wyobrażasz, co? A co z Pawłem?

- Zostanę z nim - wzruszył ramionami chłopak.

Aww.

- Nie, jedź z nimi - zaprotestowałem mimo szczerej chęci zostania tu z nim.

Najlepiej na zawsze.

- To akurat niepodważalne. Wy róbcie to, co było w planach, a ja go ogarnę - skwitował Wojtek, na odchodne mówiąc, że idzie po leki dla mnie i mam czekać tu gdzie jestem.

Po godzinie sprzeczek o to co w końcu dziś robimy, kazałem to załatwić Damianowi i Markowi, a oni w dziesięć minut tak wszystkich pogonili, że właśnie byli w drodze do jakiegoś miasta.

- Co będziemy dziś robić? - spytałem.

- Ty odpoczywać, a ja ci usługiwać - powiedział.

- Czyli ja jestem szefem, a ty moim pracownikiem? Jesteś jakby stanowisko pode mną? - dopytałem.

- Muszę cię zmartwić, ale jestem topem - wzruszył ramionami, a ja szerzej otworzyłem oczy.

- Brałeś coś? Czy zacząłeś pić beze mnie? - zażartowałem.

Love Me |WxP| #3 "We"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz