- Nie czytaj tego! - krzyknęła dziewczyna i zakryła telefon rękoma.
Byłem zdenerwowany tym że Yn nie chcę mi powiedzieć od kogo dostała tego sms.
- Kto to jest?! Kto śmiał tak do ciebie napisać?! - spytałem wściekły.
- Tony nie krzycz! - pisneła dziewczyna.
Byłem tak zły, że nawet zapomniałem, aby panować nad emocjami. Dużo osób mi mówi że jestem agresywny i że muszę nauczyć się nad tym panować. Serio się staram, ale nie bardzo mi to wychodzi. Z nerwów walnąłem pięścią w biurko. Kątem oka zauważyłem że dziewczyna się przestraszyła.
- Tony proszę. Uspokój się. Boje się ciebie. - powiedziała cicho.
Poczułem ból. Ból psychiczny. Po raz kolejny zawaliłem sprawę. Już raz Hailie powiedziała że się mnie boi i wtedy już byłem na siebie zły. Nie chciałem, aby Yn się mnie bała. Wręcz przeciwnie. Cały czas się starałem, aby czuła się przy mnie bezpiecznie, lecz ta sytuacja zeszła najwidoczniej na inne tory. Uspokoiłem się i podszedłem do Yn, by ją przytulić. Boże. Jak ja kocham ją przytulać.
- Poprostu chce wiedzieć kto to jest. Należy się mu porządne wyjaśnienie. - odparłem spokojnym głosem.
- Tobie też się należy. Porządna terapia. - powiedziała odsuwając się na chwilę, aby spojrzeć na mnie.
Na te słowa wywróciłem oczami. Strasznie nie lubię słuchać monologów na temat mojego problemu z agresją.
W pewnym momencie usłyszałem, że mój telefon dzwoni. Dzwoniła do mnie Hailie. Bardzo się zdziwiłem tym że akurat do mnie dzwoni.
- Halo? - spytałem.
- T-tony... Proszę przyjedź... Boje się...
- Hailie?! Co się dzieje?!
- J-jestem przy jakiś działkach - powiedziała, a po chwili głośno pisneła - Boje się! T-tony...
- Hej, hej, hej! Nie rozłączaj się! Dobrze? - odparłem.
Niestety minutę później dziewczyna się rozłączyła.
- Przepraszam, ale muszę jechać. Coś się stało Hailie. - powiedziałem do Yn i nie czekając na jej odpowiedź wyszedłem z domu.
W okolicy były tylko jedne ogródki działkowe, więc tam pojechałem. Szczerze mówiąc strasznie się bałem o Hailie. Gdy byłem na miejscu, zsiadłem z pojazdu i zacząłem szybko szukać dziewczyny. Nigdzie jej nie było. Postanowiłem przeszukać jeszcze krzaki. I to co tam zobaczyłem wstrząsnęło mną. W krzakach leżała zakrwawiona i nieprzytomna Hailie. Szybko zacząłem sprawdzać czemu krwawi. Okazało się że ktoś ją zastrzelił. Zdjąłem bluzę i przyłożyłem ją do rany, aby zatamować krwawienie. Następnie wezwałem karetkę. Przez cały ten czas płakałem jak małe dziecko. Nie chcę jej stracić. Choć nie jestem dla niej miły to kocham ją nad życie.
Gdy karetka przyjechała, zabrali Hailie do szpitala. Ja również tam pojechałem.
W szpitalu próbowałem się skontaktować z Dylanem i Shane. Oczywiście debil Dylan nie raczył odebrać telefonu. Za to Shane po 10 minutach pojawiła się w szpitalu.
Nie pojmowałem jakim cudem Hailie znalazła się na ogródkach działkowych. Z powieści Shane dowiedziałem się że on był na mieście z kolegami, a Dylan pojechał na imprezę. Podobno Hailie dzwoniła do mojego bliźniaka, ale miał wyciszone dźwięki i nie słyszał. Poinformowałem Vincenta i Willa o tej sytuacji. Byli w delegacji, więc powiedzieli że będą jutro w szpitalu.
Hailie skończyli operować w nocy. Jej stan był stabilny. Shane poszedł po coś do jedzenia, a ja wypaliłem już chyba całą paczkę papierosów.
Przypomniało mi sie że zostawiłem Yn bez żadnego wyjaśnienia, więc wysłałem jej sms że Hailie trafiła do szpitala. Była druga w nocy. Wiedziałem że dziewczyna napewno mi teraz nie odpisze. Ku mojemu zdziwieniu odpisała.
Jednak nie takiej odpowiedzi się spodziewałem.
------------------------------------------------------------------
Cześć. Szczerze mówiąc ten rozdział mi się nie podoba. Nie chcę mi się ostatnio pisać, bo nie mam zabardzo weny. Jeżeli będzie mi się chciało to rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj lub jutro. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Kocham was!!! 💗
Miłego dnia/ nocy! ❤️💞
CZYTASZ
Tony Monet x reader| Kwiatuszku~
FanfictionYn Williams wprowadza się do Pansylwani ponieważ jej rodzice wzięli rozwód. Dzięki temu że mama ma dobrze płatną pracę nastolatka może sobie pozwolić na prywatne liceum. Poznaje tam paru znajomych i wydaje się że ma "idealne życie". Niestety tak nie...