Wciąż nie mógł uwierzyć, że to zrobił. Jeszcze kilka lat wstecz nawet nie dopuściłby do siebie myśli by zgodzić się pomóc Fatui, a tu proszę! Podążając za Pierro był zaskoczony, że zamiast poczucia winy, czuł satysfakcję. Być może wszystko to było spowodowane adrenaliną, która nadal go trzymała. W końcu zaledwie kilka minut temu wrócili z misji. Misji, która choć początkowo zakładała rozbicie kilku obozów hilichurlsów i mitachurlsów, a nie odwiedzenie pobliskiej wioski i zastraszenia ludzi. Czerwonowłosy do tej pory pamiętał ich przerażony wzrok pomieszany z ciekawością. Nic zresztą dziwnego skoro po raz pierwszy pokazał się w innym stroju. Czarną bluzkę zastąpiła czarna satynowa koszula, na którą nosił szara kamizelkę wyszywaną złotą nicią z wizerunkiem sokoła. Łańcuchy na czarnych, skórzanych rękawiczkach pobrzękiwały przy każdym ruchu. Czarną peleryna została zastąpiona czerwonym płaszczem o ciekawym kroju. Nie nosił już rozpuszczonych włosów. Spięte w wysokiego kucyka prezentowały się znacznie lepiej. Jedynym co pozostało niezmiennym była jego maska, ognisty claymore i przeklęte Delusion ojca.
- Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś - odezwał się Zwiastun kiedy stanęli przed wielkimi wrotami prowadzącymi do sali tronowej. - Nikt do końca nie wierzył, że nam pomożesz, a szybciej wykorzystasz okazję by od nas uciec.
- Nie jestem tchórzem, a zresztą to była jednorazowa przysługa - odparł chłodno podnosząc wzrok na wyższego od siebie mężczyznę.
Jego błękitne oko emanowało chłodem, a źrenica w kształcie gwiazdy przypomniała mu o NIM. Gdyby nie kolor włosów i fakt, po której stronie stali - a żadne nie stanęło jak do tej pory po stronie Abyssu - można by pomyśleć, że ta dwójka była spokrewniona. Chociaż to, że Pierro pracował dla Fatui, a Kaeya pozostał wierny Mondstadt jeszcze nic nie znaczyło w obliczu tego skąd naprawdę pochodzili. Czy to możliwe by jeden z Jedenastu Zwiastunów także pochodził z Khaenri'ah?
- To samo powiedział twój ojciec i jak sam wiesz albo i nie, pracował dla nas dość długo dopóki nie pokazał jakim głupcem jest naprawdę.
- Nie waż się tak mówić o moim ojcu - warknął sięgając po claymore.
Obecne na rękawiczce Delusion błysnęło czerwonym blaskiem. Nie zrobiło to jednak wrażenia na starszym. Zbyt dobrze wiedział, że Ragnvindr nie zaatakuje. Nie tu. Nie w tym pałacu stworzonym z czystego lodu.
- A jak inaczej mam nazwać kogoś kto sprowadził na siebie zgubę? - zapytał i nie czekając na odpowiedź popchnął jedno z masywnych skrzydeł drzwi.
Fala białego światła poraziła całą ich niewielką grupę. Dopiero po chwili byli w stanie dostrzec postać kobiety zasiadającej na tronie. Jej długie, proste włosy spadały kaskadami na jej plecy. Blade lico wydawało się wręcz idealne, pozbawione niedoskonałości. Niewielkie usta wygięły się w uśmiechu na ich widok, a srebrne tęczówki zdawały się spocząć na najbardziej nietypowym członku tej wyprawy. Pierro podszedł bliżej, kłaniając się przed Tsaritsą. W ślad za nim poszedł czerwonowłosy stojący obok niego, a także reszta oddziały trzymająca się za nimi. Kobieta poprawiła składającą się z lśniących odłamków lodu tiarę, po czym przemówiła:
- Liczę, że i tym razem mnie nie zawiedliście? - pomimo chłodu jakim emanowała, nie była wcale taka oziębła jak każdy myślał, a przynajmniej - co zdążył zauważyć czerwonooki - nie dla każdego.
Z jakiegoś powodu dla niego cryo archonka zachowywała się miło. Nawet zbyt miło. Zupełnie tak jakby coś od niego chciała, jakby najpierw próbowała go do siebie przekonać.
- Byliśmy zmuszeni zboczyć z kursu, ale wszystko przebiegło zgodnie z planem - odezwał się Pierro.
- Hm... To dobrze. Jak sprawował się nasz mały Świetlik?- zapytała przenosząc wzrok na odzianego w czerwień młodszego.
CZYTASZ
~ The wine from Abyss ~ ||Genshin Impact/Kaeluc||
FanfictionPonoć Abyss jest miejscem, gdzie nikt kto nie jest potworem, nie przeżyje, ale... czy aby na pewno? Czy miejsce to może stać się nowym domem dla dwóch przeciwności? Po tym jak Diluc i Kaeya zostają wygnani z Mondstadt, podróżują z nadzieją, że...