Part 5

2.1K 188 102
                                    


Aiden

Kiedy Dev potwierdził szczegóły wydostania nas z tej dziury, wpadłem na dodatkowy pomysł jak zetrzeć Stefanię z powierzchni ziemi. Permanentnie. Miałem przynajmniej czterech świadków, że we trójkę wsiedliśmy do małego prywatnego samolotu. Odlecieliśmy, trzymając się poniżej radarów. Każdy z nich widział kulę ognia, w jaką zamienił się samolot w minutę po starcie.

Trzymałem Lukę i Stefanię na lekach, aż nie wysiedliśmy na Balearach. Dmuchanie na zimne. Na lotnisku czekały na nas dwie karetki, a wybudzono ich oboje dopiero w szpitalu. Dziewczyna dostała pokój obok Margo. Jedyne, o czym teraz marzyłem, to żeby się wyspać. Pielęgniarka Margo, Teresa, zaglądała do nas co godzinę i to właśnie jej ciepły głos mnie obudził.

– Dzień dobry.

– Kim jesteś? – spytała Stefania ze strachem. Zaczęła kaszleć. – Gdzie jesteśmy? – Usiłowała się podnieść, ale znów dopadł ją kaszel. – Gdzie jest Aiden? – wydusiła z siebie czerwona jak piwonia.

Wstałem z kanapy, na której drzemałem jeszcze chwilę temu. Stefania spojrzała na mnie i widziałem, jak odetchnęła z ulgą. Pielęgniarka tylko rzuciła na mnie okiem.

– Nazywam się Teresa, jesteśmy na Balearach – wskazała palcem na mnie – Aiden jest tutaj. Czekał, aż się obudzisz. Zostawię was samych, będę obok.

Stefania rozkasłała się na dobre. Podniosłem ją do pozycji siedzącej i pochyliłem do przodu, klepiąc delikatnie po plecach. Po długiej chwili oddech wrócił do normy. Miała załzawione oczy i mocno zaczerwienione policzki.

Moja śliczna.

– Jak się czujesz? – spytała, patrząc na mnie, a łzy spłynęły w dół. Otarła je niecierpliwie.

– W porządku – odgarnąłem srebrne pasemko z policzka. – Ty będziesz tu jeszcze przez parę dni dostawać antybiotyki. Luca leży na sali obok. Jest stabilny i narzeka.

– Margo wróciła z Moskwy?

Spodziewałem się tego pytania, ale nawet jak już je zadała, nie miałem ochoty odpowiadać. Ona i Marco wrócili w nocy. Chociaż wrócili to za dużo powiedziane.

– Tak, wczoraj w nocy.

Całe piętro szpitala było do naszej dyspozycji. Każde wejście obstawione, a personel zajmował się tylko pacjentami, którzy przylecieli w ciągu ostatnich dni. To się pewnie zmieni w niedługim czasie. Na razie mieliśmy przypadki, które wymagały stałego pobytu pielęgniarki i lekarza w zasięgu wzroku.

Margo była w stanie krytycznym, a lekarze dawali jej marne szanse. Przynajmniej na razie. Akcja serca zatrzymała się tuż po przylocie i reanimował ją jeszcze personel z latającej twierdzy w drodze z lotniska. Natychmiast trafiła na stół operacyjny. Okazało się, że to kolejny krwotok wewnętrzny.

Widziałem, jak Marco miotał się po korytarzu w bezsilnej frustracji. Potem do poranka rozmawialiśmy z Patrickiem i Adamem o tym, co się stało w Stanach i w Moskwie. Co dziwne Mike i pani ambasador Diania Carmichael z Inc. byli z nami cały czas. Margo obiecała jej coś, a ta zamierzała wyegzekwować, nawet jeśli będzie musiała okupować Baleary przez najbliższe miesiące.

Stefania zaczęła się rozglądać, jakby czegoś szukała, wyrywając z rozmyślań.

– Mój telefon? – spytała, łapiąc mnie za rękę.

– Musiałem go zniszczyć.

– GPS?

– Tak, ale okazało się, że jednak chodziło o ten, który masz w sobie.

An Honest Lie - Baleary tom #6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz