Pytanie na śniadanie: Kto czytał poprzednią wersję?
Aiden
Miałem dla Patricka sprawdzić kilka nowych zabezpieczeń dla Palermo i dopisać swoje uwagi. Usiadłem z laptopem przy wysłużonym stole. I tak nie mieliśmy nic innego do roboty, do momentu, aż Margo i Marco nie dadzą znać, że możemy lecieć na Baleary. Na szczęście Stefania nie gorączkowała już dzisiaj i miała całkiem spokojną noc. Słyszałem, jak parę razy kichnęła, ale równie dobrze mogła mieć uczulenie na kurz.
Zapach jej perfum uderzył mi do głowy, zanim usłyszałem kroki. Zdekoncentrowałem się lekko i zawahałem nad kolejną linią kodu. Palce zawisły mi nad klawiaturą.
– Umm to można zrobić inaczej – usłyszałem za sobą niepewne słowa.
Zerknąłem na nią kątem oka. Trzymała w ręku parujący kubek. Pochyliła się nad moim ramieniem piersiami przywierając do barku. Dobrze, kurwa, że siedziałem. Moje przyrodzenie drgnęło. Zarejestrowałem, że odstawiła kubek. Palcem wskazała dwie linie kodu na ekranie.
– Ta komenda daje ci milisekundowe opóźnienie. I to jest w sumie ok, ale... jeśli tworzysz sekwencję. – Przesunęła się kursorem parę linii do góry. Pasemka włosów, które wydostały się z upięcia drażniąco przesuwały się po skórze mojej brody. Teraz miałem już regularny wzwód! – I masz więcej par niż dziesięć, zostawiasz furtkę hakerom. Wystarczy zrobić pętlę, banalnie prostą, każdy amator wie, jak to zrobić i zablokują ci system w trymiga. Chyba, że dasz jakiś bezpiecznik. – Przesunęła palcem po ostatniej linii i palcami śmignęła po klawiaturze dostawiając znaki. – Na przykład ja bym zrobiła tak.
Zapach perfum, dotyk włosów, kobiecy, gorący oddech na policzku i biust rozpłaszczony na moich plecach to mieszanka wysoce rozpraszająca. Dostępna tylko w wypadku Stefanii. Na chwilę zapomniałem o kodowaniu i cieszyłem się doznaniem. Wystarczyłoby odwrócić głowę i nasze usta znalazłyby się milimetry od siebie. Czy zaprotestowałaby, gdybym ją pocałował? Poczułem lekkie mrowienie na wargach na samą myśl.
W końcu jednak odsunęła się, mamrocząc do siebie pod nosem: tak, tylko mówię. Zmrużyłem oczy bo dotarło do mnie, co powiedziała o kodzie. Zanim odeszła, złapałem ją za dłoń. Na tyle ostrożnie, żeby nie wylała na siebie zawartości kubka, ale na tyle stanowczo, żeby nie mogła odejść.
– Ale o tym wie, może z dziesięć osób na świecie.
– To tylko taka sugestia. – Uśmiechnęła się lekko, ale widziałem w jej oczach narastający strach. Pociągnęła dłoń do siebie, ale nie puściłem.
– Skąd znasz ten kod?
Odpowiedź nadeszła natychmiast.
– Greta mi pokazała.
Za szybko. – usłyszałem w głowie głos Marco. A to sugerowało tylko jedno. Kłamała. Była różnica pomiędzy tym, kiedy ktoś znał prawidłową odpowiedź, a ewidentnym kłamstwem. Doskonale znała ten kod, usiłowała zepchnąć odpowiedzialność na kogoś innego, kiedy sama została przyłapana na gorącym uczynku.
Olśniło mnie.
Odwróciłem jej nadgarstek do góry. Teraz tatuaż na nim się znajdujący miał sens. Lustro, a w jego odbiciu karta królowej kier a w obramowaniu którego była: sylwetka dziewczynki, kapelusz i filiżanka, zegarek kieszonkowy oraz... w centralnym miejscu na godzinie dwunastej – królik. Wszystkie elementy były wypełnione tuszem. Poza nim.
Doznałem, kurwa, olśnienia!
– Ty jesteś White Rabbit.
Na ułamek sekundy jej oczy rozszerzyły się i gdybym się w nią nie wpatrywał, przeoczyłbym to. Miałem rację! Stefania była pierdoloną White Rabbit, która zajebała nam dwa miliony! Może ze względu na włosy powinna zmienić imię na Silver Rabbit? Bo dokładnie taki kolor miały. Srebrny.

CZYTASZ
An Honest Lie - Baleary tom #6
RomantizmCzy kłamstwo pozostaje kłamstwem, jeśli wszyscy wiedzą, że to kłamstwo? Całe życie marzyłam, żeby być normalną osobą z tłumu, zamiast księżniczką Bratvy ukrytą po nosem Chicagowskiej mafii. Trzymana z daleka od polityki, walki o władzę i wszystkieg...