2. Ważny mecz

346 14 2
                                    

Tego dnia Nagumo grał mecz. Było to dla mnie ważne, ale akurat tego dnia zaspałem. Kurwa jak na złość za minutę mam autobus. W pośpiechu wybiegłem z pokoju. Ubrany byłem w granatowe dżinsy i fioletową bluzę. Czarne trampki z tęczowymi sznurówkami pokazywały kim jestem, bo nie wstydziłem się tego, a w ten sposób mogłem pokazać to innym. Wybiegłem z domu jak poparzony i zapomniałem ubrać kurtkę. Nie zorientował bym się, gdyby kierowca autobusu nie zapytał się mnie czy mi nie zimno. Było za późno na powrót. Dlatego cały dzień spędziłem na odpowiadaniu na pytania czy ja jestem normalny żeby z listopadzie chodzić w bluzie. Szkoła organizowała podwózki na mecz. Jednak ja nie miałem zamiaru jechać autokarem. Mecz był o 18:00, a lekcje kończyły się o 15:00. Jednak miejsce w którym odbywał się mecz znajdowało się daleko. Dlatego zerwałem się z ostatniej lekcji i udałem się na autobus, który zawiózł mnie na koniec miasta. Przeszedłem pieszo godzinę, aż w końcu dotarłem gdzie powinienem. Byłem przed czasem. Wszedłem do szkoły, w której miał się odbyć mecz. Zdecydowanie wolałem kiedy takie mecze odbywały się w naszej szkole. No ale cóż... Czego się nie robi dla osoby którą się kocha. Było mi okropnie zimno. Pogoda była na minusie, a ja jeszcze zapomniałem kurtki. Od razu gdy wszedłem do szkoły, usiadłem na ławce i próbowałem się ogrzać. Zapomniałem że drużyna koszykarska przyjeżdża wcześniej. Kiedy autokar drużyny podjechał, sparaliżowało mnie. Przyglądałem się jak każdy wychodzi z autokaru. Na moje szczęście kierowali się oni do drugiego wejścia. Jako ostatni wyszedł Nagumo. I to w momencie w którym wyszedł z autokaru zauważył mnie, mimo iż dzieliła nas odległość patrzyliśmy sobie w oczy. Coś tam krzyknął do drużyny i podbiegł do wejścia przy którym siedziałem na ławce.

- Suzuno ? Co ty tutaj robisz ? – on wie w ogóle jak mam na imię ?

- N-nic, spadaj – próbowałem go spławić

- Jak to nic ? 

Położył dłoń na moim policzku, a ja aż się spiąłem.

- Przecież ty cały się trzęsiesz. Gdzie masz kurtkę ? – zapytał jakby zmartwiony

- Nie mam.

- Jak się tu dostałeś ? 

- Nagumo, idź już – jak powiedziałem tak zrobił

Chociaż nie chciałem żeby odchodził to zaraz miał grać ważny mecz. Wstał i udał się w kierunku szatni. Przed zakrętem spojrzał na mnie ostatni raz i zniknął. Kiedy w końcu udało mi się rozgrzać, zaczęła się zjeżdżać reszta szkoły. Oddaliłem się trochę od wszystkich. Planowałem przyjść dopiero kiedy zacznie się mecz. Założyłem słuchawki i wsłuchałem się w muzykę. Idealnie wyczułem godzinę w której powinienem udać się już na salę. Kiedy już zbliżałem się do sali było słychać krzyki kibiców. Nazbierało się sporo ludzi, ale nie zamierzałem pchać się na trybuny. Ja wolałem postać zboku, sam i bliżej wejścia. Kiedy zawodnicy obu drużyn wyszli na boisko, a kapitanowie podawali sobie rękę, Nagumo rozglądał się za kimś. W końcu spojrzał na mnie i zdecydowanie się uspokoił. Uśmiechnął się i pomachał mi, a ja zaczerwieniłem się i ukryłem za trybunami.

Co się ze mną dzieje ? Przecież... Jeszcze kiedyś popatrzył bym się za niego jak na idiotę i zmarszczył brwi. A teraz jestem czerwony jak pomidor !

Kiedy uspokoiłem się wyszedłem zza trybun, i obserwowałem mecz. Szło im bardzo dobrze, za każdym razem gdy Nagumo trafiał posyłał mi ciepły uśmiech. Przez co praktycznie cały czas byłem czerwony.

Wygraliśmy 58:50, drużyna jeszcze świętowała a ja nie miałem zamiaru czekać, więc gdy tylko mecz dobiegł końca wyszedłem ze szkoły. Teraz było zdecydowanie zimniej. Po pół godzinnej wędrówce, zatrzymał się koło mnie autokar drużyny koszykarskiej. Spojrzałem zdziwiony, na Nagumo który wysiadł z niego i stanął naprzeciwko mnie.

- Wsiadaj – uśmiechnął się pokazując szereg białych zębów

- Ale...

- Nie ma ale ! Jesteś bez kurtki, mamy pogodę na minusie i jeszcze z godzina drogi ! Siłą ma cię wciągnąć ?

Pokręciłem głową z niedowierzaniem i lekko zarumieniłem. Wszyscy zawodnicy spali, albo słuchali muzyki na słuchawkach. Nagumo pociągnął mnie na wolne miejsca z tyłu i usiedliśmy.

Jak się okazało oboje zasnęliśmy. Obudził mnie Nagumo, kiedy byliśmy pod szkołą. Wysiadłem i podziękowałem za podwózkę. Kiedy już miałem iść w stronę domu zatrzymał mnie Nagumo.

- Czekaj ! – podbiegł do mnie, zdjął swoją kurtkę i zarzucił ją na mnie

Zaczerwieniłem się.

- Nie potrzebuje kurtki...

- No tak, tak – zaśmiał się – Ja jadę autem, rodzice po mnie przyjechali. Tobie przyda się bardziej.

Podszedł do mnie i mnie przytulił. Zamarłem i spaliłem się rumieńcem. 

Ja cię znam.... | Dylogia Znać |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz