-Gdzie ty mnie ciągniesz?- szedłem gdzieś z Jasonem, który nie chciał mi powiedzieć co tym razem wymyślił.
-Niedługo zobaczysz- po raz kolejny odpowiedział mi tym samym, co zaczynało się robić denerwujące.
Był piątek wieczór, więc moimi jedynymi planami było siedzenie w łóżku z paczką chipsów i odpalonym jakimś filmem. Jednak ten wkurwiający blondyn zepsuł wszystkie moje plany. Bo kiedy już wygodnie się ułożyłem, odpaliłem komputer wpadł do mojego pokoju i kazał mi się szybko zbierać mówiąc, że to jest ,,nagła sytuacja". Oczywiście na nic się nie zgodziłem, więc ten siłą ściągnął mnie z łóżka, wyciągnął mi jakieś ubrania z szafy i kazał się przebrać, wychodząc z pokoju i mówiąc, że mam dwie minuty. Tak właśnie skończyłem idąc w nieznanym mi kierunku, w wolny wieczór, kiedy nikt mi nie miał przeszkadzać. Absolutnie nikt, bo nawet William powiedział, że nie wróci na noc.
Szliśmy tak jeszcze z kilka minut, kiedy po pewnym czasie usłyszałem głośną muzykę.
-Powiedz mi, proszę, że nie zabrałeś mnie na żadną imprezę- powiedziałem błagalnym głosem.
-Nico...-zaczął powoli Grace.- Jest piątek wieczór, weekendu początek. Nie możesz cały czas siedzieć w pokoju, potrzebne są kontakty międzyludzkie.
-Właśnie, że mogę siedzieć w pokoju- powiedziałem, jednocześnie się zatrzymując.- A poza tym to nie tak, że z nikim się nie zadaje. Zadaje się przecież z tobą, Jacksonem, Chase, McLean...- Hazel i Biancą, dopowiedziałem w myślach.
-Tak tylko za każdym razem, gdy chcemy gdzieś z tobą wyjść to odmawiasz.
-Bo chodzenie do szkoły mi wystarcza, nie potrzebuje częściej przebywać wśród ludzi- po prostu nie pasowałem do nich.
-Ja rozumiem, ale jednak w liceum się jest tylko raz i jak się tobie nie spodoba to nie musisz więcej chodzić na imprezy.
Niechętnie się zgodziłem, a po chwili byłem ponownie ciągnięty przez chłopaka w kierunku punktu docelowego. Kiedy weszliśmy do domu, które znajdowało się jakieś dwadzieścia minut od szkoły zobaczyłem masę ludzi. Dookoła migały różne światła, przez co można było dostać oczopląsu, a muzyka grała tak głośno, że myślałem, że zaraz ogłuchnę. Większość nastolatków kojarzyłem, bo chodziliśmy do tego samego liceum, ale było też trochę takich, których widziałem pierwszy raz na oczy. Na stołach stały butelki po wódce i innych rodzajach alkoholi, a w powietrzu dało się wyczuć zapach potu i dymu po papierosach.
Spojrzałem na Jasona, który prowadził mnie przez korytarz, omijając grupkę ludzi, którzy się głośno śmiali. Po chwili doszliśmy do pomieszczenia, w którym znajdowały się dwie kanapy, na których ujrzałem naszych znajomych.
-Bro, udało ci się! Masz go- krzyknął Percy, machając jedną ręką, a drugą trzymając Annabeth w boku, która siedziała mu na kolanach.
-Oczywiście, że mi się udało, Bro- wywróciłem oczami, na to ich ,,Bro" i usiadłem koło Piper, siedzącej koło Annabeth i Percy'ego, która jednak po chwili wstała i zrobiła miejsce swojemu chłopakowi, któremu również usiadła na kolanach.
Na drugiej kanapie, siedzieli Grover, który opowiadał coś Frankowi. Leo jednak nigdzie nie widziałem, więc pomyślałem, że pewnie zaraz przyjdzie. I nie myliłem się zbytnio, bo po kilku minutach chłopak wszedł do pomieszczenia na oko o kilka lat starszą dziewczyną.
-Witajcie towarzysze, wiem bardzo za mną tęskniliście, ale już jestem!- przywitał się z nami, a następnie dodał.- Przyprowadziłem ze sobą również tą oto potężną kobietę, Rayne- dziewczyna zmierzyła wzrokiem Leo, lecz się nie odezwała.
CZYTASZ
When the sun returns || solangelo au
FanfictionNastoletni Nico, wyjeżdżając do szkoły z internatem, nie wiedział czego się spodziewać. Jednak zamieszkując z pewnym chłopakiem, wiedział, że uczyni wiele, aby uprzykrzyć mu najbliższy rok szkolny. Jednak nie wiedział, że od nienawiści do miłości j...