Rozdział 5

165 7 2
                                    

Po tym jak się zadomowiłam postanowiłam zadzwonić do recepcji po coś do jedzenia ponieważ umierałam z głodu. Rozejrzałam się za telefonem ale że nigdzie go nie znalazłam otworzyłam drzwi. Chyba nic się nie stanie jeśli na chwilę się wymknę. Jakie było moje zaskoczenie kiedy za drzwiami ujrzałam demoniczne bliźniaki!
- Stało się coś księżniczko?- zapytali chórem patrząc na mnie zaniepokojeni.
- Tak! Umieram z głodu!- krzyknęłam.- muszę coś zjeść bo zaraz wykituję! Bliźniacy wyglądali na szczerze wystraszonych po tym ogłoszeniu.
- Powiedz nam co mamy zrobić księżniczko! - poprosili patrząc błagalnie w moje oczy.
- Czy jest tu jakaś restauracja? - spytałam patrząc na bliźniaki.
- Tak ale musielibyśmy iść na misto.- wyjaśniła Jane. Alec zrobił zaniepokojoną minę.
- No nie wiem czy to dobry pomysł. Królowie urwą mi głowę..
- Proszę chodźcie ze mną. Wezmę za to odpowiedzialność. Nie chcecie chyba żebym umarła z głodu? To ich ostatecznie przekonało i już po chwili byliśmy razem w windzie.
- Wybacz nam księżniczko ale nie byliśmy gotowi na wizytę człowieka.- przeprosił Alec.
- Alec!- zbeształa go Jane surowym tonem.
- Nic się nie stało.- uśmiechnęłam się do nich ciepło.
***
W reastauracji do której wzięły mnie bliźniaki było naprawdę przytulnie i elegancko. Usiedliśmy wygodnie a ja zamówiłam z menu pizzę i lemoniadę.- oh przepraszam coś dla was?
- My nie jemy księżniczko.- Jane i Alec spojrzeli po sobie.
- Jak to?
- Możemy pić tylko ludzką krew.- wyjaśnił Alec.
- Do chrzanu!- wypaliłam zła.- jedzenie to jedna z najwspanialszych przyjemności! Bliźniacy uśmiechneli się na moje słowa. Po chwili przyszło moje zamuwienie. W ich towarzystwie z zaskoczeniem odkryłam że swobodnie mi się rozmawia i je. Czas szybko minął i czas było wracać do zamku. Alec zapłacił za mój rachunek a ja go przeprosiłam tłumacząc że później mu je oddam. Kiedy się budzisz w obcym świecie w obcym ciele to trudno o własny portfel. W windzie heszcze się o to sprzeczaliśmy. Jane pełna obaw zaprowadziła mnie prosto do sali tronowej ale to co mnie tam przywitało to prawdziwy armagedon. Moja jedna myśl to mam przejebane. Kajusz chodził tam i z powrotem wydłubując dziurę w podłodze.- Jak ona śmiała wyjść!?- ryknął z wściekłością rozjuszonej bestii.- ona chyba nie zdaje sobie sprawy z tego kim teraz jest!!!
- Uspokój się bracie!- warknął na niego Aro pocierając mocno skroń sfrustrowany.
- Jak możesz być tak spokojny!!? Ona w tej chwili może być martwa a ty mi mówisz o spokoju!!!? - krzyczał blondyn nie panując nad sobą.
- Ona wzięła ze sobą Aleca i Jane. Skoro zniknęli to logiczne że jest razem z nimi.- odparował Aro.
- To nie istotne! Jeśli coś się jej stanie to rozerwę cię na strzępy! Słyszysz!?- ryknął ponownie Kajusz a jego oczy stały się czarne. Wyglądał jakby miał się rzucić zaraz brunetowi do gardła.
- Ehm!- odchrząknęłam prubując zwrócić uwagę wampirów.- przepraszam że czekaliście. Już jestem. Nic mi nie jest.- zwróciłam ich uwagę i już po chwili byłam miażdżona przerz potężny wampirzy czołg. Postanowiłam spytać samą siebie czy ja faktycznie to przeżyję.

Powrót do rzeczywistości/ królowie volturi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz